Beata Tadla ma za sobą ciężkie chwile
Choć Beata Tadla w swojej pracy zachowuje się niezwykle profesjonalnie i zazwyczaj emanuje pozytywną energią oraz serdecznym uśmiechem, w jej życiu prywatnym nie zawsze jest tak kolorowo. Jakiś czas temu popularna dziennikarka otarła się o śmierć, gdy straciła przytomność wskutek rozwijającej się sepsy, która zaatakowała jej organy wewnętrzne. O dramatycznym wydarzeniu poinformowała w swoich social mediach.
"Posłuszeństwa zaczęła odmawiać wątroba, nerki, serce było powiększone, a ciało pokryte wybroczynami. Byłam nieprzytomna, podłączona do aparatury, rodzice przy moim szpitalnym łóżku, noworodek u teściów. Potem ksiądz z namaszczeniem chorych i nieustająca walka o rozpoznanie bakterii. Walka o życie. Trochę to trwało..." - wspominała na Instagramie.
Empatyczna dziennikarka podzieliła się tą historią nie bez powodu - chciała dzięki temu zachęcić internautów, by wsparli Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy, która w tym roku zbierała środki na wyposażenie szpitali w urządzenia pozwalające na przyspieszenie diagnostyki zakażeń.
Beata Tadla uratowała mężczyznę, który chciał skoczyć z mostu!
Beata Tadla od jakiegoś czasu jest prezenterką niezwykle oryginalnej audycji "Onet Rano", którą prowadzi bezpośrednio zza kierownicy swojego samochodu. Dziennikarka przeprowadza ze swoimi gośćmi interesujące rozmowy na rozmaite tematy, jednocześnie jeżdżąc po całej Warszawie. Nic więc dziwnego, że jest bardzo czujnym kierowcą i musi zachować podzielność uwagi.
Ostatnio 47-latka podczas powrotu do domu była świadkiem niecodziennego zdarzenia. Przejeżdżając przez most Siekierkowski, czujnym wzrokiem dostrzegła tajemniczego przechodnia, którego zachowanie od razu wzbudziło jej podejrzenia. Okazało się, że zareagowała w samą porę, bowiem mężczyzna... próbował popełnić samobójstwo!.
"Któregoś razu wracałam z pracy i na moście stał człowiek ubrany w garnitur. Stał po drugiej stronie barierki, twarzą do Wisły, trzymając się z tyłu. Zatrzymałam się. Myślę sobie: "Jezu, trzeba mu pomóc". Facet ubrany w garnitur, młody człowiek - relacjonowała Beata Tadla podcaście "NieZły pacjent".
"Stanęłam tam, gdzie nie powinnam, bo nie można zatrzymywać się w tym miejscu na moście Siekierkowskim. Wyskoczyłam z tego samochodu. "Co pan robi?!" - nie wiedziałam, co mam mu mówić. "Dlaczego pan się tak ubrał? Skąd ten garnitur?" - zaczęłam na niego wrzeszczeć, jak jakaś potłuczona" - opowiada przejęta dziennikarka w rozmowie z Michałem Figurskim.
Beata Tadla zachowała zimną krew
Na szczęście prezenterka w porę zdecydowała się zadzwonić po pomoc. Na miejscu błyskawicznie pojawili się funkcjonariusze policji.
"Wcześniej zadzwoniłam po policję. Oni bardzo szybko przyjechali. Przyjechali górą, na moście zaraz pojawił się radiowóz, ale też bardzo szybko przypłynął ponton policyjny. Uratowali go. Byłam w szoku. To był na szczęście niedoszły samobójca. Udało się" - wspomina Beata Tadla.
Choć sytuacja była niezwykle dramatyczna i dziennikarka przeżyła prawdziwy szok, twierdzi, że w pewien sposób rozumie ludzi, którzy dają się ponieść negatywnym myślom:
"Wiem, że myśli samobójczych i trudnych spraw - po Covidzie, z którego wskoczyliśmy bez żadnego oddechu w stan wojny i kumulację kryzysów, w których teraz jesteśmy - jest cała masa" - podsumowuje z empatią 47-latka.
Zobacz też:
Beata Tadla przekroczyła granicę! Damian Kocur odpowiada na agresywne pytanie o homoseksualizm
