Reklama
Reklama

Irena Kwiatkowska była uwielbiana przez Polaków. O tych szczegółach z jej życia wiedziało jednak niewielu!

Irena Kwiatkowska bardzo rzadko udzielała wywiadów, a jeśli już decydowała się porozmawiać z dziennikarzami, nigdy nie opowiadała im o swoim życiu prywatnym. Dopiero kilka lat po jej śmierci na światło dzienne wyszło wiele jej tajemnic...

Była pesymistką!

Irena Kwiatkowska (sprawdź!), którą wszyscy pamiętają jako pełną energii, zawsze uśmiechniętą i serdeczną osobę, tak naprawdę była wielką pesymistką. Już jako nastolatka miewała napady melancholii i zadręczała się czarnymi myślami.

Reklama

"Zaczynam w nic nie wierzyć... W dobroć ludzką, w szczerość, w bezinteresowność, w miłość!" - pisała w pamiętniku, którego obszerne fragmenty w 2019 roku za zgodą spadkobierców aktorki opublikował Marcin Wilk w książce "Kwiatkowska. Żarty się skończyły".

W młodości Irenę Kwiatkowską drażniło dosłownie wszystko: nadopiekuńczość ojca, ciągłe pretensje matki, ambitne koleżanki i... niechciani zalotnicy (był wśród nich m.in. wybitny aktor i reżyser Aleksander Bardini).

W szkole teatralnej Irena Kwiatkowska miała opinię dziewczyny, która zawsze się czymś martwi. I to jej zostało do końca życia...

Uwielbiała zwiedzać świat

Jeszcze przed wybuchem II wojny światowej Irena Kwiatkowska objechała niemal pół Europy, a każdą wycieczkę dokładnie relacjonowała na łamach swojego dziennika. 

O ile dla jej koleżanek i kolegów, z którymi podróżowała, liczyło się przede wszystkim zwiedzanie... knajpek, restauracji i sklepów, ona stawiała na poznawanie zabytków, muzeów i galerii oraz podziwianie widoków. 

W 1935 roku, będąc w Bolonii, znalazła najwyższy budynek w mieście (była to 14-piętrowa wieża) i wspięła się po schodach na jego szczyt tylko po to, by zobaczyć, jak miasto wygląda z góry. W 1938 roku zakochała się w Paryżu, który uważała za najpiękniejszą metropolię na świecie.

Podczas podróży Irena Kwiatkowska zawsze zapisywała, ile pieniędzy wydała w danym mieście. A że była osobą niezwykle oszczędną, najczęściej... nie wydawała nic! W jej pamiętniku pełno jest wpisów o "pięknych rzeczach do kupienia za pieniądze, których zawsze jest za mało".

Nie znosiła... siebie

Irena Kwiatkowska przez całe życie sprawiała wrażenie, że jest zadowolona z tego, co dostaje od losu. Niewiele osób wiedziało, że od najmłodszych lat nie akceptowała siebie, o czym szczerze pisała w swych sekretnych dziennikach.

Aktorka nie znosiła siebie za... wszystko.

"Uważam, że nawet jak na moje skromne wymagania jestem za mało inteligentna. Jestem w życiu połowiczna. Każde przedsięwzięcie prowadzę z zapałem do połowy drogi, a potem je porzucam. Genialnie potrafię marnować czas. Nie jestem bardzo utalentowana..." - twierdziła.

Miała obsesję na punkcie zdrowia i urody

Irena Kwiatkowska przez całe życie przesadnie dbała o zdrowie. Ciekawostką jest, że najbardziej bała się chorób... wenerycznych. Już w czasie okupacji skrupulatnie notowała w swoim dzienniku wszystko na temat chorób przenoszonych drogą płciową!

Maniakalnie dbała o higienę, a ważniejsze od zdobycia jedzenia było dla niej zdobycie mydła i składników potrzebnych na produkcję... kremu. Sama robiła mazidło, które - jej zdaniem - miało zbawienny wpływ na jej cerę. Z jej zapisków wynika, że co miesiąc wydawała 90 groszy na wazelinę, 10 groszy na parafinę, 9 groszy na zasadowy azotan bizmutu i 1 grosz na kwas borowy. Wiele lat później stwierdziła, że dzięki regularnemu wklepywaniu w twarz kremu, który robiła według własnej receptury, na zawsze pozbyła się piegów!

Pod koniec wojny aktorka - wiedząc, że kiedyś przecież wróci na scenę i że musi wtedy "wyglądać" - regularnie jeździła do Mińska Mazowieckiego, gdzie można było "zaznawać upiększających kąpieli w owsiance".

Irena Kwiatkowska do końca swych dni uchodziła za okaz zdrowia. Szwankowała jej tylko pamięć...

Dzieci... za nic, za nic!

Aktorka już jako siedemnastoletnia dziewczyna zdecydowała, że nie będzie miała dzieci. "Mogę wyjść za mąż, ale dzieci i bólu... niech Bóg broni, za nic, za nic...!" - napisała w dzienniku, gdy jej siostra Jadwiga urodziła syna.

Syn siostry i córka brata - Włodzio i Krysia - stali się jej ulubieńcami.

"Albo dzieci, albo teatr. Aktorstwo i macierzyństwo wymagają całkowitego poświęcenia. Nie chciałam, by dziecko było dla mnie przeszkodą, by opieka nad nim stała się męczącym obowiązkiem. Role to moje rodzone w bólach córki" - wyznała kiedyś, zapytana, czy nie żałuje, iż nie poznała smaku macierzyństwa.

Mężczyznę swojego życia - Bolesława Kielskiego - Irena Kwiatkowska poznała w radiu, gdzie po wojnie oboje pracowali jako spikerzy. Polubili się, zakolegowali... Połączyła ich wspólna miłość do jazzu i podróży. Kiedy spotkali się po raz pierwszy, Kielski był żonaty i właśnie został ojcem. Jego małżeństwo z Jadwigą Kozakiewcz nie należało jednak do udanych. Rozwiódł się z nią latem 1948 roku, a kilka miesięcy później - 3 listopada - wziął ślub z Ireną.

Irena Kwiatkowska tak naprawdę pokochała Bolesława Kielskiego dopiero, gdy była jego żoną. Była mu wierna aż do śmierci (owdowiała w 1993 roku).

Próba ważniejsza niż pogrzeb ojca!

Irena Kwiatkowska cieszyła się wśród swych znajomych aktorek i aktorów opinią tytana pracy. Zawsze była perfekcyjnie przygotowana, zawsze punktualna... Bardzo dużo wymagała od innych, ale przede wszystkim od siebie. Nie zdarzyło się, by odwołała przedstawienie czy nie stawiła się na plan filmowy.

Kiedy w 1950 roku umarł ojciec aktorki, ta nie pojechała na pogrzeb do Zielonki, bo... miała w tym czasie próbę w teatrze w Warszawie. Uznała, że nie może zawieść ludzi, którzy razem z nią przygotowują się do premiery.

Największa słabość? Słodycze i religia!

W czasie pobytu w Domu Aktora w Skolimowie, gdzie zamieszkała pod koniec życia, Irena Kwiatkowska zawsze miała w swoim pokoju mnóstwo słodyczy. Chomikowała je w szufladzie i ukrywała w kieszeniach, ale - choć czekoladki, cukierki i ciasteczka były jej największą słabością - odmawiała ich sobie, od kiedy dentysta powiedział jej, że straci zęby, jeśli będzie jadła za dużo cukru.

Aktorka miała wręcz obsesję na punkcie swoich zębów, które sprawiały jej sporo problemów. By uniknąć bólu, zrezygnowała ze słodyczy.

Ostatnie lata upłynęły Irenie Kwiatkowskiej przede wszystkim na... modlitwie. Zdarzało się, że uczestniczyła w trzech mszach świętych dziennie, a resztę czasu słuchała Radia Maryja.

W ostatnim wywiadzie wyznała, że jej marzeniem jest, by odejść spokojnie.

"Pomodliła się, odwróciła do ściany i umarła jakby we śnie" - powiedziała w 2009 roku Grzegorzowi Sroczyńskiemu z "Gazety Wyborczej", odpowiadając na pytanie: "Co dalej?".

Przekaż 1% na Fundację Polsat rozliczając PIT TUTAJ>>>

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Irena Kwiatkowska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy