Reklama
Reklama

Marcelina Zawadzka wciąż jest sama?! Wyjawiła prawdę!

Co je Miss Polonia 2011, by wyglądać tak szałowo?

Ma ekspertów od diety (śmiech). Nie, rzadko kiedy mogę nawet na spokojnie spożyć obiad. Raczej jem w tak zwanym przelocie, to co na przykład dostanę na planie i pędzę dalej.

Hamburger zdarza się po drodze?

Zdarza się. A niedawno miałam taki wieczór, jaki czasem mają wszystkie kobiety: na zmianę jadłam chipsy i czekoladę. W dodatku zaraz poszłam spać (śmiech). Ale zwykle zaczynam dzień od wody z pyłkiem pszczelim, potem jest kawa, zwykła, czarna, a ze śniadaniem bywa różnie, to zależy od pracy, czasem potrafię je wcinać i o dwunastej w południe.

Reklama

Podobno jesteś bardzo rodzinną osobą?

Tak! Pochodzę z Malborka, z którym jestem bardzo związana i kiedy tylko mogę, to tam jeżdżę. U nas w rodzinie jest bardzo duża siła kobiet: mama, siostry, kochane babcie... Jedna, która nas wychowywała, niestety już odeszła. Ale druga babcia żyje, dwa lata temu przeszła udar, jest w szpitalu, nie chodzi i nie mówi, więc opiekujemy się nią jak tylko możemy. 

Jak twój tata odnajduje się w tej przewadze kobiet?

Tata jest trochę przez nas zmobbingowany, czy chce, czy nie chce (śmiech). Ale przyzwyczaił się do tego i chyba nawet to lubi. U nas w domu kobieca przewaga dotyczy nawet zwierząt, bo zawsze mieliśmy suczki i kotki. Ostatni samiec, jamniczek, był z nami, gdy byłam jeszcze w podstawówce.

Tworzysz ze starszymi siostrami grupę wsparcia?

Tak, jesteśmy bardzo zżyte. Z Agą, która mieszka w Malborku, spotykamy się, gdy jadę do rodziców. Jestem mamą chrzestną jej pięcioletniej córeczki, Antosi. A z Karoliną przez kilka lat mieszkałyśmy razem w Warszawie. Teraz siostra przeprowadziła się do Gdańska, a tyle lat spędziłyśmy razem! Jesteśmy bratnimi duszami i oczywiście tęsknię za nią. Myślę czasem: "Karol, gdzie ty jesteś?!". Ale sama jeżdżę coraz częściej do Trójmiasta. A ostatnio wszyscy spotkaliśmy się na zamku w Malborku na jej weselu! 

***
Czytaj więcej na następnej stronie: 

A już myślałam, że twoim! Już się przestraszyłam, że o czymś nie wiem...

Też bym się przestraszyła! (śmiech). A po pierwsze bym nie uwierzyła... 

Męczą cię pytania o sprawy sercowe?

Tak, czytam na swój temat same domysły, ręce opadają. Każdy może mnie z każdym zeswatać. Staram się to moje życie trzymać w tajemnicy, tyle ile mogę. I te pytania: "To już 30 lat i wypadałoby mieć męża". I planować dzieci. Albo nie! Nie planować, bo wypadałoby mieć już wcześniej. A przecież nie każdy idzie tym samym kluczem, nie każdy miał to szczęście, by wcześnie znaleźć tę jedyną osobę. I nie uciec (śmiech). Ale są tacy, którym się to udało. 

Zaraz, zaraz, jesteś taka młoda...

Młoda, młoda... "A czas leci", mówi tata, ale nie słucham się go! (śmiech). Jasne, że chciałabym się zakochać, z wzajemnością. Chciałabym być też pewna tego, że idę do ołtarza z właściwym człowiekiem, tym jednym jedynym. 

Jaki powinien być ten jeden jedyny?

Jakby miał czas dla mnie - to byłoby fajne, nie chcę się z nim mijać. Najlepiej spoza branży, nie prosto z czerwonych dywanów. Bo czerwone dywany, wiadomo, kiedyś zwijają. I fajnie, gdyby miał pasję. Na przykład motoryzacyjną, żeby mógł ze mną pojeździć. 

Trudno będzie cię doścignąć, jeździsz motocyklem. Wkładasz kask i co czujesz?

To najfajniejszy moment... Czuję, że żyję, czuję wolność. To przepiękne uczucie. Bo w codziennym życiu człowiek bywa jak marionetka - ma ileś zobowiązań, uzależniony jest też od innych. A tutaj? Jedziesz przed siebie, wybierasz trasę, jesteś panem sytuacji. Marzy mi się przejechanie na motocyklu słynnej amerykańskiej drogi "66". Kiedyś przejechałam ją, ale samochodem. Teraz spełniam kolejne motoryzacyjne marzenie - prawo jazdy kategorii C, na ciężarówki. Zawsze uwielbiałam te monumentalne amerykańskie trucki i nimi też mam zamiar jeździć. 

Wracając do tradycyjnych wartości, mówisz otwarcie o tym, że jesteś wierząca.

Tak, oczywiście. Jakiś czas temu zaczęłam pracować nad wartościami w swoim życiu. Ostatnio trafiłam na przykład na wspaniałego kapłana, który pięknie mówił o przebaczaniu. 

To ważne w twoim życiu?

Chyba każdego, bo to bardzo ważna umiejętność. Pokolenie naszych rodziców, dziadków ją posiadało, gorzej pod tym względem w naszym pokoleniu. A przecież, gdy my nie przebaczymy i sobie, i tej osobie, która nas zraniła, to jesteśmy chorzy, kulejemy w życiu. 

W twoim życiu ważna jest rodzina, a także przyjaciele...

Tak, w stolicy znam dużo fajnych ludzi, mam tu przyjaciół. Ale mam ich też w domu, w Malborku; ludzi z zupełnie innego świata, z innych zawodów, po prostu z zupełnie innej bajki. To właśnie przyjaciele, rodzina i wiara, pozwalają mi przeżyć i nie przewrócić się. Dzięki temu idę do przodu. 

***
Zobacz więcej materiałów wideo: 

Świat & Ludzie
Dowiedz się więcej na temat: Marcelina Zawadzka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy