Kto zarobi na śmierci Whitney?
Odpowiedź: wszyscy, tylko nie jej rodzina.
Ponieważ tragicznie zmarła Whitney Houston nie była autorką, a jedynie wykonawczynią swoich piosenek, w przeciwieństwie do innej ikony popu, Michaela Jacksona, pośmiertnie za bardzo się nie wzbogaci. Nie jest też tajemnicą, że już od dawna jej sytuacja finansowa nie była najlepsza: od swojej wytwórni dostawała zaliczki, które błyskawicznie przepuszczała na narkotyki i alkohol. W ostatnich latach "pożyczki" te były dla niej jedynym źródłem dochodu.
W Stanach Zjednoczonych twórca dostaje średnio 8 centów za każdy raz, kiedy jego piosenka zostanie puszczona na radiowej antenie. Ale w przypadku utworów Whitney wszystkie te pieniądze trafią na konta autorów jej piosenek (w przypadku hitu "I will always love you", koleżanki po fachu - Dolly Parton) - podaje bloger Perez Hilton.
Co więcej, w związku z długami, jakie gwiazda zaciągnęła w swojej macierzystej wytwórni, jej córka Bobbi Christina nie zobaczy prawdopodobnie ani dolara z tytułu spuścizny po matce. A szefowie koncernu muzycznego, który posiada prawa do twórczości wokalistki, zacierają już ręce: podobno ceny płyt z największymi przebojami Houston podrożały już 30 minut po ogłoszeniu jej śmierci.