Reklama
Reklama

Anna Dymna do dziś pamięta tamtą spowiedź! Z kościoła wybiegła z płaczem!

Anna Dymna (66 l.) włożyła wiele trudu, by zmarły mąż doczekał się katolickiego pogrzebu...

Kiedy wróciła do domu 12 lutego 1978 roku, ukochany mąż leżał w kuchni i już nie żył. Anna Dymna (66 l.) popadła w rozpacz.

W Wiesławie Dymnym (†42 l.) była szaleńczo zakochana, choć zdawała sobie sprawę z jego choroby alkoholowej. 

Pobrali się sześć lat wcześniej. Gdy odszedł, mimo ogromu tragedii, musiała zająć się sprawami związanymi z pogrzebem.

O tamtych bolesnych chwilach po raz pierwszy opowiedziała w książce "Anna Dymna. Warto mimo wszystko".

"Cierpiałam nie tylko na skutek tego, że Wiesiu umarł. Kiedy po śmierci poszłam do spowiedzi, dowiedziałam się przedziwnych rzeczy, że z kościoła wybiegłam z płaczem. Okazało się, że mojemu mężowi nie przysługuje pogrzeb katolicki, ponieważ nie mieliśmy ślubu kościelnego" – wyznaje.

Reklama

Aktorce, która zawsze była osobą wierzącą, zależało na katolickim pochówku. Z Dymnym wzięli tylko ślub cywilny, bo on już wcześniej był żonaty. 

W dniu próby w jej życiu pojawił się ksiądz Mieczysław Maliński (†93 l.), rektor kościoła sióstr Wizytek w Krakowie i przyjaciel Karola Wojtyły. 

"Poznał mnie z nim Piotr Skrzynecki. Ksiądz Mieczysław przyjaźnił się z ludźmi Piwnicy pod Baranami. To właśnie on odprawił mszę świętą za Wiesia i poprowadził jego pogrzeb na cmentarzu Salwatorskim w Krakowie" – opowiada Dymna.

Od tego czasu datuje się jej przyjaźń z duchownym. Mogła na niego liczyć w tych pierwszych miesiącach, kiedy bardzo cierpiała po stracie męża.

Godzinami wystawała pod oknami domu, w którym mieszkała z ukochanym i czekała na światło w oknach. Potrafiła też dzwonić do drzwi własnego mieszkania w nadziei, że Wiesiu otworzy. 

"Rozpacz po stracie Dymnego graniczyła u mnie z obłędem" – wyznaje. 

Miała wtedy 27 lat. Ksiądz Maliński otoczył ją serdeczną opieką i bardzo pomagał. 

"Jadł ze mną obiady, rozmawiał. Po prostu ze mną był. Widział, w jakim jestem stanie. Zaproponował nawet, że mogę zamieszkać w klasztornej celi. Pozostanie na zawsze moim wielkim autorytetem" – mówi aktorka. 

Zapytana, czy po śmierci męża straciła wiarę w Boga, odpowiada z przekonaniem: "Mojej wiary w Boga nie zaburzy żaden człowiek ani zdarzenie".

Dobry Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Anna Dymna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy