Reklama
Reklama

Weronika Rosati o przemocy w szkole filmowej: "Kazał szczekać, udawać zwierzęta"

Weronika Rosati (38 l.) jest absolwentką Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi. Aktorka podczas rozmowy z Karoliną Korwin-Piotrowską w książce "Wszyscy wiedzieli" ujawniła kulisy edukacji opartej na przemocy i mobbingu. "Wydawało mi się, że chodzi tam o aktorstwo filmowe, ale tamtejsze metody niewiele miały z filmem wspólnego" - wyznała w wywiadzie.

Wyższa Szkoła Filmowa, Telewizyjna i Teatralna im. L. Schillera w Łodzi, nazywana potocznie "łódzką filmówką", co roku wypuszcza na rynek mnóstwo utalentowanych aktorów, reżyserów, operatorów filmowych czy producentów.

Do jej najwybitniejszych absolwentów należą między innymi Andrzej Wajda, Roman Polański, Krzysztof Kieślowski, Stanisław Bareja, Małgorzata Szumowska czy Wojciech Smarzowski. Okazuje się, że droga przygotowania studentów do pracy w branży filmowej wcale nie była usłana różami, mimo ogromnej radości z szansy na naukę w tak prestiżowym miejscu. 

Reklama

Anna Paliga w marcu 2021 roku wywołała do tablicy wykładowców, którzy mieli dopuszczać się w jej murach przemocy zarówno fizycznej, jak i psychicznej. Nagłośniła w mediach kwestie mobbingu, publicznego upokarzania i wykorzystywania seksualnego. Wielu uczniów musiało przez to udać się później na terapię. 

Aktorka w swoim liście ujawniła, że na wydziale aktorskim panowało przekonanie, że młodych należy "łamać" i "przyzwyczajać do zaciskania zębów", co pomoże im w tym zawodzie. Kilkadziesiąt innych studentów potwierdziło zarzuty absolwentki.

Weronika Rosati szczerze o przemocy w szkole filmowej

W książce "Wszyscy wiedzieli" Karolina Korwin-Piotrowska zebrała historie od byłych uczniów "filmówki", profesorów, członków władz oraz psychologów. Wśród nich znalazła się m.in. Weronika Rosati.

Aktorka szczerze opowiedziała o przykrych wspomnieniach z nauki w Łódzkiej Szkole Filmowej. W wywiadzie opisała doświadczenia z "fuksówki" - wówczas nie miała nawet pojęcia, na czym polega ta "tradycja". Szybko okazało się, że głównie na dręczeniu i upokarzaniu młodszych kolegów przy pełnej akceptacji władz szkoły.

Rosati postanowiła zbuntować się i poszła zgłosić to profesorowi. Niestety, odmowa udziału w studenckiej "zabawie" mogła negatywnie odbić się na wizerunku przyszłych aktorów. Taka decyzja z reguły wiązała się ze strasznym ostracyzmem

Najgorsze chwile przeżyła jednak z profesorką Ewą Mirowską, która starała się robić wszystko, aby Weronika poczuła się gorsza. Po emisji odcinka "Tak czy nie?" w reżyserii Bugajskiego określiła rolę Rosati dnem, obrażając ją przy pozostałych studentach

Z kolei gdy występowała na scenie, łapała się za głowę w milczeniu, co nie było wcale rozwijające. Uważano, że wszystko zawdzięcza wyłącznie swojemu ojcu. 

"Są aktorki, które myślą, że jak będą przesiadywać po nocach z reżyserami i się prześpią dla ról, to zrobią karierę" - usłyszała od jej asystenta po udziale w festiwalu Camerimage.

Studenci byli izolowani od świata, a profesorowie planowali próby w święta, aby nie odwiedzać swoich bliskich. Przekonała się o tym Joanna Koroniewska, która nie mogła nawet pożegnać swojej umierającej mamy. 

Później po prostu rzuciła słuchawką, a aktorka finalnie pojawiła się na próbie. Tego samego dnia jej mama odeszła w hospicjum. Przyznała, że to wydarzenie dosłownie złamało jej serce.

Zobacz też:

Maciej Radel o nękaniu w łódzkiej "filmówce"! "Przyszły zawód nie musi opierać się na poniżaniu"

Weronika Rosati oskarża media: "Moja osoba obrosła legendami. Bardzo chronię prywatność"

Tak mieszka Iga Świątek. Nie znajdziesz u niej przepychu!

pomponik.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy