Reklama
Reklama

Robert Lewandowski: Jak żona zrobiła z niego mistrza?

Kiedy na Stadionie Narodowym Robert Lewandowski (27 l.) strzelił głową drugiego gola na miarę awansu do mistrzostw Europy we Francji, podbiegł do trybun. Tam oklaskiwała go najdroższa mu osoba, piękna, drobna brunetka. "Ania w każdym moim golu ma swój udział" - powiedział potem o swojej żonie.

Wśród obecnych tego dnia na trybunach były też osoby, które 10 lat temu śmiały się z Roberta. Trenerzy i działacze, którzy nie chcieli go mieć nawet za darmo w kilku polskich klubach. "Takich piłkarzyków jak on mamy na pęczki" - mówili jego rodzicom.

Wiele razy mały Robert z płaczem opuszczał boisko, bo nikt nie dostrzegał jego talentu. Wierzyli w niego tylko rodzice. Mama, Iwona Lewandowska, była siatkarka i nauczycielka wychowania fizycznego, wyszukiwała kolejne kluby na Mazowszu i zawoziła tam ukochanego Bobka. Tak nazywano Roberta, bo zawsze był najmniejszy. Tata Krzysztof (†50 l.) stał się obiektem żartów, bo ciągle wszystkim powtarzał, że syn kiedyś będzie wybitnym piłkarzem.

Reklama

Szkoda, że ojciec Roberta nie doczekał czasów, gdy jego syn jest znany na całym świecie. Zmarł na raka w marcu 2006 roku. Wtedy 18-letni Robert przyrzekł przy trumnie taty, że spełni jego nadzieje. Bardzo dojrzał, spoważniał i... cały czas był bardzo skromny.

Gdy rozpoczynał studia na warszawskiej AWF, zakochał się w Annie, koleżance z pierwszego roku. Robert bardzo potrzebował dowartościowania, nie chciał być piłkarskim nieudacznikiem. Myślał o zakończeniu gry w piłkę. Jego pasją były motory, zaczął je naprawiać i sprzedawać, mając nadzieję, że będzie to jego sposób na życie. To Ania, uprawiająca karate, wybijała mu podobne pomysły z głowy. Kiedy z zajęć wracali do Pruszkowa, tłumaczyła mu, że tylko ludzie słabi się poddają. "Pamiętam te życiowe nauki"- zwierza się piłkarz. "Dzięki tym rozmowom stałem się odporny na różne przykrości".

Ona też potrzebowała ramienia mężczyzny, który zastąpiłby jej ojca. Gdy miała 12 lat, ukochany tata Bogdan Stachurski, znany operator filmowy, odszedł od rodziny. Anna i Robert bardzo odczuwali brak ojców. Ona żaliła się, że nie ma z ojcem żadnego kontaktu. Z kolei on przekonywał, że często czuje obecność taty. Tak samo uważa jego mama. "Myślę, że mąż czuwa nad Robertem" - mówi. "Często podczas meczów krzyczałam do niebios: Krzysiek, pomóż mu! I po chwili syn strzelał gola".

Ania podczas pierwszych randek trochę żartowała, że z niego taki chudzielec. Zabierała go na siłownię, żeby ćwiczył i zmężniał. W każdym domu, gdzie mieszkali, mieli salę z matami, lustrami, workami. "Dzięki moim wskazówkom i ćwiczeniom karate, Robert potrafi tak dobrze strzelać z obrotu. Jak nikt na świecie!" - mówi z dumą Ania.

Gdy w czerwcu 2013 roku została jego żoną, wprowadziła dietetyczny reżim. Każdy dzień zaczynają od wypicia ciepłej wody z cytryną, co nazywają prezentem dla wątroby. Ania nakłoniła męża do zrobienia gruntownych badań i na ich podstawie opracowała dietę. Przede wszystkim kazała mu odrzucić słodycze, które wcześniej pochłaniał w wielkich ilościach. One tylko osłabiały jego organizm.

Dzięki Ani Robert nie jest już chucherkiem. Bardziej przypomina gladiatora. Ale kiedy zaczynał karierę, koledzy żartowali, że nogi ma cienkie jak patyczki. Teraz te nogi są ubezpieczone na 50 mln euro! Jego wartość sportowa obecnie jest jeszcze wyższa i wyceniana na 60 mln euro! "Mam prawdziwy skarb w domu" - lubi żartować Anna. "I muszę go chronić".

Pieniądze nie są dla niego najważniejsze, nie zastanawia się, ile zarabia, bo satysfakcję dają mu zwycięstwa i strzelanie goli. O sprawy pozasportowe martwi się jego żona. Ona rządzi i do niej należy ostatnie słowo.

Od dwóch lat jest jego menedżerem. Chucha na męża, bo jego forma jest teraz na pierwszym miejscu. Chroni go przed wszystkim, co może mieć zły wpływ na zdrowie fizyczne i psychiczne. Dzień po meczu chowa mu telefon, żeby odciągnąć jego myśli od futbolu. Po ostatnim meczu w imieniu męża i swoim w internecie zamieściła zdjęcie z podpisem: "Nareszcie mamy trochę czasu na miłość. Prosimy o spokój!".

Rewia
Dowiedz się więcej na temat: Anna Lewandowska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy