Minął miesiąc od śmierci Kołaczkowskiej. To wyznanie chwyta za serce
Przed miesiącem ową smutną wiadomością żyło całe środowisko. Aż trudno uwierzyć, że od śmierci Joanny Kołaczkowskiej minęło już tyle czasu. W okrągłą rocznicę głos w sprawie aktorki ponownie zabrali jej najbliżsi przyjaciele z Kabaretu Hrabi. Czytając ich wpisy, trudno powstrzymać wzruszenie. "To już miesiąc, odkąd odeszłaś tam..." - zaczął wyznanie jeden z nich.
Odkąd tylko stało się jasne, że Joanna Kołaczkowska jest poważnie chora, mnóstwo osób zadeklarowało jej swoje wsparcie. Wśród najbliższych, na których zawsze mogła liczyć, byli jej wieloletni przyjaciele z Kabaretu Hrabi: Dariusz Kamys, Tomasz Majer i Łukasz Pietsch.
Panowie od początku nie byli przekonani, czy występowanie bez koleżanki ma sens. Zdecydowali się jednak dać trzy koncerty, z których dochód przeznaczyli na jej leczenie, po czym zawiesili działalność. Niestety niedługo później spełnił się najczarniejszy scenariusz: wielka gwiazda sceny zmarła.
Wspomnianych mężczyzn nie mogło oczywiście zabraknąć w tłumie żałobników, którzy pojawili na pogrzebie artystki. Kamys, prywatnie szwagier Kołaczkowskiej, wygłosił nawet poruszającą mowę, w której nie omieszkał w mocnych słowach podsumować niektóre osoby z otoczenia kobiety.
A teraz, podobnie jak wspomniany Majer, podzielił się kolejną refleksją w sieci.
Aż trudno uwierzyć, że od odejścia Kołaczkowskiej minął miesiąc. Pomimo upływu czasu emocje w najbliższych i fanach aktorki wciąż są żywe.
"Pierwszy miesiąc bez ciebie. Tęsknota nigdy nie minie" - napisał Majer pod wspólnym selfie z Joanną, które opublikował na Facebooku.
Kamys z kolei podzielił się własnoręcznym portretem przyjaciółki, który kiedyś jej podarował.
"To już miesiąc, odkąd odeszłaś tam... Ty już wiesz wszystko. Grzejesz serce w (...) Największej Miłości. Wiem, że tam Ci dobrze. Ale tutaj - brakuje Ciebie. Ten obraz namalowałem 10 lat temu, na Twoje urodziny. Albo naprawdę ci się podobał, albo cudownie to zagrałaś. Tak czy inaczej - cieszyłem się wtedy jak dziecko. I wiem, że to nie ostatni Twój portret" - napisał mężczyzna.
To właśnie on niedawno zwrócił się ze szczególną prośbą do fanów Kołaczkowskiej.
Śmierć jednej z najjaśniejszych gwiazd polskiej sceny kabaretowej odbiła się szerokim echem. Nagle okazało się, że Kołaczkowska jak nikt inny potrafiła łączyć ludzi przy pomocy dobrego, błyskotliwego żartu. Wszyscy - nawet ci, którzy nigdy jej osobiście nie poznali - czuli, jak gdyby stracili kogoś bliskiego. Nic dziwnego, że jej grób jest obecnie często odwiedzany.
Kamys oficjalnie za to podziękował.
"Kochani, to takie piękne... Wasza obecność przy grobie Asi, Wasza miłość i pamięć wzruszają nas do głębi. Każdy kwiat i każdy znicz to pieczęć Waszej pamięci - grób Asi jest nimi gęsto 'ostemplowany'" - pisał na Facebooku.
W związku z tym zwrócił się jednak z pewnym apelem do fanów.
"Mamy małą prośbę: jeśli przyniesiecie nowy znicz, zabierzcie, proszę, choć jeden wypalony. Podobnie z kwiatami - gdy już przekwitną, usuńmy je razem. Dzięki temu wspólnie zadbamy, by miejsce spoczynku Asi było zawsze tak piękne, jak ona sama" - można było przeczytać we wpisie.
Zobacz też:
Tak wygląda grób Kołaczkowskiej dwa tygodnie po pogrzebie. Widok łamie serce
Trzy dni po pogrzebie Kołaczkowskiej Kabaret Hrabi podjął decyzję. Właśnie oficjalnie ogłosili
Pracowała z Kołaczkowską, gdy rozpoczął się najgorszy okres jej życia. Teraz wyznała prawdę