Afera rozpętała się po tym, jak do sieci wyciekły zdjęcia Rubik dla francuskiego "Vogue’a", na których pozuje ona w obszernym swetrze i luźnych skarpetach.
"Wygląda jak ofiara Auschwitz" - pisali internauci. Jeden z nich poszedł nawet dalej i umieścił Anję pośród więźniów obozu.
Głos postanowiła zabrać również dietetyczka, podkreślając, że przy wzroście 180 cm prawidłowa waga to ok. 63 kilogramy, a Rubik cierpi na bardzo dużą niedowagę.
Słowa te tak zdenerwowały Lucynę Szymańską, szefową agencji modelek D'Vision, że wydała oświadczenie w tej sprawie na łamach "Flesza".
Kobieta twierdzi, że media szukają sensacji, stąd oskarżenia o anoreksję. Nie zamierza jednak podawać do wiadomości publicznej jadłospisu, bądź wyników badać Anji Rubik.
"Wystarczy logicznie pomyśleć. Ktoś, kto mówi o anoreksji, powinien zapoznać się dobrze z tematyką tej choroby, zanim po raz kolejny oskarży bez sensu Anję czy inne modelki" - wścieka się.
"Opublikowana w jednym z pism wypowiedź dietetyka, że Anja przy tym wzroście powinna ważyć 13 kilo więcej, nie ma sensu. Waga i wzrost to indywidualna rzecz. (...) Każdy ma swój rozum i prawo wyboru. Anja jest modelką i musi mieć taką figurę. Tego oczekują od niej projektanci, bo szyją w takim, a nie innym rozmiarze ubrania w kolekcji" - tłumaczy Szymańska.
Sama zainteresowana wyznaje, że gdyby miała anoreksję, nie byłaby w stanie pracować. "Nie dałabym rady intensywnie podróżować. A życie topmodelki to nieustanna zmiana miejsc" - mówi.
Problemu nie widzi również mąż Anji, tłumacząc, że "seks z nią jest cudowny".
