Robert Biedroń nigdy nie krył się ze swoim homoseksualizmem. Jako pierwszy otwarcie homoseksualny polityk został posłem, startując z listy Ruchu Palikota. Od wielu lat jest w związku z Krzysztofem Śmiszkiem, doktorem nauk prawnych, specjalizującym się w prawach człowieka.
Śmiszkowi nie dane było samodzielne „wyjście z szafy”. Wyciągnęła go pod przymusem pełnomocniczka do spraw równego traktowania w rządzie Donalda Tuska, Elżbieta Radziszewska. Jak wspomina Śmiszek w rozmowie z „Kulturą Polityczną”, nastąpiło to dość brutalnie:
Chcąc zdyskredytować moje kompetencje jako prawnika, wyautowała mnie podczas wywiadu telewizyjnego. Z dzisiejszej perspektywy widać, że to był stracony czas, daliśmy się oszukać PO.
Kiedy Śmiszek, za przykładem swojego partnera, postawił na karierę polityczną i w 2019 roku dostał się do Sejmu, startując z listy SLD we Wrocławiu, miał już przetarte przez Biedronia szlaki. Jak wspomina:
Pamiętasz ten rechot połowy posłów, gdy on na pierwszym posiedzeniu użył sformułowania, że coś jest „poniżej pasa”? Innych skojarzeń z gejem niż seksualne być nie mogło. Tymczasem dziś nawet przez zajadłych homofobów jestem traktowany bardziej po ludzku, nie jestem dziwolągiem w Sejmie, a Robert przez pierwszy okres właśnie tak funkcjonował i musiał to przyjąć na klatę. Dziś nawet jak Beata Kempa dywaguje, czy ja jestem żoną czy mężem dla Roberta, nie pada to na żyzną glebę, spotyka się z potępieniem.
Tymczasem prawicowi politycy wciąż straszą rzekomą „ideologią LGBT”, która, ich zdaniem, zagraża rodzinom, a Michał Wawer z Konfederacji twierdzi nawet, że edukatorzy seksualni siłą wciskają dzieciom „środki farmakologiczne, żeby zmieniać ich płeć bez wiedzy i zgody rodziców i lekarzy".
Robert Biedroń i Krzysztof Śmiszek o osobach LGBT
Zdaniem Biedronia, argumenty, stosowane przez prawicowych polityków w walce z osobami LGBT są skutecznym straszakiem, póki większość osób nieheteronormatywnych nadal ukrywa swoją orientację seksualną. Jak przekonują, jedynie masowe „wyjście z szafy” sprawi, że reszta obywateli zauważy, że osoby LGBT są takimi samymi ludźmi, jak inni. Jak przekonuje polityk:
Społeczność LGBT w Polsce musi zrozumieć, że robienie z nas kozła ofiarnego jest skuteczne tylko dlatego, że wielu z nas wciąż siedzi w szafach. Gdy się masowo wyemancypujemy, wyzwolimy, PiS nie będzie w stanie nami straszyć – społeczeństwo będzie wiedziało, że nie jesteśmy żadnym realnym zagrożeniem, bo po prostu ludzie będą nas znali. PiS i wszelkie inne partie nieustannie robią badania opinii publicznej i jeśli dostrzegają jakiś temat, który dzieli społeczeństwo, to go podkręcają. Szczują, tworząc zagrożenie, którego realnie nie ma.
Jak dowodzą sondaże, w kwestii praw osób LGBT społeczeństwo jest podzielone. Z jednej strony poparcie dla Marszów Równości rośnie, a z drugiej – nie przekłada się to na konkretne poparcie polityczne. Zdaniem Śmiszka, problem tkwi w samej społeczności LGBT, która trochę pogubiła się w swoim przekazie:
Społeczność LGBT jeszcze nie do końca zrozumiała, że musimy myśleć i działać politycznie. Ale przynajmniej jesteśmy już na tej drodze. Kilka lat temu o równości małżeńskiej na poważnie mówili tylko aktywiści. Dziś już tak nie jest – w czerwcu 2020 roku złożyliśmy jako Lewica projekt ustawy o równości małżeńskiej. Oczywiście nawet nie był przez Sejm jeszcze dyskutowany, ale przynajmniej znalazła się już grupa parlamentarzystów gotowa taki projekt poprzeć.
Jak wyjaśnia Biedroń, kluczowe jest przekonanie Polaków, że geje i lesbijki nikomu nie zagrażają i nie są żadną wywrotową grupą, tylko zwykłymi, ludźmi, jak on i Krzysztof, wiodącymi normalne, tradycyjne życie. Jak ujawnili kilka lat temu w wywiadzie dla „Vivy”, jak każda para kłócą się o podział obowiązków domowych i o poobiednie drzemki, które Robert uwielbia, a Krzysztof nie za bardzo. Jak przekonuje Biedroń:
Gdy jakąś grupę odczłowieczasz, to chcesz ukryć fakt, że taki Biedroń, jak by nie było osoba LGBT, jednak jest normalnym człowiekiem. Wolisz prezentować LGBT jako bezimienną, złowrogą masę. Jak miałbyś ludzi przestraszyć mną i Krzyśkiem? My funkcjonujemy jak zwykła, chyba nawet dość konserwatywna rodzina, tyle że bez równych praw.
Trudno odmówić im logiki… Otwarte pozostaje pytanie , czy w polskim społeczeństwie taka metoda się sprawdzi.
Cały wywiad można znaleźć w książce "Ludzie nie ideologia" Bartosza Żurawieckiego wydawnictwa "Krytyka Polityczna"








