Mama aktora, Barbara Barska, trafiła do domu opieki kilka lat po śmierci męża, gdy niefortunnie zwichnęła nogę. Znany syn w tym czasie często występował, córka mieszkała za granicą. Było to więc - jak mówił Stockinger w jednym z wywiadów - "najlepsze rozwiązanie po wielu latach samotnego życia".
"Mama jest tam otoczona troską. Na miejscu są lekarze, są panie, które zrobią pranie czy gotowanie. To jest starsza osoba, dokucza jej ból, ale za to jest sprawna psychicznie i ma świetną pamięć" - podkreślał Stockinger.
Teraz aktor ma kolejny problem - 300-metrowy dom na Ursynowie, w którym mieszka, jest dla niego za duży. Gwiazdor "Klanu" myśli więc o przeprowadzce do Konstancina, miejsca idealnego dla kogoś, kto lubi sport i stawia na zdrowy styl życia.
"Utrzymanie kondycji, mimo upływu lat, to w moim zawodzie podstawa" - tłumaczy. "Kiedy tylko mogę, chodzę na basen, często jeżdżę na rowerze. Ale moją największą pasją jest tenis. W Konstancinie nie dociera zgiełk miasta, jest spokojniej, a zarazem jest tu nieco atmosfery warszawskiej Saskiej Kępy, którą zawsze będę wspominał z wielkim sentymentem".
Tam bowiem spędził dzieciństwo i lata młodości: chodził do podstawówki, mieszkał w czasach liceum i przeżywał pierwsze miłości. "Tam rodziły się moje najważniejsze przyjaźnie" - śmieje się . "Ech, łza się kręci w oku, gdy można na chwilę się zatrzymać w biegu i powspominać".
Ale przeprowadzka do Konstancina ma także inne podłoże. Tutaj aktor po raz kolejny chce zacząć życie na nowo. Na razie sam, ale kto wie, co pokaże przyszłość... Dom, który wystawił na sprzedaż, remontował z myślą o narzeczonej Ewie, dla której był gotowy po raz drugi zrezygnować z wolności. Jednak zamiast ślubu nastąpiło rozstanie. Znajomi twierdzą, że mimo to Tomasz ufnie patrzy w przyszłość.
Niedawno przystał też do klubu morsów i przeszedł na dietę złożoną w dużej mierze z kaszy jaglanej, dzięki czemu ma życiową energię, której zazdrościć może mu niejeden młodzieniec.
Zobacz również:
***
Zobacz więcej materiałów o gwiazdach:
