Reklama
Reklama

Monika Pietrasińska: Nie chciałabym być osobą, której wymienia się pieluchę!

Monika Pietrasińska (25 l.) rozpoznawalność zyskała z dnia na dzień, pojawiając się bez bielizny na premierze serialu "Miłość na bogato". Internauci nie zostawili na niej suchej nitki. Kolejna fala hejtu spadła na modelkę, kiedy miesiąc po śmierci bliskiej osoby sfotografowała się na pokazie mody i meczu piłkarskim. Jak dzisiaj wspomina tamte wydarzenia, co myśli o starości, eutanazji i o koleżankach z show-biznesu?

Dotknęło cię to, że zostałaś zaatakowana po śmierci siostry?

Monika Pietrasińska: Tak. Moja mama miała do mnie pretensje, że to wyszło. Ale ja napisałam o tym tylko na moim prywatnym Facebooku. Moja siostra zmarła miesiąc przed Anią Przybylską. Miały tyle samo lat, chorowały na tą samą chorobę i także zostawiły dzieci. Uznałam, że mam prawo w ten sposób uczcić jej pamięć.

Jeśli ktoś odważył się skrytykować, a były też takie komentarze, to jest człowiekiem bez serca i sumienia. Po mnie mogą sobie jechać. Internetowy hejt bardziej mnie dopinguje niż zniechęca. Natomiast moja siostra miała dzieci, które mają dostęp do internetu i teraz to wszytko czytają. I to jest naprawdę nie w porządku. 

Pytana, dlaczego poszłaś w żałobie na publiczne imprezy, powiedziałaś, że jest to twoja praca...

M.P.: - Staram się unikać takich miejsc, z których ludzie mieliby pożywkę. Zresztą pomijając moją żałobę, nie tęsknię za tymi spędami ludzi, których twarze nawet za 5 lat zobaczę w tym samym miejscu i o tej samej porze.

Reklama

Ale pójście na pokaz, do ludzi, sprawia, że ja w ten sposób trochę zapominam o tym smutnym czasie, pozbywam się traumy. Zresztą pojawienie się na ściance, na imprezie, procentuje tym, że później pojawiają się propozycje współpracy. Trzeba naprawdę wiele wysiłku, aby utrzymać się na fali. Dzisiaj jestem twarzą wielu firm tylko dlatego, że jestem znana. Ja to potrafię docenić. 

Twój ojciec też niedawno odszedł...

M.P.: - Tak. Miesiąc wcześniej, przed siostrą. Dlatego nie dziw się, że nic nie jest w stanie mnie złamać. Tylko bezpośrednia tragedia dotycząca mojej mamy, dzieci mojej siostry - to mogłoby mnie naprawdę ruszyć. Cała reszta to tylko hałas.

Boisz się starości?

M.P.: - Nie. Natomiast jestem pewna, że późnej starości nie dożyję. Takie mam przeczucie. Kiedy odwiedzałam tatę w szpitalu, chcąc nie chcąc, dane mi było widzieć różne przypadki. Po tym wszystkim jednoznacznie stwierdzam, że starość to jedyne, co się panu Bogu nie udało.

I kiedy tam chodziłam, widziałam te staruszki, które modliły się, żeby móc odejść. Wtedy powiedziałam sobie, że eutanazja powinna być legalna. Nie chciałabym być osobą, której wymienia się pieluchę.


Poruszasz dosyć ciężkie tematy!

M.P.: - Tak. Dlatego złości mnie, kiedy ludzie odbierają mnie jako laleczkę pozującą na ściankach, chodzącą na zakupy albo do kosmetyczki. To jest bardzo często dobra mina do złej gry. To, co przeżyłam, jest we mnie i zostawiło poważne rysy.

Wiesz, jaki masz wizerunek w mediach?

M.P.: - Najczęściej jestem seksownym wampem. Bardzo długo mi to nie przeszkadzało. Ale po prostu zaczęłam z tego wyrastać. Dotarło do mnie, że mniej znaczy więcej.


Nawiązujesz tutaj do twojego słynnego wyjścia bez bielizny na premierę serialu "Miłość na bogato"?

M.P.: - To wyszło zupełnie przypadkowo. Byłabym naprawdę do końca zwariowana, gdybym to wszystko zaplanowała. Kiedy zobaczyłam te zdjęcia na następny dzień, myślałam, że umrę!

Zadzwoniłam do mojej mamy i zakazałam jej czytać na ten temat. Z drugiej strony mam świadomość, że gdybym założyła majtki do sukienki z takimi wycięciami jak tamta, to widoczna bielizna przy takim kroju sukienki byłaby mi równie mocno wytknięta jako brak gustu, co jej brak.

Nie wiem więc, co jest gorsze. Dzisiaj choć mam do tego dystans, nadal się wstydzę tamtej sytuacji. Jedyny plus jest taki, że jak teraz przyjdę na imprezę i wyskoczy mi kawałek stanika, to już nikogo nie zaskoczę (śmiech). Powiem więcej, teraz planuję wyjścia w grzeczniejszych wydaniach i myślę, że też zrobię na wszystkich wrażenie!

W "Miłości..." grałaś wybitnie czarny charakter. Czy w rzeczywistości środowisko modelek jest aż tak zakłamane?

M.P.: - Ja od niego stronię. Jestem tylko dostępna na Facebooku. A w pracy tylko na "cześć". Podczas sesji jedynym moim zajęciem jest przeglądanie telefonu. Ja tak bardzo nie ufam ludziom, że wolę się nie odzywać. Wiem, że to co powiem, może być przez te dziewczyny użyte przeciwko mnie. Wolę dmuchać na zimne.



Wiesz, dlaczego Sara Boruc jest obecnie najbardziej znienawidzoną gwiazdą w Polsce?

M.P.: - Bo ma pieniądze. Posiadanie pieniędzy przeze mnie również jest bardzo często analizowane przez ludzi - zastanawiają się, w jaki sposób weszłam w ich posiadanie. W związku z tym niekiedy dopisywane są mi różne zawody, co oczywiście wywołuje u mnie uśmiech na twarzy. Nigdy nie pojmę tego, skąd u naszych rodaków bierze się tyle nienawiści i zazdrości.

Masz jakąś przyjaciółkę?

M.P.: - Dwie. Są zawsze przy mnie, nie są ani modelkami, ani też nie są związane z show biznesem. Są też ode mnie dużo starsze. Są żonami, matkami od kilkunastu lat i dzięki temu doradzają mi w różnych sytuacjach życiowych.


Dajesz sobie jakiś termin, kiedy chcesz mieć dziecko?

M.P.: - Gdyby to się teraz zdarzyło, to mówię sobie: dlaczego nie ? Nie mam wcale takiego parcia na karierę, nie chcę się nachapać za wszelką cenę. W większości przypadków takie podejście kończy się tym, że okazuje się, że jest za późno. Wtedy nie darowałabym sobie, że postawiłam na karierę. Ten moment odsuwam w czasie tylko dlatego, że nie znalazła się jeszcze osoba, z którą chciałabym to dziecko mieć.




Foto IP
Dowiedz się więcej na temat: Monika Pietrasińska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy