Reklama
Reklama

Koronawirus: Tomasz Stockinger odizolowany w szpitalu! Szykuje się czarny scenariusz

Tomasz Stockinger (65 l.) od ponad miesiąca leży w szpitalu po operacji wymiany zastawki serca. Aktor tłumaczy w najnowszym wywiadzie, że jest "odizolowany" od reszty. Nie wie, kiedy wróci do domu, być może dopiero na święta wielkanocne. "Wiadomo, że są czarne scenariusze, które mówią nawet o miesiącach trwania epidemii. Ale trzeba żyć z dnia na dzień" - podkreśla gwiazdor "Klanu".

Gdy Tomasz Stockinger trafił do szpitala w lutym, nikt nie zaprzątał sobie głowy koronawirusem i nie przypuszczał, że jego rozprzestrzenianie się przyjmie rozmiary pandemii. Dzisiaj wszystko się zmieniło. Aktor nie wie, ile jeszcze czasu przyjdzie mu spędzić w szpitalnych murach. 

"Będę tutaj tak długo, jak tylko będę mógł" - mówi w wywiadzie dla "Twojego Imperium".

"Nie myślę o domu, bo teraz chodzi przede wszystkim o to, żebym był odizolowany od tych wszystkich niebezpieczeństw, które są na ulicy. W szpitalu będę jeszcze być może ze dwa tygodnie, pod czujnym okiem kardiologów, bo cały czas jestem monitorowany. Sprawdzają mi krew i robią wszystkie badania związane ze stanem pooperacyjnym. Święta wielkanocne powinienem już jednak spędzić poza szpitalem" - tłumaczy aktor.

Reklama

Podkreśla, że dotkliwie odczuwa fakt, iż nikt z bliskich nie odwiedza go w szpitalu. Z rodziną kontaktuje się wyłącznie za pośrednictwem telefonu i internetu. Taka sytuacja bardzo go dobija...

"Nie mogę spotykać przyjaciół, nie mogę się widzieć z rodzinką, bo wszędzie są zakazy. Dobrze, że mamy telefony i internet. (...) Wszyscy liczymy na to, że ten okres izolacji nie będzie trwał długo. Wiadomo, że są też czarne scenariusze, które mówią nawet o miesiącach. Ale trzeba żyć z dnia na dzień. Co będzie, to będzie. Na razie trzeba sobie pomagać i po prostu być dobrej myśli" - dodaje.

Choć prognozy nie są optymistyczne i codziennie notuje się wzrost liczby zgonów spowodowanych koronawirusem, z kryzysu możemy wyjść silniejsi jako społeczeństwo. Na to właśnie liczy Tomasz Stockinger.

"Każde nieszczęście powoduje zwarcie wspólnoty i bardziej intensywną więź między ludźmi. Oczywiście z wyjątkiem tych, którzy tego unikają i zachowują się egoistycznie. Może więc w jakimś sensie lekcja, którą teraz odbieramy - bardzo trudna lekcja - przyniesie owoce w postaci lepszych relacji międzyludzkich" - uważa.

"Ludzie tworzą różne wizje, czasami bardzo złe. Trzeba unikać złego myślenia i być ostrożnym, nie dać się nabrać na teorie spiskowe. Należy być dobrej myśli, pomagać każdemu, komu się da, i nie planować za bardzo do przodu. Zająć się tym, co dzisiaj i co jutro...".

Przygnębienie, panika i strach są jednak wszechobecne. Aktor radzi, by w tym trudnym czasie wspierać tych, którzy nie do końca wierzą w pozytywne rozwiązanie i którym brakuje nadziei na przyszłość.

"Niektórzy nie wytrzymują psychicznie i są skłonni załamać się, ulegają złym nastrojom. I tutaj właśnie jest rola dla tych, którzy mają silniejszą psychikę - żeby podawać sobie pomocną dłoń, rozmawiać przez telefon i wspierać się. Zawsze tak było i zawsze tak będzie, że silniejsi powinni wspierać słabszych i pomagać im. Na naszych oczach cały świat wywraca się do góry nogami, ale musimy to przetrwać i musimy zrozumieć, że trzeba działać wspólnie" - kończy.

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Tomasz Stockinger
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy