Reklama
Reklama

Krzysztof Skiba: Oto jaki jest prywatnie

Wszyscy znają Krzysztofa Skibę (56 l.) jako artystę, a jaki jest prywatnie? Jak mu się układa z żoną? Muzyk udzielił wywiadu, w którym zdradza tajemnice ze swojego życia prywatnego!

Stworzył pan trwały związek ze swoją żoną Renatą. Jesteście razem już od czasów studenckich, chociaż żona nie pokazuje się publicznie. Jaka jest wasza recepta na udany związek?

- Nie ma recepty. Każdy związek jest inny. Ale jedno wiem na pewno - że udana relacja powinna się opierać na zaufaniu i miłości. Jeśli tego zabraknie, związek raczej nie przetrwa. Poza tym cieszę się, że moja żona nie jest artystką. Bo takie "artystyczne" związki często kończą się klęską. My na szczęście dobrze się dobraliśmy. Renata jest z zupełnie innego świata. Pracuje jako wykładowca na uniwersytecie, uczy łaciny i greki. Nigdy ją nie interesowało błyszczenie na salonach.

Dlatego bardzo chronicie swoją prywatność...

Reklama

- To prawda. W internecie raczej nie znajdzie się naszych wspólnych zdjęć. Nie chodzimy razem na bankiety, nigdy też nie wpuściliśmy żadnej telewizji do naszego domu, choć takich propozycji mieliśmy sporo. Pokazywanie w mediach swojego mieszkania uważam, po prostu, za głupie i puste. To straszna tandeta, nie lubię tego. Żona często się wkurza, bo nieraz umawiam się z dziennikarzami na wywiad przed domem. Ale kamera nigdy nie jest skierowana na dom, a zawsze na krzaki przed nim. Na ich tle udzieliłem już chyba ze 200 wywiadów. Czasem nawet żartuję, że mam najsłynniejsze krzaki w Polsce.

W każdym małżeństwie zdarzają się kryzysy. Jak sobie pan z nimi radzi?

- Powodem naszych kryzysów często były moje nieobecności. Bo nie ukrywam - jak były koncerty, to rzadko bywałem w domu. Traktowałem go niekiedy jak hotel. Wróciłem z jednej trasy, przepakowałem walizki i zaraz ruszałem w kolejną. Między mną, a Renatą było kilka dość ostrych spięć o to. Tłumaczyłem jej wtedy, że koncerty to przecież moja praca (posłuchaj nowej piosenki!). "W takim razie podnieś radykalnie stawki. Nie musisz jeździć na wszystkie występy" - powiedziała kiedyś żona. No i tak zrobiłem. Dzięki temu koncertów było rzeczywiście mniej. Od tamtej pory więcej czasu zacząłem spędzać z rodziną.

A teraz?

- Teraz jestem już na takim etapie, że nic nie muszę. Nie muszę się z nikim ścigać. Dostaję wiele zaproszeń, na przykład do telewizji, jednak często odmawiam. Bo nie ma już we mnie tej nerwowości, co kiedyś. Że coś muszę, że znów trzeba jechać na koncert, zarobić kolejne pieniądze. Ten etap mam już za sobą.

Porozmawiajmy o ojcostwie. Był pan wymagającym tatą?

- Przyznam szczerze, że nie za bardzo brałem udział w wychowaniu synów. Bo tak jak powiedziałem - ciągle były koncerty, wyjazdy, żyłem tylko pracą. Jednak gdy byłem już w domu, nigdy nie trzymałem swoich dzieci twardą ręką. Zawsze starałem się z nimi rozmawiać. Uważałem, że rozmowa przyniesie więcej korzyści niż krzyk. Poza tym ja tak naprawdę nigdy nie krzyczę, jeśli już, to dobitnie coś tłumaczę. Przekazywałem więc synom prawdy życiowe, ale bez jakiegoś tam głoszenia kazań. Co najwyżej zwracałem im na coś uwagę, nieraz sprowadzałem ich na ziemię. Oczywiście zdarzały się między nami spięcia, jak to w każdej rodzinie. Tego się chyba nie da uniknąć. Ale ogólnie jesteśmy zgraną paczką. Zawsze byliśmy.

Obaj synowie są już dorośli. Czym się dzisiaj zajmują?

- Starszy ma 32 lata, założył już własną rodzinę. Ma córeczkę. Mogę się pochwalić, bo niedawno zrobił doktorat. Oboje z żoną jesteśmy z niego dumni. A młodszy ma dopiero 22 lata, jest studentem i ma swój zespół punkowy. No i jest trochę zbuntowanym facetem.

Tęskni pan czasem za swoją młodością?

- Co najwyżej za figurą, bo byłem o jakieś 30 kilogramów szczuplejszy. A tak to nie tęsknię. Wychowałem się w PRL-u, a to były naprawdę straszne czasy. Rzeczywistość była wtedy szara i ponura. A ja bardzo zbuntowany!

O czym pan marzy?

Przede wszystkim cieszę się z tego, co mam. Nie zazdroszczę niczego innym. Pieniądze i samochody nie stanowią dla mnie jakiejś wartości. Jeśli już o czymś marzę, to o tym, aby moje życie wyglądało tak, jak do tej pory. Żebym nadal mógł występować, żeby publiczność chciała mnie słuchać.

Ale od kilku miesięcy pan nie występuje, nie spotyka się z publicznością - przez koronawirusa rzecz jasna. Jak spędza pan ten czas?

Wbrew pozorom intensywnie. Każdego dnia godzinami siedzę przed komputerem. Kończę pisać dwie książki, których wcześniej nie miałem czasu dokończyć, bo było wiele innych spraw. Poza tym pracuję nad trzecią, ale dopiero zacząłem. To przewodnik o Gdańsku, gdzie mieszkam od urodzenia. Piszę też felietony na Facebooku i odnowiłem swój kanał na YouTubie, gdzie wrzucam filmiki. Mam co robić, na nudę nie narzekam. Swoją drogą to jest dobry czas, żeby przewartościować swoje życie, dokonać jakiejś autorefleksji, zastanowić się nad tym, co jest dla nas ważne. A ważniejsza jest rodzina i bliscy niż pogoń za karierą i sakiewką pełną pieniędzy. To wiem dziś na pewno.

***

Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd:


Życie na gorąco
Dowiedz się więcej na temat: Krzysztof Skiba
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy