Reklama
Reklama

Kamila Kamińska: W klasztorze odzyskuję spokój

​Kiedy pragnie pobyć w ciszy, wyjeżdża do Domu św. Faustyny w Ostrówku. Ostatnio miała okazję zagrać tę niezwykłą zakonnicę.

Nie była przebojowym dzieckiem, ale z czasem pokonała nieśmiałość. Dziś Kamila Kamińska (30 l.) jest jedną z najbardziej obiecujących polskich aktorek - znamy ją z seriali: "Barwy szczęścia", "Diagnoza" oraz filmu "Najlepszy".

Magazynowi "Dobry Tydzień" opowiada o wierze, sile miłości oraz dojrzewaniu jako kobieta.

Jak to się stało, że została pani harcerką?

Kamila Kamińska: - Byłam skryta, w czasie ustnych odpowiedzi tak bardzo się tremowałam, że dostawałam dwójki, bo nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Potem poznałam wspaniałą koleżankę, przy której zaczęłam się otwierać. Wstąpiłyśmy razem do drużyny. Szybko się okazało, że świetnie się tam odnajduję. Nie opuściłam żadnej zbiórki i wyjazdu. Czułam intuicyjnie, że harcerstwo dobrze na mnie działa, zaczęłam się tam rozwijać. Jestem idealistką, więc hasła: służba, braterstwo i praca nad sobą niezwykle mi imponowały.

Reklama

W końcu sama założyła Pani drużynę zuchową...

- Istnieje do dzisiaj! System, w którym starsi koledzy uczą młodszych, bardzo mi odpowiada. Moi wychowankowie są już dorośli, studiują i kształtują kolejne pokolenia. Jestem z nich dumna.

A wiara jest dla pani istotna?

- Ważna jest dla mnie od dawna. Bóg jest wielki, nadaje sens i prowadzi. Jeżeli Mu zaufamy. To jest nasz wybór. Jeśli Go nie wybieramy, też jest, czuwa. Gdy buduję z Nim relację, to moje życie w inny sposób się toczy: nie stresuję się niepotrzebnymi rzeczami, widzę sens w wielu początkowo niepojętych sytuacjach, inaczej patrzę na ludzi i czuję się dobrze ze sobą! Najtrudniej jest jednak zaufać. Czasami zwyczajnie, po ludzku, wydaje mi się, że wiem lepiej, wymyślam takie rzeczy, że On się może tylko śmiać. Wtedy na pomoc przychodzi cisza, zbawienna cisza.

Czytaj dalej na następnej stronie...

Co pomaga w odzyskaniu równowagi?

- Ja na przykład ostatnio uczestniczę w rekolekcjach w Ostrówku - "Kobiece Zanurzenie w Słowo". Czytamy, medytujemy Słowo Boże i kontemplujemy. Bardzo lubię ten czas, bo mogę wtedy złapać kontakt z samą sobą i oczywiście z Górą. Dzięki tym spotkaniom uspokajam cały chaos, który się w moim życiu dzieje, pogłębiam też relację z Jezusem. Staram się to robić na co dzień.

Wkrótce premiera filmu "Miłość i miłosierdzie". Jak się pani przygotowywała do roli Faustyny Kowalskiej?

- Przeczytałam "Dzienniczek" świętej Faustyny, starałam się zrozumieć, jak wygląda życie w zakonie, nauczyłam się także kilku śpiewanych modlitw. Udział w tym filmie to było dla mnie piękne przeżycie, poznałam wspaniałych ludzi, zdobyłam wiedzę oraz doświadczenie.

Z kolei kreacja Ewy w "Najlepszym" sprawiła, że poczuła się pani dojrzalsza.

- Rzeczywiście, bo grałam postać nieco starszą od siebie. Był to też czas, kiedy sporo rzeczy się działo - zrobiłam prawo jazdy, poczułam się pewniej jako kobieta, zajęłam się swoim życiem, własnymi finansami, założyłam firmę. Nabrałam pewności siebie. Myślę, że praca przy filmie "Najlepszy" się do tego przyczyniła. Przy jego realizacji poznałam Jerzego Górskiego - polskiego triathlonistę, mistrza świata w podwójnym Ironmanie, któremu ten obraz jest poświęcony. To niezwykły człowiek i osobowość.

Czytaj dalej na następnej stronie...

Film reżyserował Łukasz Palkowski, prywatnie pani narzeczony. Wspólna praca nie niesie konfliktów?

- Przede wszystkim nie przynosimy, w miarę możliwości, pracy do naszego życia, zachowujemy w tej kwestii zdrowe proporcje. Oczywiście, radzimy się siebie nawzajem. Jest też między nami ogromne zrozumienie, bo wiemy, o co w naszych zawodach chodzi.

Kiedy miłość się udaje?

- Wszystko zależy od tego, jak się ją rozumie. Kiedy ludzie się w sobie zakochują i rodzi się miłość, trzeba potem pracować nad tym, żeby ją utrzymać. Można to zrobić dzięki dobrej komunikacji i, jakby ujęli to lekarze, profilaktyce. Chodzi o to, żeby na bieżąco wyjaśniać wszelkie nieporozumienia i stawać w prawdzie przed tą drugą osobą. Warto dużo ze sobą rozmawiać, spędzać czas, wciąż się poznawać, budować dojrzalsze uczucie. Potem serwować na talerzach szczęścia na caaały świat!

Brzmi jak ideał?

- Podobno dla chcącego nic trudnego. Smacznego!

Jak spędza pani wolny czas?

- Uwielbiam podróże, ostatnio sporo wyjeżdżam zawodowo, ale mam też na koncie po części samotną, po części spędzoną z bratem wyprawę do Indii. Energetyzują mnie sytuacje, gdy mogę w wolności eksplorować nieznany teren, sama podejmuję decyzje i mogę się wykazać. Z sentymentem wspominam wspólną z przyjaciółmi i narzeczonym wycieczkę do Tajlandii, w wakacje pojedziemy do Szwecji. Na przełomie kwietnia i maja wyjeżdżam do Armenii na międzynarodowy festiwal monodramów "Armmono". Dzięki podróżom odpoczywam mentalnie i ładuję baterie.

Rozmawiała: Kinga Frelichowska


Dobry Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy