Anna Lewandowska lubi podkreślać, że mimo majątku szacowanego na prawie 600 milionów złotych, którego dorobiła się z Robertem, zna smak biedy. Doświadczyła jej w dzieciństwie, gdy ojciec porzucił rodzinę. Po jego odejściu sytuacja finansowa Ani, jej mamy i brata stała się tak trudna, że musiał pomagać im Caritas, a przyszła milionerka chodziła z dziurawych butach.
To, jak twierdzi Lewandowska nauczyło ją oszczędności. Nawet, gdy jej mąż zaczął dobrze zarabiać w niemieckim klubie, Ani ciągle szkoda było pieniędzy na drogie torebki. Na szczęście z czasem jakoś się do nich przekonała. Teraz nie musi już patrzeć na ceny na metkach, ale to jeszcze nie znaczy, że jej stylizacje można uznać za bezbłędne.
Dubajska wpadka Anny Lewandowskiej
O tym, że drogo nie zawsze znaczy gustownie, przekonała się po tegorocznej gali Globe Soccec Awards 2021, na której towarzyszyła mężowi w wartej 30 tysięcy złotych sukni Dolce&Gabbana. Oberwało jej się za to od stylistki Karoliny Domaradzkiej, która dała do zrozumienia, że za takie pieniądze oczekiwałaby bardziej porażającego efektu. Jak oceniła w rozmowie z Wirtualną Polską:
Nie widzę tu różnicy pomiędzy sukienką weselną, tylko może w odrobinie dłuższym fasonie, z doszytym z tyłu do sukienki ogonie. Nie ma efektu "wow"
Zganiona Lewandowska, zamieszczając zdjęcia z Dubaju, gdzie postanowili z Robertem spędzić kilka dni po gali, tym razem postawiła na odważniejszą kreację, eksponującą nogi. Sukienka z drapowanym dołem pochodzi z kolekcji polskiej marki Le Prive i jest znacznie tańsza niż ta, którą Ania wybrała na galę, bo kosztuje „zaledwie” 800 złotych.
Tym razem jest efekt „wow”?
Zobacz też:
Afera na Zanzibarze z polskimi gwiazdami. Jest oświadczenie fundacji
Wardęga o zarobkach Friza i Wersow
Kukiz nie wyklucza startu z list PiS. Stawia warunki
***
