Maryla Rodowicz to prawdziwa królowa polskiej piosenki. Jej utwory "Niech żyje bal", czy "Małgośka" zna chyba każdy. Wokalistka oprócz muzyki ma jeszcze dwie szczególnie bliskie jej sercu pasje. Jedną z nich jest sport, a szczególnie tenis i piłka nożna, a drugą motoryzacja.
Nie jest tajemnicą, że Maryla ma wielką słabość do marki porsche. Na przestrzeni lat gwiazda była właścicielką aż pięciu aut tego producenta.
Nie do wiary, jak Rodowicz kupiła pierwsze porsche
"Zaczęło się w latach 70. Dokładnie w 1974 r. kupiłam pierwsze w Niemczech, w Berlinie Zachodnim. Grałam tam koncert, a vis, a vis pensjonatu, w którym mieszkaliśmy z artystami z różnych krajów, zobaczyłam piękne dwa sportowe samochody. Był czerwony opel, ale kosztował tyle, że w ogóle nie było o czym marzyć, zielony volkswagen i porsche 914. Już samo słowo porsche mnie bardzo rajcowało. Ale nie miałam takich pieniędzy i nie mogłam go kupić" - zaczęła swoją opowieść wokalistka.
Wtedy to zdarzyła się pewna historia, w którą aż trudno uwierzyć.
"I wtedy właśnie spotkałam w naszym hotelu pewnego znanego jurora z Bułgarii. Spytał, co u mnie słychać, a ja mu powiedziałam, że właśnie oglądałam samochody, ale nie mam pieniędzy, więc nic nie kupię. Zapytał, ile mi brakuje? Powiedziałam, że kilka tysięcy marek. On stwierdził, że mi pożyczy, a oddam, jak już będę miała kasę. Zszokował mnie, ale faktycznie pożyczył mi te pieniądze i wyjechałam z salonu porsche" - wyznała Rodowicz w rozmowie z tabloidem "Fakt".
Niestety to auto uległo zniszczeniu w wypadku, który artystka miała podczas podróży z Agnieszką Osiecką na Mazurach.
Maryla Rodowicz ma o to wielki żal do męża. Prawda wyszła na jaw
W późniejszych latach Maryla Rodowicz otrzymała aż trzy auta niemieckiej marki w prezencie od byłego męża Andrzeja Dużyńskiego.
"To były lata 90., gdy miałam już męża. Andrzej kupił mi trzy porsche. Pierwsze było granatowe, kupił je od Sobiesława Zasady. Nie było wtedy innych kolorów i przyznam, że go nie lubiłam, bo dla mnie porsche musi być czerwone. Następne już było czerwone, a potem wiśniowe. Ale jak się okazało później, on je kupował na swoją firmę, czyli to były niby moje samochody, ale tak naprawdę nie moje. Wtedy tego nie wiedziałam i nie miałam świadomości" - zdradziła celebrytka "Faktowi".
O tym fakcie Maryla dowiedziała się w pewnych bardzo przykrych dla niej okolicznościach. Stało się to w momencie, gdy piosenkarka rozstała się z Dużyńskim, a samo odebranie jej samochodów było dla niej bardzo bolesnym doświadczeniem. Teraz prawda wyszła na jaw.
"Dostałam od niego kluczyki przewiązane czerwoną wstążką, to był piękny prezent. Ale potem okazało się, że to jest jego samochód. Gdy byłam na treningu i grałam w tenisa, on podjechał z lawetą i mi go zabrał. Zapytałam go wtedy: Co ty robisz? A on stwierdził po prostu, że to jego auto. I w tak bolesny sposób dowiedziałam się, że te samochody nie były moje, tylko kupowane na firmę męża. Było to przykre, bo nie musiał robić tych szopek z ostentacyjnym wręczaniem mi kluczyków pod choinką. Mógł powiedzieć, że są na firmę, a ja mogę nimi jeździć. Nie wiem, po co były te puste gesty" - wyznała rozżalona Rodowicz.
Teraz w garażu Maryli nie stoi już żadne porsche.
Zobacz też:
Nagranie z Ibiszem i Rodowicz stało się hitem sieci. "Odmraża" Marylę na Sylwestra
