Reklama
Reklama

Zawadzka: Jest mi bardzo ciężko

Choć od śmierci Gustawa Holoubka minęły już dwa lata, aktorka Magdalena Zawadzka nadal nie może się z nią pogodzić.

Nie potrafi cieszyć się życiem w pojedynkę. Uważa, że starohinduska opowieść, mówiąca o dwóch połówkach jabłka, dotyczy właśnie jej i ukochanego męża. To z nim przeżyła najcudowniejsze lata swojego życia. Ma jednak do niego mały żal...

Nadal ma pani poczucie, że mąż jest blisko?

Magdalena Zawadzka: - Zdecydowanie i właśnie to daje mi siłę w tej słabości, jaką jest utrata tak bliskiej osoby. Napędza mnie przeszłość, chwile spędzone z moim mężem. Właśnie z tego mogę czerpać i dzięki temu normalnie żyć. To mój wielki kapitał, to dodaje mi skrzydeł.

Reklama

Śni się pani?

M.Z.: - No właśnie o to mam do niego żal. Do tej pory były dwa, może trzy piękne sny, to zdecydowanie za rzadko. Chciałabym, aby przychodził do mnie znacznie częściej. Marzy mi się, aby przynajmniej we śnie mieć poczucie, że ciągle wszystko trwa. Ja wiem, że to oszukiwanie samej siebie, ale jeszcze nie potrafię z tego zrezygnować.

Ale pogodzenie się z pewnymi faktami jest niezwykle trudne...

M.Z.: - No właśnie, i to jest największy problem. Ja cały czas jestem na etapie, kiedy już rozumiem, że to się stało i powinnam to zaakceptować, ale jeszcze nie potrafię. Jest mi bardzo ciężko.

Czym najbardziej zaskoczyło panią życie w tym trudnym momencie?

M.Z.: - Pustką, która pojawiła się w domu, ale co gorsza, nagle okazało się, że ja ten dom właśnie straciłam. Bo przecież dom to nie tylko ściany, ale także smutki i radości wspólnie przeżyte. Nagle ten dom przestaje istnieć, a ja stałam się całkowicie wolna. Przyznam, że wcale o takiej wolności nie marzyłam, ale nie mam wyjścia i muszę się do niej przyzwyczajać.

IP

Cały wywiad w najnowszym numerze magazynu "Świat&Ludzie"

(nr 35)

Świat & Ludzie
Dowiedz się więcej na temat: Magdalena Zawadzka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy