Reklama
Reklama

"Zdrowie pięknych dziewczyn i twoje, Agnieszka". Chylińska nie potrafi zapomnieć

Stworzyli rockową mieszankę wybuchową, która wcześniej czy później musiała eksplodować. On, Grzegorz Skawiński, stary wyjadacz, z karierą w legendarnym zespole Kombi, i ona, pełna kompleksów 18-letnia zaledwie Agnieszka Chylińska, która tuż przed maturą rzuciła szkołę i wbrew wszystkim postanowiła zostać piosenkarką.

Razem, jako grupa O.N.A., nagrali pięć albumów studyjnych, z których każdy zyskał status złotej lub platynowej płyty.

- Zdobyliśmy wszystkie możliwe nagrody (w tym pięć Fryderyków, red.), graliśmy po 260 koncertów rocznie - wyliczała Chylińska, która z dnia na dzień stała się gwiazdą. Ale rozgłos zawdzięczała nie tylko talentowi.

Reklama

Stała się symbolem buntu jej pokolenia. Miała temperament, niewyparzony język, prowokowała skandale. Takie jak ten na gali rozdania Fryderyków w 1997 r., kiedy odbierając jedną z nagród dla zespołu, zwróciła się do nauczycieli ze swej dawnej szkoły słowami: "Fuck off! Nienawidzę was!".

- Zrobił się szum. W ciągu paru dni sprzedaliśmy 50 tys. płyt! To był ten przypadek, kiedy skandal pomógł w promocji płyty i zespołu - wspominał basista O.N.A. Waldemar Tkaczyk.

W tempie superekspresu

Jeszcze kilka lat wcześniej była grzeczną dziewczynką, dorastała w ciepłym rodzinnym domu w Dolnym Sopocie, a w niedzielę chodziła przykładnie z rodzicami do kościoła. W 1994 r., kiedy była w III klasie liceum, wytypowano ją do reprezentowania szkoły na festiwalu piosenki francuskiej. Zajęła trzecie miejsce, ale wychowawczyni była wściekła:

- Tyle prób i tylko trzecie? Miałam w plecy 260 godzin i nie dostałam promocji do IV klasy. Pomyślałam: "pieprzyć to". Aparat Kodaka, który wtedy wygrałam, mam do dziś - wspomina Agnieszka.

Dzięki udziałowi w tym konkursie poznała swój pierwszy zespół - Second Face. Wkrótce razem występowali w kultowych klubach Trójmiasta, "Medyku" i "Żaku". Rodzice nie chcieli słyszeć o śpiewaniu, ale jej nie dało się już powstrzymać.

W dzienniku, który pisała od 12. roku życia, nabazgrała wtedy: "Panie Boże, bardzo Cię proszę, żebym została słynną piosenkarką przed maturą, bo nie chcę jej zdawać". I prośba ta została wysłuchana.

W 1994 r. na jednym z koncertów Agnieszkę zauważył Zbigniew Kraszewski, były perkusista grupy TSA. Zaprosił na próbę zespołu utworzonego przez byłego lidera grupy Kombi Grzegorza Skawińskiego. Odrzuciła ofertę, była wtedy zakochana w chłopaku z Second Face. Po pół roku muzyk ponowił ofertę. Wahała się, w końcu przekonał ją starszy brat Wawrzyniec.

Już po kilku próbach wiedziała, że wygrała los na loterii, a liderzy zespołu nie mogli uwierzyć, że taki diament przypadkiem wpadł im w ręce. - Po tygodniu mieliśmy repertuar na płytę. Trzy nowe piosenki były z moimi tekstami. Porównując moje życie do jazdy pociągiem, mogłam w końcu wsiąść do superekspresu - mówiła Chylińska.

Wkrótce Skawalker przekształcił się w O.N.A. Pół roku później wystąpili na festiwalu w Opolu. Machina ruszyła. Płyta za płytą. Bez wytchnienia.

- Zespół był całym moim światem, zastępował przyjaciół, rodzinę, nie potrzebowałam do życia nic więcej. I nic więcej nie miałam - mówiła Chylińska.

I nagle 27 stycznia 2003 r. w mediach obwieszczono, że grupa O.N.A "z powodu rozbieżnych wizji artystycznych" kończy działalność. Pożegnalny koncert odbył się 16 marca, a tuż po nim na rynku pojawił się ich ostatni album - składanka największych hitów pod wymownym tytułem "To naprawdę już koniec 1995-2003".

Czytaj dalej na następnej stronie...

Ona też łyskacza piła...

Dlaczego jej drogi z Grzegorzem Skawińskim się rozeszły? I to, jak się później okazało, w atmosferze wzajemnych oskarżeń? Agnieszka twierdziła, że "poświęciła wszystko dla zespołu, w którym nigdy nie czuła się dobrze". Koledzy z kolei odpłacali, nazywając ją "za głośno szczekającym psem". Wokalistka wiele razy dawała do zrozumienia, że poszło o to, że jej nie dopilnowali i spokojnie patrzyli, jak stacza się na dno.

A życie prowadzili wtedy rzeczywiści burzliwe, co Skawiński z Tkaczykiem opisali ze szczegółami w wydanej w ubiegłym roku książce "Królowie życia":

- Byliśmy megarozrywkową ekipą, czyste szaleństwo. Zatrzymało się na koksie. I nic innego nie braliśmy, trawki też nie paliliśmy. No, może przydarzyło się LSD parę razy. I morze alkoholu, to na pewno! A Agnieszka? Dziewczyna też łyskacza piła, nie odstawała specjalnie.

Z czasem przestali się dogadywać nie tylko towarzysko, ale i zawodowo. - Ja chciałam grać ostrą muzę, oni zaczęli myśleć o powrocie do klimatów Kombi. Nie mam do nich żalu. Każdy ma prawo realizować się, jak chce. Myślę też, że faceci w tym wieku chcą stagnacji, a ja chciałam wyzwań - przyznała.

- Nie wszyscy zaakceptowali to, że Agnieszka nie ma już 18 lat i ma ochotę realizować siebie - dodawała.

Skawiński dziwił się zarzutom Chylińskiej i zapewniał, że dziewczyna miała w zespole "warunki szklarniowe" - Skakaliśmy wokół niej - twierdził. - Oddzielna garderoba, bo to kobieta, specjalne traktowanie, najlepsze hotelowe pokoje. I w którymś momencie poczuła, że jest gwiazdą i ma władzę. W pewnym momencie napięcie między nami było naprawdę silne.

Ona jednak czuła się niedoceniana przez kolegów. - Po każdej nagrodzie powtarzano mi, że ten sukces nie jest dzięki mnie, więc żyłam w przeświadczeniu, że niewiele potrafię. Kiedy zjawiłam się w zespole, miałam 18 lat, od początku przydzielono mi rolę dziewczynki, która nic nie umie i musi się wiele nauczyć - wspominała z goryczą.

Dochodziły do tego drobne złośliwostki. - Był czas, kiedy ważyłam ponad 70 kg, miałam krzywe zęby. Chłopaki przy wódce wznosili toasty: "Zdrowie pięknych dziewczyn i twoje, Agnieszka!". To mnie bolało, ale oczywiście krzyczałam: "Zdrowie!". Zresztą, kiedy cierpiałam, nieźle mi szło pisanie tekstów - wspominała.

Zakopali toporki?

Po rozstaniu próbowali sił na własną rękę. Bez większych sukcesów. Skawiński z kolegami powołali do życia zespół Kombii, a Agnieszka - grupę Chylińska, która po nagraniu w 2004 r. jedynej płyty "Winna" zakończyła działalność.

Zniknęła wtedy z show-biznesu na cztery lata. Potem była nowa miłość. - Dzięki niej miałam odwagę, żeby zakończyć toksyczny rozdział w moim życiu i zacząć nowy. Skromnie, w wynajmowanym mieszkaniu. Okazało się, że można przeżyć za 20 zł dziennie - mówiła.

Przez kolejne lata Chylińska i Skawiński omijali się szerokim łukiem, nagrywali płyty, koncertowali (ale nigdy razem), a ona wciąż nie kryła urazy do byłych kolegów z zespołu. Coś się zmieniło 6 lat temu.

W programie Kuby Wojewódzkiego Skawiński mówił: - Zakopaliśmy wojenne toporki i jesteśmy z Agą otwarci na przyszłość. Ale na słowach się kończyło. On wrócił do pracy nad kolejną płytą, a ona - do pisania książek dla dzieci (ma ich na koncie już cztery), a później - do sędziowania w telewizyjnym show "Mam talent".

Wydawało się, że do przełomu doszło w 2014 r., podczas festiwalu w Sopocie, gdzie Chylińska świętowała 20-lecie kariery na estradzie. Ku zaskoczeniu widzów, kiedy zaczęła śpiewać piosenkę "Kiedy powiem sobie dość", u jej boku niespodziewanie stanęli Grzegorz Skawiński i Waldemar Tkaczyk.

- Jak was widzę, to chce mi się żyć - powiedziała i uściskała dawnych kolegów. - No i stało się... - napisał po koncercie Skawiński na Facebooku. A fani zaczęli spekulować, że może O.N.A. wróci na scenę. Razem pojawili się jeszcze na koncercie w Gdańsku z okazji 40-lecia zespołu Kombi.

Zadra jakaś wciąż jednak tkwi i wokalistka nie potrafi zapomnieć dawnych czasów. - Otaczałam się ludźmi, którzy zajmowali się tym, żeby z tej gówniary trzepać hajs, a nie dbać o jej psychikę i wnikać, czy ona to przeżywa, czy nie. Pierwsze depresje, załamania, próby samobójcze, to były pierwsze lata O.N.A. - podsumowała Agnieszka Chylińska.

Nostalgia
Dowiedz się więcej na temat: Agnieszka Chylińska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy