Reklama
Reklama

Urszula Dudziak ma powody do radości. Ukochana córka wygrywa w walce z podstępną chorobą!

Urszula Dudziak (76 l.) nareszcie odetchnęła z ulgą. Wiele wskazuje na to, że jej córka w końcu pokonała podstępną chorobę, z którą zmaga się od lat...

Na początku roku Mika Urbaniak (sprawdź!) udzieliła szczerego wywiadu, w którym przyznała się, że zmaga się z ciężką chorobą. 

Okazało się, że córka Urszuli Dudziak cierpi na chorobę dwubiegunową afektywną, która charakteryzuje się naprzemiennymi stanami depresji, a chwilę później przypływem sił i euforią.

Niestety, w zdiagnozowaniu schorzenia przeszkadzał jej alkohol, którego w przeszłości nadużywała. 

"To trwało pięć lat. Nawet nie pamiętam, co się działo, bo doprowadzałam się do takiego stanu, że urywał mi się film. Jednej nocy, już pod koniec tego okresu, poszłam obładowana alkoholem do mojego przyjaciela. Zaczęliśmy pić. 

Reklama

Mieszałam wszystkie możliwe alkohole. W pewnym momencie powiedziałam, że wracam do domu. (...) Gdy wchodziłam do taksówki, urwał mi się film" - mówiła Urbaniak w wywiadzie dla portalu gazeta.pl.

W pewnym momencie tak przeszarżowała, że wylądowała w szpitalu. Miała 5,4 promila alkoholu we krwi. Była cała posiniaczona, z ogromnym guzem na głowie. 

"Wszystko, co miałam przy sobie, zniknęło, łącznie z ubraniami. Prawdopodobnie ktoś mnie pobił i okradł" - opowiadała.

Po tych wstrząsających wydarzeniach jej rodzice zmusili ją do pójścia na odwyk.

Dopiero po odstawieniu alkoholu udało się w pełni zdiagnozować chorobę

Jak czytamy w tygodniku "Świat&Ludzie", pomocna okazała się terapia, na którą Mika chodzi do dzisiaj. 

"Teraz dobrze się czuję, chce mi się żyć, malować. Ale wiem, że może być różnie. Jeszcze dwa miesiące temu, gdy była pandemia i wszyscy musieli być zamknięci w domach, miała gorszy czas" - wyjawia tygodnikowi "Świat i Ludzie" Mika. 

Urszula drżała o córkę. Obawiała się, że wróci najgorsze, ale na szczęście tak się nie stało. 

40-latka znalazła sobie nową pasję, która odgoniła czarne myśli. Urbaniak zaczęła tworzyć obrazy. Maluje niemal codziennie. 

Niebawem odbędzie się wernisaż, na którym wszyscy będą mogli zobaczyć efekty. 

"Malarstwo najlepiej mnie odpręża, wycisza, uspokaja i odświeża głowę" - cieszy się Mika i zapewnia, że teraz to jest dla niej najważniejsze. 

Ula poczuła wielką ulgę i trzyma kciuki, by ten stan trwał w życiu córki jak najdłużej. Pomaga jej przy organizacji wystawy i sama promuje to wydarzenie. 

Jeden z obrazów powiesiła w swoim domu na Podlasiu. Ma nadzieję, że niebawem na ścianie zawisną kolejne...

***

pomponik.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy