Reklama
Reklama

Joanna Racewicz pokazała grób męża! "Obcy jest mi wyścig na piękniejsze wieńce i płomienniejsze znicze"

Joanna Racewicz (47 l.) uważa, że gdyby nie polska tradycja: "zastaw się, a postaw się", osoby sprzedające znicze i kwiaty nie liczyłyby dzisiaj strat. "Obcy jest mi wyścig na piękniejsze wieńce i płomienniejsze znicze, ale szanuję przekonania myślących inaczej" - pisze.

W piątek, tuż przed świętem zmarłych, premier Mateusz Morawiecki ogłosił, że od 31 października do 2 listopada cmentarze będą zamknięte. Powodem jest pandemia koronawirusa.

Decyzja rządu okazała się ciosem dla sprzedawców kwiatów i zniczy, którzy głównie w tym okresie mogli liczyć na sensowny zarobek.

Joanna Racewicz, która straciła męża w katastrofie smoleńskiej, współczuje handlarzom. Podkreśla jednak, że ona sama omija cmentarz 1 listopada i nie uczestniczy w "wyścigu szczurów na piękniejsze wieńce i płomienniejsze znicze". Uważa, że groby bliskich można przystroić dużo skromniej, przynosząc np. jarzębinę, kasztany czy muszelki. "Liczy się pamięć, symbol, gest. Płomień do nieba" - pisze na Instagramie.

Reklama

"Przykro mi z powodu strat każdego, kto przez rok wcześniej hodował chryzantemy i w ostatniej chwili dowiedział się, że para pójdzie w gwizdek. Możecie mnie Państwo odsądzić od czci i wiary, ale uważam, że nie byłoby problemu, gdyby nadwiślańska tradycja nie wymagała: 'zastaw się, a postaw się'. Gdyby wystarczyło nam położenie kamienia na nagrobku. Tak, jak robią starsi bracia w wierze" - czytamy.

Zdaniem dziennikarki na grobie można położyć również kamień, który jest wieczny i nie wypali się jak płomień. Można również zapalić światło w domach i sercach.

"Może więc dziś - wbrew tej nauce - zapalmy światła w domach i sercach. Niech z nich urośnie blask, który sięgnie świata, gdzie nie ma ocen, gniewu, żalu, grzechu i nienawiści. Dokąd kiedyś trafimy wszyscy. Oby. Do widzenia, do jutra" - kończy Racewicz.

pomponik.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama