Do mety 50-kilometrowego, morderczego biegu Silesion Extreme Run dziennikarz dotarł ostatkiem sił, na kilkadziesiąt sekund przed końcem regulaminowego czasu. Ostatnich metrów nie przebiegł, a przeszedł, nisko pochylony, z rękami na kolanach, ciężko dysząc.
Kiedy chciała go przytulić roześmiana Julia Oleś (28 l.), odwrócił się od niej. Wolał nie pokazać ukochanej purpurowej od wysiłku, spoconej twarzy.
- Przez kilka godzin zdążyłem przekląć własną głupotę kilkadziesiąt razy. Żałować każdego kilometra, podczas którego nie czułem nic, poza bólem. I nie było w nim niczego metafizycznego, wzniosłego, uszlachetniającego. Po prostu bolało jak cholera. Mięśnie, stawy, brzuch - napisał po biegu dziennikarz. Czy jego serce to wytrzyma?
Wyczyn Kamila zaimponował wielu. - W wieku 50 lat zdecydował się pobiec najtrudniejszą, przeznaczoną dla wyczynowców, górską trasą, wytyczoną przez komandosów z Lublińca - mówi "Na Żywo" uczestnik imprezy.
Choć Durczokowi radzono zmierzyć się z krótszym dystansem i łatwiejszą trasą, on nie chciał o tym słyszeć.
- Do biegu trenował codziennie, od miesięcy. Przez pół roku był na specjalnej diecie dla sportowców - wyjawia jego znajomy.
Dodaje, że najbardziej do uprawiania sportu motywuje dziennikarza jego ukochana, ledwie o kilka lat starsza od jego syna. Julia była pod wrażeniem wyczynu swego partnera.
- Jestem z Ciebie tak dumna, że nie wiem, jak to ubrać w słowa - skomentowała na swoim profilu na Instagramie.
Zamieściła także film z ostatnich metrów biegu, z ledwie trzymającym się na nogach Durczokiem...
Pojawiają się opinie, że chcąc zaimponować Julii, Kamil forsuje się ponad miarę. Zapomina, że dwa lata temu trafił dwukrotnie do szpitala z poważnymi problemami z sercem, a 15 lat temu przeszedł chorobę nowotworową.
Lekarze zalecają mu uprawianie sportu, ale nie wyczynowego. Taki wysiłek może być niebezpieczny dla jego organizmu...
***
Zobacz więcej materiałów:
