Nawrócony Amaro ma nowy pomysł na "restaurację". Będzie spraszać do siebie wybrańców
Wojciech Modest Amaro przeszedł nawrócenie i kilka miesięcy temu kompletnie zmienił swoje życie. Przeprowadzka na "farmę" pociągnęła za sobą konieczność zamknięcia restauracji, ale popularny kucharz nadal ma zamiar serwować jedzenie ludziom. Jedyna różnica jest taka, że teraz jego daniami będą mogli delektować się tylko "wybrańcy".
Wojciech Modest Amaro przeszedł głęboką wewnętrzną przemianę i odnalazł Boga już kilka lat temu. Dopiero ostatnio jego nowy styl bycia nabrał jednak prawdziwego rozpędu. Restaurator zamknął swój biznes, przeniósł się na wiejskie gospodarstwo i zaczął publicznie apelować o to, by wszyscy byli posłuszni Stwórcy.
Zachowanie Amaro z czasem zaczęło budzić coraz większe podejrzenia części internautów. Pojawiły się nawet oskarżenia o tworzenie sekty, zwłaszcza po wybudowaniu kaplicy przez celebrytę i jego małżonkę. Agnieszka Amaro wyjaśniła jednak, że ich postawa jest w pełni katolicka i nie ma nic wspólnego z praktykami New Age.
Jeśli myśleliście jednak, że to koniec wielkich planów Amaro, to byliście w błędzie. W rozmowie z programem "Uwaga!" restaurator zdradził dalszy pomysł na siebie i przy okazji ujawnił przyczyny zamknięcia dotychczasowej restauracji. Łatwo się zresztą domyślić, jaki wirus okazał się największym winowajcą:
Na czym dokładnie ma polegać nowy restauracyjny biznes Amaro? Cóż, wygląda na to, że to w ogóle nie ma być "biznes", a przynajmniej nie w najbardziej standardowym znaczeniu tego słowa. Nie będzie osobnej lokalizacji na restaurację. Zamiast tego Amaro i jego żona będą zapraszać ludzi do siebie na jedzenie. Przedsięwzięcia ma działać w ramach tzw. chef's table, czyli specjalnego stolika dla VIP-ów w restauracji, który pozwala na oglądanie szefa kuchni przy pracy.
Nie wygląda więc na to, że dowolny Polak będzie mógł cieszyć się tym przywilejem, choć Wojciech Modest Amaro ma plan, by organizować cztery spotkania w miesiącu po 12 osób. Używa w odniesieniu do nich słowa "wybrańcy", ale nie tłumaczy, co dokładnie ma przez to na myśli. Zaprzeczył jedynie, że to nie będzie "ostatnia wieczerza". Skojarzenie z religią wydaje się mimo to dosyć silne, tym bardziej w kontekście "pielgrzymek" wiernych do kaplicy małżeństwa:
Na ten moment otwarte pozostaje pytanie, czy "wybrańcy" Wojciecha Amaro będą wybierani ze względu religijnych, finansowych czy towarzyskich. Każda opcja wydaje się pod pewnymi względami prawdopodobna. Ale osobiście raczej nie spodziewam się zaproszenia i wam też radzę powstrzymać rozbuchane oczekiwania..
Zobacz też:
Gwiazdy, które zmieniły nazwiska - jak Amaro nazywał się wcześniej?