Reklama
Reklama

Kabaret OT.TO: Co teraz porabiają gwiazdy lat 90.?

Ostatnie Takie Trio Oszołomów - to jedna z wersji tłumacząca powstanie nazwy kabaretu OT.TO. Druga sugeruje, że nazwa jest odpowiedzią na pytanie pewnego filozofa "Ot co?", na które po roku znaleźli rozwiązanie, czyli "OT.TO!".

Ile w tym prawdy - nie wiadomo. Tym bardziej, że żart, autoironia i dowcip nie opuszczają członków kabaretu nawet na moment. Na pytanie o najbliższe plany odpowiedzieli kiedyś zupełnie poważnym tonem: "Jędrek Tomanek pragnie polecieć w kosmos, Andrzej Piekarczyk chce nagrać wszystkie nokturny Fryderyka Chopina w wersji disco polo i wydać płytę na rynek chiński, a Wieśkowi Tupaczewskiemu marzy się napisanie «Pana Tadeusza» prozą".

Reklama

Dlatego też kolejnej wersji współzałożyciela kabaretu Wiesława Tupaczewskiego, skąd wzięła się nazwa grupy, nie należy do końca brać serio. "Najpierw było to OTTO bez kropki, która pojawiła się później, aby odróżnić nazwę kabaretu od germańskiego imienia. A skąd w ogóle nazwa? Ciocia przyniosła do domu niemiecki katalog wysyłkowej firmy OTTO i zauważyłem, że moja półtoraroczna córka potrafi tę nazwę zapamiętać. Uznałem, że skoro dziecko potrafi, to i wszyscy inni też" - mówił.

Debiutowali u Jana Pietrzaka

Do 2001 roku kabaret OT.TO występował w czteroosobowym składzie, gdy w 2001 r. odszedł Ryszard Makowski, pozostali triem. Tak jest do dziś. Choć żarty ciągle się ich trzymają, pewne jest jedno: cała trójka to absolwenci Politechniki Warszawskiej, którzy swoje życie związali ze sceną i estradą.

Ich pierwsze występy miały miejsce w Kabarecie Pod Egidą, gdzie gościnnie pojawiali się do roku 1990. "Dzień dobry, panie prezydencie. Widzę, że pan znów siedzi" - tak Wiesław Tupaczewski powitał kiedyś siedzącego wśród publiczności Lecha Wałęsę w towarzystwie ministrów. Na widowni zapanowała cisza...

Czytaj dalej na następnej stronie

Gdy zaraz potem zaczęli pracować na "własny rachunek", natychmiast podbili serca publiczności. Cenieni za bezpośredni kontakt z widzem, apolityczność, doskonałą konferansjerkę i muzykalność przeplataną skeczami i gagami, zdobyli fanów zarówno wśród młodego, jak i starszego pokolenia. W latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku ich największe przeboje: "Zasmażka", "To już lato", "Wakacje", znali i nucili niemal wszyscy.

"Gdyby nie akademik Riviera, w którym z Andrzejem Piekarczykiem mieszkaliśmy, pewnie nigdy nie powstałoby OT.TO. Obydwaj hobbystycznie udzielaliśmy się w radio Riviera. Ja przygotowywałem audycje, a Andrzej robił oprawę muzyczną. Było tam również pianino, na którym Andrzej czasami ćwiczył. I któregoś dnia zapytałem go, czy nie chciałby wystąpić ze mną na Festiwalu Piosenki Studenckiej. Odrzekł, że chętnie, ale najlepiej, żeby pianino było schowane za sceną, bo on się wstydzi grać przy obcych" - wspominał początki kabaretu Wiesław Tupaczewski.

Przedsięwzięcie estradowe

Nie dostał się do Szkoły Teatralnej, więc studiował elektronikę. W pierwszym składzie kabaretu znalazł się jeszcze Ryszard Makowski, doktorant chemii i wyróżniający się artysta związany z ruchem studenckim. Oraz kolega z politechniki Wojciech Wiśniewski, który jednak w samym końcu komuny wyemigrował do Kanady. Potem wrócił, ale karierę zrobił nie w kabarecie, lecz w sektorze bankowym. Zastąpił go Andrzej Tomanek, zwany Jędrkiem.

Wiesław Tupaczewski zwykł mawiać, że OT.TO nie jest kabaretem, lecz przedsięwzięciem estradowym, mającym na celu bawienie publiczności. Zresztą nie tylko jej, ale choćby czytelniczek nieistniejącego już miesięcznika "Marie Claire". Pod koniec lat dziewięćdziesiątych magazyn przemienił artystów w bezpruderyjne, gotowe na wszystko damy. Po odważnej z dzisiejszej perspektywy sesji zdjęciowej, gdzie naśladowali "przesadnie wdzięczące się dziewczyny", panowie stwierdzili, że zabawa była przednia i proszą o powtórkę oraz... podwiązki, których zabrakło.

Ironiczne podejście do samych siebie towarzyszyło im od początku działalności. Przez lata występowali w identycznych garniturach i charakterystycznych koszulach w paski z przypiętym do nich logo, czyli żyletką. Jak tłumaczyli w typowy dla siebie sposób - kiedy weszli do sklepu po koszule, jedynymi, na jakie trafili, były te w paski.

Czytaj dalej na następnej stronie

Pewnego rodzaju żartem okazało się również powołanie do życia wiosną 1997 roku zespołu muzycznego 7777. Niebawem nikomu wcześniej nie znana grupa wydała zaskakująco dobrą płytę, a promujący krążek utwór "Jak ja kocham Cię" gościł trzynaście tygodni na liście przebojów radiowej Trójki. Dopiero po tym czasie zorientowano się, kto za tym stoi. Wówczas piosenka błyskawicznie zniknęła z listy.

"Nie rozumieli, co robimy"

"To takie polskie szufladkowanie, którego nie można pokonać. Wielu nie lubiło nas za nasze poprzednie piosenki, traktowali je na poważnie, nie widząc, że to tylko zabawa konwencją. Twierdzili, że zabijamy kulturę. Nie rozumieli, co robimy" - mówił Andrzej Tomanek.

Swą pracę na estradzie kabareciarze podsumowują tak: "Każdy z nas jest w jakiejś części dzieckiem - radosnym, chcącym się śmiać i bawić. Chcemy się podobać wszystkim, dorosłym i dzieciom. Chcemy ludzi bawić, dawać radość, odprężenie. Tylko tyle".

Ryszard Makowski, po odejściu z kabaretu OT.TO, nie od razu odnalazł się w artystycznej działalności na własny rachunek. Przez pewien czas był dyrektorem Domu Kultury Praga. Wydał dwie płyty, napisał również dwie książki.

Natomiast od kilku lat jest felietonistą tygodnika "w Sieci". Pisze na przykład tak: "W Anglii by radości zaznać/Przywrócono etat błazna/U nas tylu błaznów hula/Może czas przywrócić króla?".

Życie na gorąco
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy