Nie żyje Ron Dean. Gwiazdor kina zmarł w wieku 87 lat

Znany aktor Ron Dean odszedł w minioną niedzielę 5 października w wieku 87 lat. Przyczyna śmierci artysty do tej pory nie została ujawniona publicznie.

Wiadomo jednak, że aktor zmarł po południu, a w ostatnich chwilach życia mógł liczyć na wsparcie najbliższych.

"Odszedł dokładnie o godz. 16:00, po tym, jak jego ukochane siostry się pożegnały" - powiedziała partnerka aktora Maggie Neff w niedawnej rozmowie z Variety.

Tuż po pożegnaniu z siostrami u jego boku została jedynie ukochana Neff. Odejście ukochanego opisała dokładnie w rozmowie z mediami. Wspomniała o zaszczycie, którym obdarzył ją Dean na sam koniec.

"Trzymał się (...), aby pożegnać się ze swoimi siostrzyczkami. Potem zostaliśmy sami, a ja trzymałam go za rękę. On zaufał mi, gdy powiedziałam mu, że może odejść. Co za zaszczyt" - ujawniła ukochana aktora ze wzruszeniem.

Ron Dean zapisał się w pamięci fanów ikonicznymi kreacjami tworzonymi w filmach Johna Hughesa.

Przez lata wcielał się w postaci o silnym charakterze - grał twardych mężczyzn, pracowników służb, strażników prawa. Dużym zainteresowaniem cieszyła się jego rola ojca Andy'ego w "Klubie śniadaniowym" pokazanym publiczności w 1985 roku.

Siedemnaście lat temu miał okazję wystąpić również w filmie o Batmanie w reżyserii nagradzanego i szeroko docenianego reżysera Christophera Nolana.

Czytaj także:

Halo! Wejdź na halotu.polsat.pl i nie przegap najświeższych informacji z poranka w Polsacie.

Zobacz też:

Doniesienia w sprawie Kidman dotarły nad ranem. Hollywoodzka gwiazda rozwodzi się po 19 latach

Pogrążona w żałobie Kidman właśnie powiedziała "dość". Przekazano ważny komunikat

Doniesienia ws. Torbickiej potwierdziły się tuż przed weekendem. Nie ma wątpliwości