Reklama
Reklama

Sekret Anny Świątczak wychodzi po latach. Poruszające wieści o byłej żonie Wiśniewskiego!

"Byłam zmiażdżona akceptacją Boga. Ja nie miałam odwagi nawet spojrzeć w niebo – tak ze łzami w oczach Anna Świątczak-Żeńca (sprawdź!) opowiadała o swoim drugim nawróceniu. 

Odeszła od Boga osiem lat wcześniej. Rany, jakie w sobie nosiła, wydawały jej się nie do uleczenia... 

To się zmieniło, gdy usłyszała, że co dzień ktoś z jej przyjaciół ze zboru Kościoła Chrystusowego RP, do którego kiedyś należała, modlił się, by wróciła.

Reklama

Zawsze była zbuntowana. Jako nastolatka sprawiała spore problemy pracującym w policji rodzicom. 

"Trochę się zaczęłam zatracać. Pierwsze doświadczenia z narkotykami, z alkoholem, z ucieczkami z domu" – przyznaje. 

Wtedy mocno wierzyła, że to, co zrobi ze swoim życiem, zależy tylko od niej. Kochała śpiew, nim koiła ból spowodowany tym, że źle się czuła we własnej skórze. 

Po zwycięstwie w programie „Szansa na sukces” wyjechała z rodzinnego Lublińca do Warszawy. Pragnęła związać swoje losy z muzyką.

"Ładnie śpiewasz, ale..." – słyszała, pukając do kolejnych drzwi. Wyrzucała sobie, że nie jest taka jak powinna.

"Tak bardzo nie chciałam być sobą"– mówi. 

Po roku spędzonym w stolicy przyjechała do domu, postanowiła już tam zostać. Wówczas obudziło się w niej poczucie, że nie może odpuścić, że musi walczyć. Wróciła. 

Potem omal nie doszło do tragedii. 

W sylwestra uciekła z imprezy, poszła do mieszkania, które wynajmowała, stanęła na balkonie i chciała się zabić. 

"Z tej bezsilności, że nie mogę tego zrobić i z tego, że tak bardzo nie chcę już tutaj być, leżałam na podłodze i wrzeszczałam" – wyznaje.

Wtedy zwróciła się do Boga.

"Nie wiem, kim jesteś, nie znam Cię, ale jeśli jesteś i choć odrobinę interesuje Cię, to gdzie jestem, to zrób coś z moim życiem. Wyciągnij, mnie stąd, postaw zupełnie gdzie indziej" – błagała. 

Już parę dni później, gdy szła na zajęcia na uniwersytecie, na ulicy zaczepiła ją dziewczyna i zaprosiła na spotkanie chrześcijańskie.

W pobliskiej kawiarni przegadały wtedy dwie godziny. Ania czuła, że jej rozmówczyni ma coś, czego ona zawsze szukała.

"Powiedziała mi, że jest Bóg, który kocha, akceptuje. Wiedziałam, że znalazłam Boga, który całe życie pukał do moich drzwi" – wyznaje Anna.

Gdy zbliżyła się do Stwórcy, wszystko zaczęło się układać po jej myśli. Została wokalistką popularnego zespołu Ich Troje (posłuchaj!), a potem żoną jego lidera, Michała Wiśniewskiego.

Miała wszystko – męża, dwie urocze córeczki, piękny dom, pieniądze, wygodne życie, wymarzoną karierę i uwielbienie fanów, ale czuła pustkę.

"Biblia mówi, że przewrotne jest serce człowieka i niewierne. To był rollercoaster! Wtedy nie miałam czasu, żeby zastanowić się nad tym, co się ze mnie dzieje, i dlaczego. Tydzień w tydzień graliśmy koncerty od czwartku do niedzieli" – wspomina.

Wreszcie nie była w stanie udźwignąć ciężaru popularności, błysku fleszy, zainteresowania mediów. Choć z zewnątrz wszystko wyglądało jak z obrazka, ona postrzegała to inaczej. 

Wiedziała, że Bóg na nią patrzy, widzi, że nie szanuje tego, co ma, że jest w niej złość, która niszczy ją i jej relacje z rodziną, ale nie umiała tego zmienić. 

Po sześciu latach małżeństwo z Michałem się rozpadło. Wkrótce Stwórca znów się o nią upomniał.

Dawny znajomy ze wspólnoty zaprosił ją na spotkanie. Tam usłyszała, że przez cały czas ktoś się modlił w jej intencji. Nie mogła powstrzymać łez. 

Teraz z radością opowiada o Nim nastoletnim córkom: Etiennette Annie i Vivien Viennie. 

"Ja w waszym wieku nie wiedziałam, że jest taka alternatywa" – powtarza.

To, że w pełni zaufała Bogu, spowodowało ogromne zmiany. Na co dzień doświadcza cudów. 

"Mnóstwo jest rzeczy, o których tylko ja wiem, że wydarzyły się za sprawą Boga" – mówi. 

Ma w sobie wewnętrzny spokój, ułożyła wszystko na nowo. Wyszła za Michała Żeńcę, byłego perkusistę Ich Troje.

"Oboje stawiamy Jezusa i rodzinę na pierwszym miejscu" – zapewnia.

Są członkami zespołu AniaBand, który śpiewem chwali Pana. Artystka postanowiła też wrócić do Ich Troje. 

Cieszy się, że córki widzą jej dobre relacje z ich ojcem.

"Żyjemy w czasach podziałów, nieprzebaczenia i trudności z zaufaniem drugiemu człowiekowi. Nam się udało. Uważam to za ingerencję Boga" – podkreśla piosenkarka.

***

Dobry Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy