Reklama
Reklama

Paulina Smaszcz-Kurzajewska: "Urodziłam martwe bliźniaki"

Paulina Smaszcz-Kurzajewska (42 l.) zdecydowała się podzielić się swoimi traumatycznymi przejściami. Musiała pogodzić się z faktem, że straciła synów.

Żona Macieja Kurzajewskiego jest jedną z bohaterek książki "Lekcja miłości".   

Postanowiła w niej opowiedzieć o traumatycznych przeżyciach, które są częścią jej życiowych doświadczeń.   

Smaszcz-Kurzajewska wyznaje, że urodziła pięcioro dzieci, choć żyje tylko dwoje z nich - Franciszek i Julian.   

Kobiecie trudno było uporać się ze stratą bliźniaków, które nosiła pod sercem.   

O tym, że nie dane jej będzie cieszyć się z ich szczęśliwych narodzin dowiedziała się podczas badania kontrolnego.   

Reklama

Wówczas lekarz zorientował się, że serca dzieci przestały bić.   

Następnie Smaszcz-Kurzajewska rozpoczęła poszukiwania szpitala, w którym mogłaby urodzić swoich martwych synów.   

Było to niezwykle trudne, bo do żadnego nie chciano jej przyjąć, gdyż pierwszeństwo miały kobiety, które czekały, aby urodzić żywe dzieci.   

Żona znanego dziennikarza miała być traktowana jak "śmierdzące jajo", którego nie ma komu podrzucić.   

Gdy wreszcie udało się załatwić miejsce w szpitalu i miał rozpocząć się poród, kobieta została poproszona przez lekarkę o szokującą rzecz. 

"Musisz urodzić dzieci, które będą martwe, ale na sali jest matka, która będzie rodziła żywe. Mam prośbę, żebyś nie rozpaczała. Nie opowiadaj o tym, nie krzycz i nie płacz, wprowadzanie jej w stres po prostu nie ma sensu" - mówiła.   

Po wszystkim Smaszcz-Kurzajewska czuła wielką pustkę, która była potęgowana widokiem szczęśliwym kobiet opuszczających szpital z dziećmi na rękach.    

Paulina popadła w depresję i musiała zażywać specjalne leki.   

Przyznaje, że tego okresu właściwie nie pamięta i podejrzewa, że umysł nie mógł sobie z nim poradzić, więc go wypierał.   

Dość szybko starała się wrócić do pracy, lecz irytowała ją postawa ludzi, którzy albo ją ignorowali, albo bagatelizowali całą sprawę.   

W 2006 roku okazało się, że kobieta jest w kolejnej ciąży mnogiej.     

Miała urodzić dwoje dzieci, lecz znów pojawiły się problemy.     

Ostatecznie z tej dwójki wydała na świat tylko jednego żywego syna, Juliana. 

Dziś stara się żyć normalnie, a swoją traumą dzieli się z innymi.    


pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Paulina Smaszcz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy