Jarosław Kuźniar to teraz gorące nazwisko w branży medialnej. O jego odejściu z TVN-u rozpisywały się nie tylko opiniotwórcze tytuły, ale przede wszystkim prasa plotkarska. Większość osób nie mogła uwierzyć, że Kuźniar żegna się z miejscem, o którym marzy wielu młodych dziennikarzy. W dodatku po 10 latach pracy!
Kuźniar postanowił jednak postawić na siebie i swój rozwój. Zresztą od dłuższego czasu było po nim widać, że nie jest zadowolony z faktu, iż wylądował w śniadaniówce i rozmawia ze swoimi gośćmi o sposobach na bolesne miesiączki oraz upławy.
Zanim jednak dziennikarz trafił do "Dzień Dobry TVN", prowadził poranki w TVN24. Niestety, we wrześniu tamtego roku został od nich odsunięty. Kuźniar zdradził na łamach "Newsweeka", dlaczego przestał się już podobać swoim pracodawcom. Okazuje się, że szefom nie przypadł do gustu fakt, iż Kuźniar zaczął rozkręcać swoje biuro podróży oraz kilka innych projektów. Podobno szef kazał mu wybrać: albo program, albo biznes.
Kuźniar wybrał śniadaniówkę jako koło ratunkowe. Niestety, nie został tam mile przywitany. Jego koleżanka, Anna Kalczyńska, kilkukrotnie dawała wyraz swojej niechęci do dziennikarza. Mimo wszystko para prowadzących na wizji starała się zachować profesjonalnie. Kuźniar wręczył jej nawet na pożegnanie piękny bukiet róż w ostatnim programie, który razem poprowadzili.
Jak ujawnia tygodnik Lisa, moment odejścia dziennikarza z "Dzień Dobry TVN" nie zrobił na nikim wrażenia. Zaledwie garstka osób przyszła się z nim pożegnać.
Niektórzy uważają, że Kuźniar zrobił największą głupotę w swoim życiu odchodząc z miejsca, o którym marzą tysiące. On za to usilnie twierdzi, że to najlepsza decyzja, na jaką się zdobył. I choć wiele go to kosztowało, teraz jest przekonany, że w końcu nadszedł jego czas.
Będziecie za nim tęsknić?
Zobacz również:
(Veedo/x-news)
