Reklama
Reklama

Dominika Figurska i Michał Chorosiński: Trudny czas błądzenia!

Gdy była jeszcze uczennicą, ukojenie znajdowała w parafialnym elbląskim kościele.

"Zauważyłam, że otrzymuję wypraszane łaski" – mówi „Dobremu Tygodniowi” Dominika Figurska.

Chociaż rodzice nie byli praktykującymi katolikami, córka co tydzień uczestniczyła we mszy. Od dziecka marzyła, by zostać aktorką. Ale nie wybierano jej do przedstawień. Nie była ładna. W końcu dostała główną rolę. Wzbudziła zachwyt. Wtedy po raz pierwszy odczuła, że nie można się poddawać, trzeba walczyć. 

W szkole teatralnej w Krakowie poznała Michała Chorosińskiego. Ona była na pierwszym roku, on na czwartym. Zgodnie twierdzą, że była to miłość od pierwszego wejrzenia. Przez dwa lata nigdy się nie pokłócili. Cieszyła się, że wyznają te same wartości. Razem chodzili do kościoła. Michała zachwyciła jej spontaniczność. Gdy Dominika skończyła studia, pobrali się. Sakrament małżeństwa miał być solidnym fundamentem dla przyszłej rodziny. 

Reklama

"Aktorka była przekonana, że nic złego nie może im się przytrafić. Jest przecież lepsza od innych, bo chodzi do kościoła. Gardziła niewiernymi małżonkami" - czytamy w tygodniku.

Dziś Dominika mówi, że jej pozorna świętość nagle się wypaliła, bo Bóg chciał nauczyć ją pokory. 

Gdy na świecie były już Anastazja (12 l.) i Matylda (10 l.), małżonkowie zaczęli się od siebie oddalać. Aktorka cztery dni w tygodniu spędzała w podróży. Z teatru jeździła na plan filmowy. W przelocie mówili sobie z Michałem „cześć”. Stawali się dla siebie obcy. Mieszkali w trzydziestometrowej kawalerce. Nie było drugiego pokoju, w którym można by było odpocząć od dziecięcych krzyków. Przestała czuć się adorowana przez męża.Była zmęczona nadmiarem obowiązków. W końcu poznała innego mężczyznę, muzyka. 

Rozstała się z mężem, zaplanowali rozwód. Z czasem jednak zaczęły w niej narastać wątpliwości. Tęskniła za sakramentami. Widziała, jak cierpią dzieci. Córki chciały, by tata wrócił. Czuła niepokój, że łamie przysięgę małżeńską. Pewnego dnia poszła do kościoła. Patrzyła, jak inni przyjmują komunię. Po mszy przypadkowo zobaczyła na jednym ze stoisk „Dzienniczek” siostry Faustyny. Nie znała go wcześniej. Na przypadkowej stronie przeczytała zdania, jak uznała, skierowane do niej. O Bożym Miłosierdziu, o przebaczeniu grzesznikom. Słowa te tak nią wstrząsnęły, że postanowiła ratować swoje małżeństwo. 

Odeszła od nowego partnera. Ale Michał zaczął już układać sobie życie z inną kobietą. Modliła się o jego powrót. Pojechała na rekolekcje Odnowy w Duchu Świętym. Potem, już oboje wybrali się do grobu papieża Polaka. 

Dominika uratowanie swojego małżeństwa nazywa dziś cudem. Zaraz po tym, kiedy do siebie wrócili, okazało się, że jest w ciąży. W 12 tygodniu lekarz sugerował, że dziecko może mieć zespół Downa, ale oni nie chcieli słyszeć o aborcji. Józio (8) urodził się zdrowy. Potem na świecie pojawili się jeszcze Piotr (4) i Jan Paweł (1). Ostatni synek nosi imię świętego, przy którego grobie w Watykanie modlili się o uratowanie małżeństwa. Urodził się dwa dni po kanonizacji Ojca Świętego. 

"Gdyby nie moja rodzina, mój mąż i moje dzieci, byłabym zupełnie innym człowiekiem. Obawiam się, że dużo mniej szczęśliwym. Rodzina jest dla mnie najważniejsza. Daje radość, spełnienie, wyzwala dobro. Mamy z mężem ten sam cel: właściwe wychowanie naszych dzieci" – podkreśla. 

Dlatego chodzą do szkół prowadzonych przez siostry zakonne. Wierzy, że jeśli zaszczepi im istotne wartości, to łatwiej będzie odnaleźć drogę, jeśli w życiu pobłądzą. 

Dziś Figurska kieruje się słowami: „Jeśli rodzice dają dzieciom Boga, dają wszystko”.

Dobry Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Dominika Chorosińska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy