Amerykańska aktorka i piosenkarka, Alyssa Milano (44 l.) zapoczątkowała niedawno akcję społeczną "Me Too", zachęcając, by osoby, które kiedykolwiek były molestowane wyjawiły to w mediach społecznościowych.
Akcja ma na celu ukazanie wielkości problemu, oraz wzajemnie wsparcie ofiar. Do akcji zaczęły przystępować gwiazdy, osoby publiczne, takie jak: Ilona Felicjańska, Paulina Młynarska, czy właśnie w końcu Martyna Wojciechowska.
W najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost" podróżniczka jasno opisała nieszczęśliwą sytuację, w której się kiedyś znalazła.
"Byłam bardzo młodą kobietą. Lekarz był docentem, teraz jest profesorem. Już wtedy był poważany, poleciła mi go rodzina. Ufałam mu, wierzyłam, że robi wszystko, żeby pomóc mi w problemie zdrowotnym. Przecież to znany lekarz - myślałam -nie mógłby mnie skrzywdzić, może mi się wydaje, może to moja wina? Jednak sposób, w jaki mnie badał, nie był związany z konieczną diagnostyką".
Dziennikarka przyznała także, że nawet po wielu latach, kiedy już była o wiele bardziej dojrzała niż wówczas, widok jej oprawcy dosłownie ją sparaliżował.
To wyznanie musiało sporo kosztować Martynę, która po latach odważyła się i w końcu opowiedziała swoją historię.
Zobacz również:
***Zobacz więcej materiałów wideo:
