Aktorka i wokalista zgodnie zapewniają, że miłość jest w ich życiu najważniejsza. Jednak uczucie jest jak delikatna roślina - trzeba mu stworzyć odpowiednie warunki i pielęgnować.
- Czasami z wielu powodów takich warunków może zabraknąć. Ktoś jeszcze nie jest gotowy. Ktoś ma inne priorytety. Albo oboje nie są na odpowiednim etapie życia - mówi tajemniczo Bachleda-Curuś.
W tych słowach można bez trudu doszukać się aluzji do jej osobistej sytuacji, która - trzeba to przyznać, jest dość skomplikowana.
Ona, związana od lat z USA, chętnie przyjeżdżałaby do Polski częściej, jednak polscy reżyserzy nie mają dla niej propozycji filmowych.
Z kolei Sebastianowi byłoby trudno odnaleźć się ze swoją muzyką w Stanach Zjednoczonych. Grupa fanów pośród amerykańskiej Polonii, na którą zawsze może liczyć, to trochę za mało, by zarobić na godziwe życie.
Na tym etapie ich życia o przeprowadzce za Atlantyk nie ma więc mowy.
- Ala i Sebastian to para o skomplikowanym losie - użalają się ich rodziny. Ich związek bowiem zaszedł tak daleko, że powinni zacząć wspólnie planować. Jednak okoliczności sprawiają, że przyszłość obarczona jest zbyt dużym ryzykiem.
Alicja Bachleda-Curuś i Sebastian Karpiel-Bułecka starają się więc studzić emocje, by uniknąć rozczarowania. Najbliżsi już wiedzą, że raczej szybko nie zatańczą na ich weselu. Co będzie dalej?
On milczy, co najczęściej w jego życiu zapowiada huragan. Na razie spala emocje podczas koncertów. Ona szczerze przyznaje, że teraz żyje już bez scenariusza.
- Czuję, że mam przed sobą wyraźną drogę. Widzę ją i nią idę. Jestem pewna, że jeśli spotka nas prawdziwa miłość, to ma szanse istnieć do końca - powiedziała w ostatnim wywiadzie przed wyjazdem do USA.
