Żmijewski zeznawał przeciwko Szapołowskiej?
Ku końcowi zbliża się trwający od kilku miesięcy proces Grażyny Szapołowskiej (59 l.) i Jana Englerta, dyrektora Teatru Narodowego.
Aktorka walczy o przywrócenie do pracy po tym, jak została dyscyplinarnie zwolniona z powodu niestawienia się na spektaklu "Tango" - w tym czasie uczestniczyła w nadawanym na żywo show "Bitwa na głosy".
Englert uznał, że dla aktorki ważniejszy okazał się występ w telewizji, co - jego zdaniem - jest niezgodne z etyką.
Gwiazda poczuła się pokrzywdzona, dyskryminowana i skierowała sprawę do sądu, twierdząc, że w placówce państwowej nie powinno się stosować kryteriów "równy i równiejszy". Nawiązała tym samym do roku 2008, kiedy Beata Ścibakówna, żona Englerta i pracownik Teatru Narodowego, biorąc udział w programie "Gwiazdy tańczą na lodzie", dostała zezwolenie na chałtury w programie telewizyjnym. Na występy Szapołowskiej Englert nie wyraził zgody.
Ostatnim świadkiem w sprawie był Artur Żmijewski. Oto, co zeznał:
"Byłem na etacie w Teatrze Narodowym od 1998 do 2010 roku i każdorazowo musiałem uzyskiwać zgodę dyrektora Englerta na podjęcie takich zajęć poza macierzystym teatrem. Generalnie za dyrekcji Jana Englerta jest trudniej o taką zgodę, niż za poprzedniej dyrekcji" - stwierdził aktor, który polubownie rozwiązał umowę z teatrem, by skupić się na serialu "Ojciec Mateusz".
Ogłoszenie wyroku odbędzie się 28 września.
RB
39/2012