Reklama
Reklama

Tajemnicza śmierć syna Zbigniewa Cybulskiego. Eksmitowali go i pobili!

W smutny deszczowy wtorek 1 marca na cmentarzu parafii św. Teresy od Dzieciątka Jezus przy ulicy Na Krańcu w dzielnicy Warszawa Włochy odbył się pogrzeb Macieja Cybulskiego (+55 l.).

Uczestniczyła w nim garstka najbliższych osób - wśród nich żona Agnieszka. Mimo że był jedynym synem największej legendy polskiego powojennego kina Zbigniewa Cybulskiego, w prasie nie ukazały się nekrologi. O jego śmierci wiedzieli tylko najbliżsi i sąsiedzi.

Czytaj dalej na następnej stronie...

Maciek miał sześć lat, kiedy pod kołami pociągu na wrocławskim dworcu zginął jego sławny ojciec Zbigniew Cybulski. Niewiele go pamiętał, aktor nieustannie pracował albo prowadził życie towarzyskie i był gościem w domu.

Reklama

Maciek wagarował i nie chciał się uczyć, wyrósł na buntownika o wielkim sercu.

- Mam pociąg do alkoholu, do kobiet. Mój ojciec też świętym nie był - mówił w wywiadzie.

Czytaj dalej na następnej stronie...

Utrzymywał się z tantiem po ojcu oraz prac dorywczych: kładł i cyklinował parkiety. Przez całe życie mieszkał z matką. W lipcu 2010 r. poznał młodszą o kilkanaście lat Agnieszkę. Mieszkali niedaleko, ona była w separacji z mężem, miała dziecko. Brunetka, technik-ekonomista, pracowała dorywczo jako księgowa.

Pobrali się, ale matka Macieja, Elżbieta Chwalibóg, wdowa po Zbigniewie Cybulskim, nie zaakceptowała tego związku. Przeprowadziła sądową eksmisję syna. Wtedy sytuacją zainteresowały się media.

Czytaj dalej na następnej stronie...

- Całe życie balowałem, ale odkąd w moim życiu pojawiła się Agnieszka, moja matka zaczęła zamieniać je w koszmar. W wywiadach oczerniała mojego ojca. Opowiadała, że nie powinien mieć nigdy dzieci, bo się nie nadawał do stworzenia rodziny. Mówiła to po złości, bo sama była niedowartościowaną plastyczką, która chciała być sławna, ale jej nie wyszło - oskarżał ją Maciej Cybulski.

Czytaj dalej na następnej stronie...

- Jak mnie urodziła, to stałem się dla niej jakby kulą u nogi, szczególnie jak byłem mały. Potem wychowywałem się na ulicy. Matka w ogóle się mną nie interesowała. Nawet nie wie, jaką szkołę skończyłem i czy w ogóle - mówił z rozżaleniem.

Kilkakrotnie próbował odebrać sobie życie, m.in. próbując wyskoczyć przez okno z mieszkania matki.

Czytaj dalej na następnej stronie...

Latem podjął próbę wyjścia z nałogu. Dostał skierowanie do ośrodka uzależnień. Po wyjściu z zakładu chciał normalnie żyć, ale do tego potrzebne było mu mieszkanie. Marzył o tym, by państwo, mając na uwadze zasługi jego ojca dla polskiej kultury, podarowało mu kawalerkę, w której mógłby wieść szczęśliwe życie z Agnieszką.

- Chciałbym położyć się w jednym łóżku u boku żony. Teraz nie mamy takiego komfortu. Nie rozbijajcie mojego małżeństwa. Wystarczy nam mała kawalerka. Mam nadzieję, że państwo z uwagi już nie na nas, ale na mojego świętej pamięci ojca, zrobi coś, by jego jedyny syn nie skończył na bruku - płakał latem ubiegłego roku.

Czytaj dalej na następnej stronie...

Niestety, jego marzenie się nie spełniło. Według informacji tygodnika "Życie na Gorąco" ostatnie miesiące życia Macieja Cybulskiego wyglądały następująco. Po eksmisji z mieszkania przy Czerniakowskiej mieszkał z żoną Agnieszką u różnych znajomych (po kilka dni), potem w domku na terenie pobliskich ogródków działkowych.

Czytaj dalej na następnej stronie...

We wrześniu 2015 r. został ciężko pobity. Miał rękę na temblaku, rany na twarzy. Po kilku tygodniach, kiedy doszedł do siebie, wyjechał ze znajomym pracować do Belgii, by za zarobione tam pieniądze zapewnić utrzymanie sobie i żonie.

Wrócił tuż przed sylwestrem. Zamieszkał u matki, żona mieszkała niedaleko od niego. W lutym nagle poczuł się źle i trafił do szpitala. Tam okazało się, że stan jego zdrowia jest gorszy, niż można się było tego spodziewać. Zmarł 19 lutego.

Życie na gorąco
Dowiedz się więcej na temat: Zbigniew Cybulski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy