"Naprawdę żyć będzie, kto umiera kochając" - powiedział ojciec Maciej Zięba, przemawiając na pogrzebie Marcina Pawłowskiego, który przez kilka miesięcy - prowadząc na antenie TVN główne wydania "Faktów" - walczył na oczach całej Polski z wyjątkowo złośliwym nowotworem. W tym roku dziennikarz świętowałby 50. urodziny.
Kiedy latem 2004 roku Marcin Pawłowski pojawił się w studiu "Faktów" po trwającej kilka miesięcy nieobecności, wszyscy, którzy tego dnia oglądali wieczorny program informacyjny TVN, od razu zorientowali się, że dziennikarz jest ciężko chory. Zanim zaczął czytać wiadomości, zwrócił się do widzów z osobistym wyznaniem...
"Winien jestem państwu słowo wyjaśnienia. Widzimy się po raz pierwszy po półrocznej przewie, trudno też nie zauważyć, że nieco się zmieniłem. To prawda, jestem chory, a ważną częścią walki z moją chorobą jest dla mnie praca, dlatego postanowiłem do niej wrócić. Rozumieją to moi lekarze, szefowie, koleżanki, koledzy. Mam nadzieję, że zrozumiecie także państwo" - powiedział.
Marcin Pawłowski nigdy więcej nie komentował swojego stanu, ale - patrząc na niego - nietrudno było się domyślić, że toczy heroiczną walkę o życie. Stracił włosy, wychudł, zmizerniał...
"Pamiętam nasze ostatnie spotkanie. Nie poznałem go. Dopiero jak powiedział cześć, zorientowałem się, że to On" - wspominał niedawno Konrad Piasecki.