Reklama
Reklama

Majka Jeżowska szykuje się do ślubu! Przyjęcie odbędzie się w busach

Majka Jeżowska niedawno skończyła 60 lat, ale nie przejmuje się upływającym czasem. Wierzy, że najlepsze jeszcze przed nią. Na razie skupia się na ważnych rodzinnym wydarzeniu, które zbliża się wielkimi krokami...

Na Żywo: Niedawno świętowała pani okrągłe urodziny. Jak się czuje pani po zdmuchnięciu 60. świeczek na torcie?

Majka Jeżowska: Znakomicie! Jestem pełna energii i pozytywnie nastawiona do życia. Właśnie odkryłam, że wchodzę do nowej grupy wiekowej – dojrzali, ale aktywni i młodzi duchem. Otaczam się pozytywnymi ludźmi. Taką mnie pokazał w filmie "Majka i pokojowy 'Wall of death'" mój syn Wojciech. Jest to zapis przygotowań do mojego największego koncertu w karierze (zobacz!), na Pol’and’Rock, festiwalu w zeszłym roku. Właśnie ukazała się płyta z tego występu.

Reklama

A jak wyglądają pani relacje z synem na co dzień?

- Nie rozpieściłam swojego jedynaka. To przyjacielska i serdeczna relacja. Nie wymuszam na nim, by był obok mnie. Ale gdy z własnej potrzeby do mnie przychodzi lub dzwoni, czuję w sercu radość.

Czy przyszedł do pani, kiedy podejmował decyzję o ślubie?

- Tak, ale po to, by mi to oznajmić. Ogromnie się ucieszyłam, że razem z Zosią chcą stworzyć rodzinę. Samo ich wesele ma być oryginalne, zorganizowane jak plan zdjęciowy. Przyjęcie odbędzie się w... busach. Zobaczymy, czy epidemia nie pokrzyżuje tych planów.

Jaka jest przyszła synowa?

- Znajomi twierdzą, że mamy z Zosią dużo wspólnych cech – jest ekstrawagancka, empatyczna i bardzo rodzinna. Może właśnie dlatego tak dobrze się rozumiemy? No i widzę, że jest zakochana w moim synu, a on w niej.

Dwukrotnie się pani rozwodziła. Nie obawia się pani, że związek syna też może nie przetrwać próby czasu?

- Moje pierwsze małżeństwo z Januszem Komanem było relacją młodej kobiety ze starszym mężczyzną. Nie udało się nam. Ale z drugim mężem, Tomem Loganem, z którym mieszkałam w USA, może byłabym do dzisiaj. Tylko że... często przyjeżdżałam do Polski i zakochałam się tu po raz trzeci. Z Dariuszem Staśkiewiczem może byłabym do dzisiaj, gdyby nie to, że się... nie pobraliśmy. Chyba nie ma jednej i idealnej recepty na udany związek.

A co według pani jest sekretem udanej relacji?

- Trzeba mieć wspólne pasje, okazywać sobie czułość, często się przytulać, rozmawiać i bawić się wspólnie. I nie zapominać o seksie! To jak z ogrodem. Gdy nie dbasz, zarasta chwastami, dziczeje i wszystko się wali...

Nie ma pani obecnie u boku żadnego partnera. Jak się pani z tym czuje?

- Wspaniale! Uważam, że czas skończyć z wmawianiem kobietom, że pozostawanie w związku jest receptą na szczęście. Kobiecie potrzebne są miłość, seks i akceptacja w relacji. My nie musimy przynależeć do mężczyzn, tylko czuć się spełnione i szczęśliwe.

Czy sądzi pani, że czeka jeszcze na panią miłość?

- Ona nigdzie nie czeka, jest wokół nas, tylko trzeba umieć ją dostrzec. Otaczam się miłością, kocham i jestem kochana. I jest mi dobrze. 

***

Agnieszka Pacuła

Na żywo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy