Paulla dostała ataku w centrum handlowym
Od półtora roku Paulla zmaga się z ciężką chorobą. Choć stara się żyć normalnie, nie zawsze jest to możliwe...
Paulla, co się z Tobą dzieje?
Paulla Ignasiak: - Mam guzki na jelitach - ale czy one są
złośliwe? Nie wiem... Są duże, więc nie mogły być usunięte przy
pierwszym zabiegu kolonoskopii. Czekam teraz na drugi. Najgorzej, że
lekarze nie wiedzą, jak długo je w sobie noszę. Może nawet kilka lat?
- Nowotwór okrężnicy długo nie daje żadnych objawów, a
kiedy się pojawiają, to jest już ostatnie stadium... Ale wykryty
wcześniej jest wyleczalny. Zabiegi i operacje nie należą do
przyjemności, jednak przyjmuję je jako coś koniecznego...
Ale wyglądasz pięknie, tryskasz energią...
P.I.: - Dziękuję. Teraz już czuję się trochę lepiej, więc i
trochę lepiej wyglądam. Ale wciąż noszę ze sobą leki, bo zdarzają mi
się ostre ataki bólu - ten ostatni trzy dni temu w centrum handlowym. Na
szczęście byłam ze znajomymi, szybko zabrali mnie do domu.
Na pewno wzbudzasz sensację.
P.I.: - Ludzie podchodzą po autografy, pytają, jak się
czuję - tak bardzo, bardzo życzliwie. Z jednej strony strasznie się z
tego cieszę. A z drugiej - mam w sobie dużo żalu... Bo przecież wielu z
nich do niedawna ze mnie kpiło, źle mi życzyło. Już wiem, że ludzie
potrafią być dwulicowi.
Masz świadomość, że kiedy już wyzdrowiejesz, wszystko szybko wróci do "normy"?
P.I.: - Mam w nosie, czy będę na okładkach gazet, czy nie.
Zawsze marzyłam o tym, aby śpiewać. I to mi się udaje! Przez te półtora
roku nie opuściłam żadnego koncertu!
Dlaczego więc mówią: "Paulla zniknęła ze sceny"?
P.I.: - Nie bywam, więc nie ma mnie w mediach. Ale przez
te przekłamane informacje dużo tracę. Organizatorzy myślą: "Nie zaproszę
jej na koncert, bo nie wypada, skoro jest tak bardzo chora". Albo w
drugą stronę: "Ona ma raka? To powinna leżeć w domu, a nie koncertować.
Jest pazerna!". To co, mam się położyć do łóżka i umierać?
- Dla mnie ważne jest to, że nie skupiam się na chorobie,
tylko robię to, co kocham. I z czego żyję. Nie pochodzę z bogatej
rodziny, nie mam milionów na koncie. Leczenie było bardzo kosztowne, a
przecież trzeba jeszcze normalnie żyć. Jak większość ludzi mam opłaty,
kredyty... Poza tym, wciąż urządzamy się w nowym domu. Mam co robić.
We wszystkim pomaga Ci mąż Rafał Wojtysiak. Masz w nim oparcie?
P.I.: - Ogromne! To z nim jeździłam na koncerty, z których
nieraz zawoził mnie do szpitali, łamiąc przy okazji wszystkie przepisy
po drodze, abym jak najmniej cierpiała. Ale teraz ma do mnie fajne
podejście - zachowuje się tak, jakby nic się nie wydarzyło.
- Gdyby wciąż rozczulał się nade mną i we wszystkim
wyręczał, szybko rozsypałabym się psychicznie. Traktuje mnie jak
normalną, zdrową osobę, nie daje mi żadnej taryfy ulgowej. No, chyba że
naprawdę źle się czuję. Wtedy kładę się na kanapie, a on pracuje w domu i
zajmuje się Adasiem.
...czyli Twoim synkiem z poprzedniego związku z Adamem Konkolem. Mąż ma z nim dobry kontakt?
P.I.: - Fantastyczny! Adaś ma teraz taką fazę, że wszystko
chce robić z tatusiem Rafałkiem. Mają swoje ulubione zabawy, razem
chodzą na basen. Rafał bardzo mu imponuje.
Rozpromieniasz się, kiedy o nich mówisz.
P.I.: - Spełniłam wszystkie swoje marzenia! Marzyłam o prawdziwej rodzinie - i ją mam. Chciałam kultowy amerykański samochód - no i mam. Chciałam nagrać płytę - i są już dwie. Jest super! Ale mam jeszcze jedno wielkie marzenie - drugie dziecko. I jeśli tylko zdrowie mi pozwoli, chcę zajść w ciążę w najbliższym czasie. A jeżeli się okaże, że potrzebuję dłuższego leczenia - wtedy po prostu poczekam...
Ewa Anna Baryłkiewicz
(7/2012)