Reklama
Reklama

Katarzyna Glinka zaręczyła się

Ten wieczór Katarzyna Glinka (41 l.) będzie jeszcze długo wspominać...

Gdy kilka dni temu wychodziła do pracy, niczego nie podejrzewała. Pojechała do stołecznego Teatru Kwadrat, gdzie zagrała w spektaklu "Czego nie widać". Była pełna widownia i owacje na stojąco. Nagle w kierunku aktorki ruszył mężczyzna z naręczem czerwonych róż.

- Było ich tak dużo, że zasłaniały połowę sylwetki. Szedł zdecydowanym krokiem. Kiedy podszedł do Kasi, padł na kolana i wręczył jej coś jeszcze, ale tego nie było już dobrze widać. Okazało się, że to jej ukochany, który poprosił ją o rękę - opowiada osoba z widowni.

Reklama

Aktorka była wzruszona, ale nie pochwaliła się pierścionkiem, tylko wtulona w Jarosława Bienieckiego zeszła ze sceny. Fanom pokazała zdjęcie kwiatów na Instagramie.

"Ależ to była sobota ....nie zapomnę nigdy Kochanie" - napisała pod fotografią. A Bieniecki zdradził: "183 róże po 183 dniach od pierwszej randki...".

Po tym romantycznym zakończeniu spektaklu brawa nie ustawały.

- Wszystko przygotował znacznie wcześniej. Ustalił szczegóły z nami. Wiedział kiedy ma wejść na scenę i miał pewność, że Kasia o niczym nie będzie wiedziała. Niespodzianka się udała - dowiadujemy się od jednego z pracowników Teatru Kwadrat.

Wspaniale widzieć Katarzynę Glinkę tak szczęśliwą. Jej ukochany jest prezesem firmy organizującej biegi ekstremalne i sześciokrotnym medalistą mistrzostw Polski w wyścigach długodystansowych. Połączyła ich sportowa pasja.

Aktorce starty w maratonach pomogły, gdy przeżywała żałobę po śmierci taty, a potem kiedy rozwodziła się po dziesięciu latach z Przemysławem, z którym ma 6-letniego dziś syna Filipa.

- Jestem dość silną i zdecydowaną kobietą. W pierwszej fazie znajomości to bardzo interesujące, a potem przeraża - mówiła o sobie gorzko Katarzyna w jednym z wywiadów. Jednak nie przeraziło to Jarosława Bienieckiego, który doskonale wie, czego chce, jest pewny siebie i bardzo zdecydowany. Aby zrealizować swoje marzenie i zająć się organizacją imprez biegowych, sporo zaryzykował.

- Sprzedałem 40-metrowe mieszkanie po babci i wykorzystałem całe swoje oszczędności - wyznał.

Udało mu się i podkreśla, że niczego nie żałuje i dzisiaj zrobiłby dokładnie tak samo. Bardzo dobrze rozumiał też obawy ukochanej, która nie wiedziała, jak jej syn zareaguje na nowego mężczyznę w jej życiu. On również miał sporo obaw, bo sam jest po rozstaniu i ma dwoje dzieci.

Szczęśliwie Jarosław przypadł do gustu Filipowi. Dla aktorki właśnie reakcja syna była najważniejsza. Dzisiaj już wie, że jest dobrze, docenia ten czas i spokojnie myśli o przyszłości. Oczywiście u boku narzeczonego, a wkrótce - kto wie - może męża.

***


Zobacz więcej:

Życie na gorąco
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy