Reklama
Reklama

Znajomi Marty Kaczyńskiej pełni obaw. Chodzi o jej małżeństwo!

Zaledwie w lipcu powiedzieli sobie tak, mają synka. Do szczęścia brakuje im jednak czasu razem.

Z niecierpliwością odlicza dni do wizyt męża. Wtedy wreszcie jej bliscy są w komplecie.

Marta Kaczyńska (38) może przytulić się do Piotra, pójść na spacer z nim i ich synkiem, zjeść wspólny posiłek. Takiej rodziny zawsze pragnęła i taką zapamiętała z dzieciństwa.

Niestety, ma ją jedynie przez kilka dni w tygodniu. Potem małżonkom zostają tylko pełne tęsknoty telefony.

Poznali się na zawodach hippicznych. Od razu między nimi zaiskrzyło. Marta nie mogła oderwać wzroku od przystojnego, szarmanckiego biznesmena, ona także zrobiła na nim wrażenie. 

Reklama

Odkryli, że wiele ich łączy. Pragnęli spędzać ze sobą każdą wolną chwilę. On posyłał jej bukiety kwiatów, wciąż o niej myślał.

Złapał się na tym, że szuka kolejnych pretekstów, by odwiedzić Sopot. Spacerując po molo, wyglądali jak para zakochanych nastolatków, zawsze trzymali się za ręce lub czule obejmowali.

Prawniczka dawno nie czuła się tak szczęśliwa. Gdy okazało się, że jej córki polubiły Piotra, uwierzyła, że to ten jedyny i że pokonają wszelkie przeszkody.

A tych nie brakuje. Szybko dopadła ich szara rzeczywistość. Oboje dźwigają spory bagaż. Piotr ma trójkę dzieci z poprzedniego małżeństwa, Marta również wychowuje dwie nastolatki: 15-letnią Ewę i 11-letnią Martynkę ze związku z Marcinem Dubienieckim.

Czytaj dalej na następnej stronie...

Życie prawniczki toczy się w Sopocie. Tam mieści się pełne wspomnień mieszkanie po jej zmarłych tragicznie rodzicach oraz kancelaria. Dziewczynki uwielbiają swoje szkoły, mają przyjaciół, chodzą na zajęcia pozalekcyjne. W Trójmieście mieszka też ich tata. 

Piotra w stolicy trzymają interesy, prowadzi szkołę jeździectwa. W Warszawie uczą się jego pociechy, z którymi pragnie mieć jak najczęstszy kontakt. Dlatego, choć małżonkowie bardzo za sobą tęsknią, zdecydowali się na związek na odległość.

Z każdym miesiącem są jednak coraz bardziej znużeni. Marta chciałaby, by ktoś czasem w nocy utulił jej synka, pomógł rozwiązać codzienne domowe spory czy choćby zrobił zakupy. 

Piotr z kolei marzy, by w końcu poczuć się gdzieś u siebie. Jest rozdarty między żoną i synkiem, a dziećmi mieszkającymi ze swoją mamą w Warszawie.

Większość czasu spędza w drodze i czuje się już zmęczony. Teraz, po miłych świątecznych dniach spędzonych razem z ukochaną, jest mu jeszcze trudniej wracać do pustego mieszkania w stolicy… 

Jego znajomi są pełni obaw. 

"Zastanawiam się, jak długo Piotr wytrzyma to życie w rozjazdach" – zdradza "Dobremu Tygodniowi" kolega biznesmena.

Czy dzielące ich kilometry nie położą się cieniem na małżeństwie?

***


Dobry Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy