Reklama
Reklama

Duńska blogerka urodziła trojaczki. Wcześniej wprawiła fanów w osłupienie

Duńska influencerka, Michella Meier-Morsi, urodziła trojaki. Blogerka na bieżąco relacjonowała ciążę, dzięki czemu fani mogli zobaczyć, jak powiększał się jej brzuch. Kiedy pokazała fotkę zrobioną na krótko przed porodem, obserwatorzy nie mogli uwierzyć w to, co widzą!

Michella Meier-Morsi do niedawna była mamą dwóch córek. Teraz ma już pięcioro dzieci!

Gwiazda Instagrama na bieżąco relacjonowała swoją ciążę bliźniaczą, nie ukrywając, że spodziewa się trojga pociech.

Dzieci przyszły na świat w połowie stycznia, jednak zanim to się stało, Michella zasypywała fanów fotkami ciążowymi. Jedna z nich szczególnie utkwiła im w pamięci. Powód?

Brzuch influencerki był tak spory, że niektórzy nie mogli uwierzyć w to, co widzą! Ona sama nie wstydziła się obnażać swojego ciała i fotografowała się dosłownie z każdej strony.

Reklama

Kiedy pociechy blogerki przyszły na świat, Michella Meier-Morsi postanowiła, że zacznie zdawać relację z "gubienia" pociążowych kilogramów.

Kontrowersyjne zdjęcia brzucha duńskiej blogerki

Ostatnio zamieściła fotkę, którą zrobiła sobie dziesięć dni po porodzie. Pozuje na niej w stroju sportowym, a na pierwszy plan wysuwa się wciąż nieco zaokrąglony brzuch. Blogerka najwyraźniej postanowiła normalizować ten temat, podobnie jak robiła to w trakcie ciąży.

Jak sama jednak przyznała, brzuch nadal jest "ciężki i bolesny". Następnie przeszła do anatomicznego opisu swoich narządów i ich pracy po tak ogromnym wysiłku dla organizmu, jakim jest ciąża mnoga.

Jak sama przyznała, boli ją nie tylko brzuch, ale całe ciało, nawet gdy oddycha!

Na szczęście jest pod opieką fachowych lekarzy, którym podziękowała za zaangażowanie i profesjonalną pomoc zarówno w trakcie ciąży, jak i po.

Fani z kolei podziękowali jej za niebywałą szczerość i normalizowanie ciała kobiecego i przełamywanie tabu.

Zobacz też:

Skandal w galerii handlowej. Orłoś ujawnia

Rekord zakażeń w Polsce. Wiceminister ujawnił dane

Zakażenie po kichnięciu. Nawet pięć minut po wyjściu z pokoju


pomponik.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy