Reklama
Reklama

Agnieszka Maciąg: Co czyni ją szczęśliwą?

Agnieszka Maciąg (51 l.) osiągnęła w życiu naprawdę wiele, jednak.... nie czuła się dzięki temu szczęśliwa. Kilka lat temu przeszła ogromną metamorfozę wewnętrzną. Postanowiła o siebie zawalczyć. To wtedy zwróciła się ku naturze, jodze, medytacji, zaczęła się interesować zdrowym odżywianiem. Postanowiła zaufać też swojej intuicji i w ogóle uwierzyć w siebie. To pomogło jej nie tylko zmienić swoje życie na lepsze, ale także odbudować związek, który wisiał na włosku.

Zanim wyruszyła w wielki świat z rodzinnego Białegostoku, skończyła Liceum Sztuk Plastycznych w pobliskim Supraślu. A potem... regularnie występowała na największych światowych pokazach mody w Nowym Jorku, Mediolanie, Paryżu... Pracowała dla najlepszych projektantów, m.in. Karla Lagerfelda czy Pierre’a Cardina... i wcale nie czuła się szczęśliwa.

- Wdrapałam się na szczyt i zorientowałam się, że nie ma tam tego, czego szukałam. Byłam bardzo zmęczona. Czym? Chyba udawaniem kogoś, kim nie jestem. Pracując w show-biznesie, tworzyłam swój wizerunek strojami, makijażami, fryzurami, butami na obcasach. Ale w tym opakowaniu w ogóle mnie nie było. To nie byłam ja - mówiła Agnieszka Maciąg.

Reklama

Przy okazji warto wspomnieć, że gdy jej kariera poszybowała najwyżej, zdecydowała się na rzecz niebywałą. Na 2 lata zrezygnowała z pracy. Powód co prawda był wspaniały - zaszła w ciążę i po narodzinach Michała zajęła się jego wychowaniem.

Ale w tamtych czasach - Maciąg urodziła syna w 1992 roku - niewiele dziewczyn z jej branży decydowało się na taki krok, z obawy o dalszą karierę. Ale to nie był przypadek Agnieszki.

Po 2 latach powróciła na wybiegi, odnosząc jeszcze bardziej znaczące sukcesy. Do czasu, gdy w 1996 roku postanowiła zakończyć międzynarodową karierę.

Zamknęła pewien etap, ale otworzyły się przed nią nowe ścieżki, a ona na nie weszła. Okazało się, że nie tylko jest uzdolniona plastycznie i jest "idealnym wieszakiem".

W 1996 roku zadebiutowała jako piosenkarka - nagrała solowy album "Marakesz 5:30". Z zespołem De Mono wystąpiła na festiwalu w Sopocie i w teledyskach do sześciu piosenek grupy: m.in. "Ostatni pocałunek", "Znów jesteś ze mną", "Wszystko jest na sprzedaż".

Pojawiła się w wideoklipie do utworu "Lato" Formacji Nieżywych Schabuff. No i zaczęła współpracę z telewizją. Prowadziła programy "Siedem pokus", "Metamorfozy Fashion Café", współprowadziła "Mała czarną".

Potem zaskoczyła wszystkich kolejną woltą, gdy została dyrektorką artystyczną Vistuli i z sukcesem zmieniła wizerunek marki.

Jak to zwykle w życiu bywa, zanim poczujemy się naprawdę dobrze z sobą, musimy się tego szczęścia nauczyć, a wcześniej zaliczyć parę upadków. Nie inaczej było w jej życiu.

W 1996 roku rozpadł się jej związek z Pawłem Maciągiem, ojcem jej syna Michała.

Jej teściowa, Barbara Wrzesińska mówiła: - Jak mogłabym nie polubić dziewczyny, która obdarzyła uczuciem mojego syna? Jednak ślubem, i to wziętym w tajemnicy, zaskoczyli mnie. Czułam, że to trochę za wcześnie. Ich małżeństwo się rozpadło. Nigdy nie oceniałam tej decyzji. Gdyby była szansa na porozumienie, na pewno by się nie rozstali. O późniejszym partnerze Agnieszki najpierw myślałam: to jego wina, nigdy go nie polubię! Później poznałam szlachetnego chłopaka, oddanego Agnieszce i Michałowi. Musiałam sobie tę nową sytuację poukładać i przytuliłam go do serca - mówiła w 2007 roku aktorka. ("Dziennik.pl").

Natomiast Agnieszka wyznała: - Podziwiam postawę Basi wobec rozpadu naszego małżeństwa. Bolał ją bardzo koniec związku, ale zachowała się jak matka, która chce dobra dla obojga dzieci: nie drążyła, czyja to jest wina. Wszyscy płakaliśmy, było nam bardzo ciężko. Ale to dało nam siłę, żeby to przejść i kochać się dalej.

Znowu musimy powrócić do przełomowego dla Agnieszki na tak wielu polach 1996 roku. To właśnie wtedy pojawił się w jej życiu fotograf Robert Wolański. Właśnie powrócił do Polski po 10-letnim pobycie za granicami kraju.

Choć ona nie myślała o nowym związku, a już przenigdy z fotografem pięknych kobiet, uczucie spadło na nich jak grom z jasnego nieba. Tylko z takimi uczuciami bywa, że trzeba zapłacić za nie swoją cenę.

Ale po kolei. Los sprawił, że Maciąg i Wolański (53 l.) spotkali się na jednym z pokazów mody. Później wspólnie robili sesję fotograficzną, w czasie przerwy zaczęli rozmawiać...

- To był moment, w którym tak naprawdę zobaczyliśmy się po raz pierwszy - wspominała po latach Agnieszka. - Patrzyłam na pięknego człowieka, który natychmiast stał mi się bliski. Zakochałam się od pierwszego wejrzenia!

A potem zaczęło się życie, w którym, jak wszyscy zaliczyli wzloty i upadki, łącznie z takim, że na rok rozstali się. Zamieszkali oddzielnie, ale... w tym samym domu.

Był to 2006 rok i właśnie wtedy zaczęła swoją wielką przemianę duchową.

O kryzysie mówi otwarcie: - Nauczył mnie bardzo dużo. Zrozumiałam, że nie kocha się za coś, i że drugiego człowieka trzeba akceptować takim, jaki on jest. Zmieniać się muszą dwie strony! Uświadomiłam sobie, że nikt nie może być plastrem na moje emocjonalne rany, że ten człowiek ma własne życie. Zaczęłam tytaniczną pracę nad sobą, i myślę, że nie zmarnowałam ani jednego dnia.

I szczerze dodaje: - Uznałam, że w tym związku to Robert jest utalentowany, a ja jestem po to, by troszczyć się o niego. Moje potrzeby i aspiracje odsunęłam na dalszy plan. Wmówiłam sobie, że Robert potrzebuje mojego wsparcia. Chociaż on wcale mnie o to nie prosił. Skoncentrowałam się na moim mężczyźnie i synu. A kiedy człowiek zapomina o sobie, dzieje się coraz gorzej. Z pozoru wszystko wygląda idealnie, a wewnątrz rozgrywa się dramat.

Postanowiła o siebie zawalczyć. To wtedy zwróciła się ku naturze, jodze, medytacji, zaczęła się interesować zdrowym odżywianiem. Postanowiła zaufać też swojej intuicji i w ogóle uwierzyć w siebie.

I zawalczyć o związek. Było to możliwe, bo on na nią czekał.

- Aby naprawdę być razem, trzeba czasem oddalić. Dzisiaj nie uciekamy już od siebie. Nie mamy potrzeby, by od siebie odpoczywać - mówił Robert.

Po 15 latach usankcjonowali związek. Pobrali się w Nowy Rok 2011. Rok później urodziła Helenę. Jak kobiety sprzed wieków, w zaciszu własnego domu.

- Kiedy rodziłam Michała, miałam 23 lata, miałam bezmiar miłości i wątpiłam w swoją intuicję, Kiedy rodziłam Helenę, miałam 43 lata, przepełniał mnie ten sam ogrom miłości, ale już nie wątpiłam w siłę swojej intuicji - mówi.

Dziś znowu o niej głośno, znowu zaskoczyła. Kiedy wszystkie kobiety za wszelką cenę chcą ukryć, że wkroczyły w okres znienawidzonej menopauzy, ona mówi o tym otwarcie.

Swoimi spostrzeżeniami i odkryciami dzieli się w książce "Menopauza. Podróż do esencji kobiecości".

- Ktoś wymyślił słowo "przekwitanie". To sugeruje, że od momentu, kiedy wchodzimy w czas menopauzy, obumieramy i będzie już tylko gorzej. To nieprawda. Menopauza to nic złego, to kolejny, nieunikniony okres, może być początkiem złotego czasu kobiety, ale... wcale nie musi być. Na to trzeba sobie zapracować, dokonując wielu świadomych wyborów - zauważa.

I podpowiada, jak to zrobić.

***

Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd:




Życie na gorąco
Dowiedz się więcej na temat: Agnieszka Maciąg
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy