Reklama
Reklama

Rafał Maserak boi się o swoją przyszłość

Wydawało się, że zamierza przebalować całe życie, a on się ustatkował. Miłosne podboje na dobre przegrały z gorącym uczuciem do synka. Rafał Maserak nie ukrywa jednak, że boi się o swoją przyszłość! "Obawa jest zawsze, gdy w grę wchodzi zapewnienie bezpieczeństwa rodzinie" - mówi.

Jeden z najbardziej znanych polskich tancerzy zdradził "Na Żywo", jak zmieniło się jego życie po narodzinach syna, czy odnalazł się w nowej sytuacji i jak sobie radził w czasie izolacji.

Pojawienie się na świecie Leonarda na pewno wywróciło do góry nogami pana dotychczasowe życie. Jak pan sobie radzi w roli ojca?

Rafał Maserak: - Długo czekałem na ten moment. Wiedziałem, że dziecko dopełni mój związek z Małgosią. I każdego dnia utwierdzamy się w przekonaniu, że synek połączył nas jeszcze bardziej. Widzimy, jak mały zmienia się z dnia na dzień. To najważniejszy etap w naszym życiu.  

Reklama

Dzięki przymusowej izolacji z powodu pandemii miał Pan więcej czasu...

- Okres kwarantanny przeznaczam wyłącznie dla rodziny. Gdybym pracował na pełnych obrotach, nigdy bym się aż tak nie zbliżył do mojego synka i nie mógł odciążyć narzeczonej w codziennych czynnościach.  

Wstaje pan również w nocy do dziecka?

- Wkładam całą miłość w wychowanie małego, ale tym jednak zajmuje się mama. Jest typem zadaniowca, chce robić to sama. Czasami jednak, gdy jest już bardzo zmęczona, przebieram małego i oddaję jej do karmienia.  

Podobno panu, jedynakowi, rodzice zawsze poświęcali bardzo dużo uwagi?

- I jestem im za to wdzięczny do dziś. Z drugiej zaś strony... bywa to też trudne. Rodzice skupiają się wtedy tylko na tobie, a to nie zawsze jest fajne...  

W młodości był pan wielkim imprezowiczem, lubił się bawić. To prawda?    

- Bawić się lubię do dziś. Kocham spotkania z ludźmi, nie tylko z moimi najbliższymi i przyjaciółmi. Dają mi energię do życia.

Ale mówi się, że w ostatnim czasie pan jednak dojrzał, wydoroślał...

- Warto spytać o to moich najbliższych. Ja codziennie pielęgnuję w sobie wewnętrzne dziecko...

A nie boi się pan w tych czasach o przyszłość - swoją, zawodową i swoich bliskich?

- Obawa jest zawsze, gdy w grę wchodzi zapewnienie bezpieczeństwa rodzinie. Jestem przecież ojcem i partnerem, a to wiąże się z wielką odpowiedzialnością. Oczywiście tęsknię za tańcem, pracą i innymi aktywnościami  zawodowymi...

Co jakiś czas pojawiają się pytania, kiedy weźmie pan ślub z narzeczoną Małgorzatą Lis. Myślicie państwo o sformalizowaniu związku?   

- Mamy to z tyłu głowy. I pewien spójny plan, jak ma się to odbyć. Ale teraz priorytetem jest wychowanie naszego syna.

Partnerka nie jest zazdrosna o pana liczne wielbicielki? 

- Jesteśmy ze sobą od siedmiu lat. Ona wie, że ją kocham. To dojrzała kobieta, która ma duży dystans do show-biznesu.

Pytam, bo przylgnęła do pana łatka uwodziciela...

- Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że to nieprawda. A ci, którzy tak twierdzą, nie mieli okazji mnie poznać. Tyle w temacie.

Rozmawiał: Kamil Waszczuk

Na żywo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy