Reklama
Reklama

Performance w rosyjskiej TV to część propagandy? Reżim mógł to zaplanować

Wszyscy wciąż mamy w pamięci wydarzenia sprzed kilku dni, które rozegrały się w studio rosyjskiej telewizji Pierwyj Kanal. W trakcie emitowanego na żywo serwisu informacyjnego Marina Ovsyannikova wbiegła przed kamerę, trzymając w dłoniach antywojenny plakat. Jakiś czas wcześniej kobieta udostępniła w mediach społecznościowych odważny manifest. Teraz okazuje się, że cała akcja mogła być wyreżyserowana. Jak to możliwe, że wszyscy dali się nabrać?

Marina Owsiannikowa: protest w rosyjskiej telewizji

14 marca o Marinie Owsiannikowej usłyszał cały świat. Odważna kobieta w trakcie transmitowanego na żywo, wieczornego serwisu informacyjnego w rosyjskim Pierwym Kanale niespodziewanie wtargnęła w kadr, aby zaprezentować widzom wstrząsający baner z antywojennym przesłaniem: "Zakończcie wojnę. Nie wierzcie propagandzie. Okłamują was tu". Poniżej znajdowało się kolejne hasło w języku angielskim: "Russians against war" (Rosjanie przeciwko wojnie).

Reklama

Ukraińska dziennikarka krzyczała ile sił w płucach: "Nie wojnie". Nim nastąpiła zmiana kadru, jej krótki przekaz zdążyła zobaczyć nie tylko cała Rosja, ale i świat. Z udostępnionych informacji wynika, że wkrótce po trwającym zaledwie 6 sekund incydencie Owsiannikowa została zatrzymana przez policję. Co ciekawe, niedługo przed awanturą w studio, dziennikarka opublikowała w mediach społecznościowych wideo, w którym powiedziała, co myśli na temat wojny w Ukrainie.

Teraz pojawiły się przesłanki, wskazujące na to, że dziennikarka mogła uczestniczyć w skomplikowanej intrydze, a jej protest został wyreżyserowany. 

Performence w rosyjskiej TV to część propagandy?

Gdy emocje nieco opadły, przyszła pora na dokładną analizę incydentu z udziałem Mariny Owsiannikowej. Członek ukraińskiego Parlamentu Roman Hryszczuk kilka razy przesłuchał wypowiedzi dziennikarki i doszedł do zaskakujących wniosków. Mężczyzna wyłapał na pozór nic nieznaczące detale, które w rzeczywistości mogą wskazywać na to, że prowokacja w studio również jest elementem rosyjskiej propagandy. 

W dalszej części swojej analizy Roman Hryszczuk zauważa, że kobieta powołuje się na fakty, które często bywają wykorzystywane przez prorosyjskich propagandzistów. Mowa m.in. o bratnich narodach, jakimi ze względu na słowiańskie korzenie są Rosja i Ukraina. 

Część hipotez mężczyzny idzie znacznie dalej i brzmi nieco jak teorie spiskowe, ale przecież każdy ma prawo do własnych przemyśleń. Hryszczuk snuje przypuszczenia, że fakt, że hasło w języku angielski jest napisane większymi literami, nie może być przypadkiem. 

Na końcu wpisu polityk apeluje, aby nie wierzyć w nic, co jest prezentowane w rosyjskiej telewizji. 

Zobacz też:

Naczelny propagandzista Rosji chce pracować w polskich mediach. Kim jest Wiaczesław Kowtun?

Katarzyna Cichopek ukrywa swoich rodziców. Nie chcą uczestniczyć w medialnych burzach?

Blanka Lipińska zaszalała z fryzurą. Zdradziła, jak osiągnąć taki efekt

Wojna w Ukrainie. USA i sojusznicy powołali specjalną grupę. Zajmie się majątkiem oligarchów

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: wojna w Ukrainie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama