Reklama
Reklama

Małgorzata Potocka: Walczyłam o to, by przeżyć. Czułam, że odchodzę

Opatrzność dwukrotnie dała jej szansę ponownie się urodzić. Pierwszy raz ćwierć wieku temu, gdy został porwany statek, którym płynęła. 

Drugi – przed trzema laty, kiedy przechodziła operację na otwartym sercu. 

"To, że przeżyłam, było wielkim cudem" – zdradza "Dobremu Tygodniowi” Małgorzata Potocka.

Był 1985 rok, gdy wraz z narzeczonym, piosenkarzem Wojciechem Gąssowskim, zatrudnili się na włoskim statku "Achille Lauro”.

Rejs po Morzu Śródziemnym zapowiadał się wspaniale. Choć wieczorami pracowali, dając sceniczne popisy, to w ciągu dnia mogli cieszyć się swoim towarzystwem i bajecznymi widokami. 

Reklama

Sielanka się skończyła, gdy na pokład wtargnęli terroryści. Czterej członkowie Frontu Wyzwolenia Palestyny Abu Abbasa budzili postrach. Jeden z nich strzelał w powietrze, drugi miał za paskiem granaty, inni pistolety maszynowe. 

Kobiety oddzielono od mężczyzn i zapędzono do różnych sal. Uzbrojeni intruzi rozstawili kanistry z benzyną i zagrozili, że jeżeli ktoś będzie chciał odbić statek, wysadzą go w powietrze.

Małgorzata niepokoiła się o Wojtka. 

"W takich momentach przed oczami przelatuje człowiekowi całe życie. Każdy modli się o to, żeby przetrwać. W ekstremalnych sytuacjach zawsze liczymy na cud. Na to, że wydarzy się coś wyjątkowego, co nie pozwoli nam umrzeć. Tak też było wtedy" – opowiada tygodnikowi Potocka. 

W pewnym momencie porywacze kazali pasażerom położyć się na podłodze. Drżeli o życie. Małgorzata ściskała w dłoni obrazek Matki Bożej Nieustającej Opieki.

"Przed wyjazdem dostałam go od księdza Kazimierza Orzechowskiego, mojego przyjaciela" – mówi.

Sytuacja była dramatyczna. W związku z niespełnieniem żądań bandyci zabili strzałami w głowę i klatkę piersiową zakładnika – multimilionera Leona Klinghoffera.

Jego ciało wraz z wózkiem inwalidzkim, na którym się poruszał, wyrzucili za burtę. Małgorzata nie traciła nadziei na ocalenie. 

"Modlitwa i wiara w to, że nie zginę, były wtedy najważniejsze" – wspomina. 

Gdy statek dotarł do Egiptu, tamtejszy rząd pozwolił terrorystom na opuszczenie pokładu i wyjazd z kraju, w zamian za uwolnienie zakładników.

Małgorzata jest wdzięczna Bogu, że ona i jej ukochany wyszli z tej sytuacji cało.

Trauma jednak pozostała. Do dziś unika dużych skupisk ludzi, jest bardzo ostrożna.

"To, że przeżyłam, to był cud. Czuwał nade mną mój Anioł Stróż" – przekonuje.

Czytaj dalej na następnej stronie...


Wierzy, że obrazek z podobizną Matki Boskiej ma szczególną moc. Nigdy się z nim nie rozstaje. Trzyma go w specjalnym, nadszarpniętym przez czas, woreczku. 

Przechowuje w nim także Agnus Dei, czyli kawałek wosku, na którym odciśnięto wizerunek Baranka Bożego z jednej strony i św. Jana Chrzciciela z drugiej.

„Agnusek” jest poświęcony przez papieża. Traktuje go z nabożną czcią. Miała go ze sobą, gdy operowano jej serce. 

Gwiazda zdradziła, że jej udziałem były niezwykłe doznania. Mimo narkozy, pozostała świadoma tego, co się dzieje. 

"Walczyłam o to, by przeżyć. Czułam, że odchodzę gdzieś daleko, ale cały czas prosiłam Pana Boga, żeby pozwolił mi jeszcze żyć" – opowiada. I dodaje: "Po dziesięciu godzinach zrozumiałam, że wracam".

Wtedy dowiedziała się, że operacja się udała. Dziś artystka cieszy się zdrowiem. Występuje na deskach swojego teatru "Sabat", tańczy, podróżuje.

Zapewnia, że czuje się, jakby miała 30 lat. Czasem jednak dopadają ją myśli o przemijaniu. Jej największą troską jest to, komu przekaże swój dorobek. 

Czytaj dalej na następnej stronie...

Zaraz jednak rozprawia się z wątpliwościami.

"Mam wybitny zespół i wiem, że świetnie poradziliby sobie, gdyby mnie zabrakło" – mówi z przekonaniem.

Nie ma też żalu do Stwórcy, że nie zaznała smaku macierzyństwa. 

"W teatrze jest bardzo dużo miłości, serdeczności, publiczność mnie lubi" – wylicza. 

I dodaje, że każdego dnia dziękuje Opatrzności za to, że obdarzyła ją tak wieloma łaskami. Cieszy się również, że znalazła miłość.

"Nie umiem bez niej żyć" – podsumowuje.

***

Dobry Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy