Reklama
Reklama

Marek Barbasiewicz i Gerard Wilk: ich romans wyszedł na jaw dopiero niedawno

Marek Barbasiewicz miał zaledwie 23 lata, gdy pewnego upalnego dnia - podczas festiwalu w Sopocie - po raz pierwszy zobaczył Gerarda Wilka. Tancerz zrobił na początkującym aktorze piorunujące wrażenie... Wkrótce okazało się, że z wzajemnością! O ich romansie wiedzieli nieliczni. Prawda o tym, co ich łączyło, wyszła na jaw dopiero niedawno.

Gerard Wilk był bez wątpienia jednym z najwybitniejszych polskich tancerzy XX wieku. Na spektakle z jego udziałem (był solistą baletu stołecznego Teatru Wielkiego) bilety wyprzedawały się na pniu, a wszędzie, gdzie się pojawił, towarzyszyły mu tłumy wielbicielek i wpatrzonych w niego jak w obrazek... gejów. O tym, że Gerard ma słabość do pięknych chłopców, wiedzieli wszyscy jego znajomi.

"Był młody, wolny, bardzo seksowny. Rzucił się w wir życia towarzyskiego, którego częścią były także przygody erotyczne. Lubił się bawić, tańczyć, atrakcyjnych mężczyzn można było spotkać wszędzie..." - napisała o nim Zofia Rudnicka w biograficznej książce "Gerard Wilk. Tancerz".

Reklama

Od pierwszego wejrzenia

W sierpniu 1968 roku 24-letni wówczas Wilk stracił głowę dla młodszego o rok Marka Barbasiewicza, którego spotkał podczas festiwalu w Sopocie. Dostrzegł go w tłumie młodych ludzi czekających w holu słynnego Grand Hotelu na artystów. Marek - świeżo upieczony absolwent łódzkiej filmówki - świętował wtedy ze znajomymi ukończenie studiów. Gerard oczarował go od pierwszego wejrzenia.

"To było przedpołudnie, czekaliśmy w holu na artystów i nagle z półpiętra spłynął Gerard! Jak cudne zwieńczenie szczęśliwego czasu. Zjawiskowy, opalony, w piaskowych spodniach i fioletowawej, bardzo rozpiętej koszuli" - tak aktor wiele lat później wspominał pierwsze spotkanie z tancerzem. (źródło cytatu: Zofia Rudnicka "Gerard Wilk. Tancerz")

Panowie wymienili spojrzenia, uśmiechnęli się do siebie i... każdy poszedł w swoją stronę. Jeszcze tego samego dnia, po koncercie w Operze Leśnej, znów na siebie wpadli. Marek szedł z przyjaciółmi w kierunku plaży, gdy zobaczył otoczonego wianuszkiem fanek i fanów Gerarda. Nagle poczuł, że ktoś wsuwa mu coś do ręki. Dopiero po chwili zorientował się, że to liścik. Na kartce wyrwanej z zeszytu w kratkę, którą potajemnie przekazał mu tancerz, zapisany był warszawski numer telefonu.

"Kiedy on to zrobił i jak? Przecież był bez torby i na pewno bez zeszytu" - opowiadał aktor w rozmowie z Zofią Rudnicką.

Dwa dni później Marek i Gerard znów się spotkali. Minęli się na Monciaku i, choć wręcz pożerali się wzrokiem, znów nie zamienili ze sobą ani słowa. Dopiero po pewnym czasie, gdy obaj wrócili już do domów, Barbasiewicz zdecydował się zadzwonić pod numer, który Wilk przekazał mu w Sopocie. Umówili się na kawę.

Marek Barbasiewicz i jego coming out

Przez kilka kolejnych miesięcy widywali się niemal codziennie, ale nie afiszowali z tym, że są parą. O ich romansie wiedziało zaledwie kilka osób. Marek Barbasiewicz nie był wtedy jeszcze gotowy, by mówić o swoim homoseksualizmie. Bał się, że gdyby wyszło na jaw, iż kocha "inaczej", mogłoby to zaszkodzić jego karierze. Gerard nie chciał być jego... sekretem. Związek aktora i tancerza rozpadł się po niespełna roku. Wkrótce potem Wilk na zawsze wyjechał z Polski.

Marek Barbasiewicz zdecydował się na coming out dopiero w 1992 roku. W szczerym wywiadzie, którego udzielił Marii Nurowskiej z magazynu "Pani", wyznał, że jest gejem. Był pierwszym polskim homoseksualnym aktorem, który odważył się "wyjść z szafy". "To wyznanie niebywale wyprostowało mi życie" - powiedział niedawno "Życiu na gorąco".

Aktor przyznaje, że od wielu lat jest w szczęśliwym związku z innym mężczyzną, ale nie chce mówić o tym nic więcej poza samym tylko stwierdzeniem faktu, iż ma stałego partnera.

Barbasiewicz i Wilk: tancerz ukrywał, że ma hiv

Tymczasem Gerard Wilk po wyjeździe na Zachód zmieniał kochanków jak rękawiczki. Jako członek słynnego Baletu Maurice'a Bejarta jeździł po całym świecie i nie stronił od przygód.

Krystyna Mazurówna, z którą się przyjaźnił i z którą przez pewien czas mieszkał w Paryżu po zakończeniu kariery, zasugerowała na łamach swej książki "Ach, ci faceci!", że Gerard miał nawet "erotyczny epizod" z samym Rudofem Nuriejewem - najsłynniejszym tancerzem baletowym ubiegłego stulecia i kierownikiem artystycznym Baletu Opery Paryskiej. Niewykluczone, że to właśnie od niego Wilk zaraził się AIDS...

Gerard Wilk zrezygnował z kariery w 1981 roku. Miał 37 lat, gdy poczuł, że - to jego słowa - musi zacząć żyć jak dorosły człowiek. Po odejściu z baletu zajął się pracą pedagogiczną. Uczył tańca m.in. w Paryżu i Monachium. Ułożył sobie też życie prywatne u boku malarza Jean-Jacquesa Le Corre.

Choć nie byli sobie wierni, bardzo się kochali... Jesienią 1994 roku razem przyjechali do Warszawy, by w Teatrze Wielkim wystawić operę "Werther" - Wilk ją wyreżyserował, jego partner był autorem scenografii. Nikt wtedy nie wiedział, że Gerard jest nosicielem wirusa HIV. Tancerz ukrywał to nawet przed najbliższymi przyjaciółmi.

Gerard Wilk zmarł 28 sierpnia 1995 roku na AIDS. Jego prochy - po uroczystości na paryskim cmentarzu Père-Lachaise - Le Corre rozsypał wokół posiadłości, w której mieszkali. Marek Barbasiewicz dopiero ćwierć wieku po śmierci tancerza przyznał, że mieli romans...

Więcej o newsów gwiazdach, ekskluzywne materiały wideo, wywiady i kulisy najgorętszych imprez znajdziecie na naszym INSTAGRAMIE
Beata Sadowska przeżyła chwile grozy. Mogło dojść do tragedii!

Joan Collins przyjęła trzecią dawkę szczepionki! Tego jednak nie przewidziała

Sensacja po rozwodzie Kuleszy. Ale się dzieje

Esmeralda Godlewska przesadziła z poprawianiem urody

Źródło: AIM
Dowiedz się więcej na temat: Marek Barbasiewicz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy