Michał Wójcik nie spodziewał się, że los zgotuje mu takie piekło. Gwiazdor kabaretu "Ani Mru Mru" kilka dni temu poinformował, że jego ukochana Jani zachorowała na nowotwór, ale nie stać ich na drogie leczenie.
Wójcik poprosił więc internautów o finansowe wsparcie i tak powstała specjalna zbiórka zorganizowana dla partnerki kabareciarza. Gwiazdor wyznał, że leczenie jest drogie, gdyż kosztuje około 150 tysięcy złotych.
Apel Michała Wójcika poruszył miliony internautów, którzy uzbierali wspomnianą kwotę w trzy dni. Teraz kabareciarz pojawił się w "Pytaniu na śniadanie", by osobiście podziękować ludziom za wsparcie duchowe i materialne.
"Chciałem podziękować. Bez państwa nie istnieję. Taka moja praca i pozycja w tym kraju. Liczy się każdy czas, każda minuta, sekunda i grosz. Nie spodziewaliśmy się. Czuję wsparcie. Natomiast jeszcze większe wsparcie czuje Jani" - powiedział gwiazdor w "Pytaniu na śniadanie".
Następnie Wójcik odczytał list napisany przez ukochaną partnerkę, ledwo powstrzymując się od płaczu.
"Jestem wdzięczna za każdy grosz i słowa wsparcia, bo to one dają mi siłę. Największe wrażenie zrobiła na mnie pomoc mentalna. Czytając wasze komentarze, popłakałam się. Poczułam napływ sił, których zaczynało mi brakować. Poczułam jakbym miała armię za plecami. Nie chcę opowiadać o swojej chorobie. Głęboko wierzę, że choroba przychodzi z jakiegoś powodu. Uszanujcie fakt, że chcę przejść proces leczenia w spokoju" - brzmiała treść poruszającego listu Jani.
Michał i jego ukochana nie chcą zbyt dużo opowiadać o szczegółach tragedii, jaka ich spotkała. Mamy nadzieję, że drogie leczenie przyniesie oczekiwane efekty i już niedługo para przekaże radosne wieści.
***Zobacz więcej materiałów wideo:
