Reklama
Reklama

Ewa Błaszczyk szczerze o Łukaszu Szumowskim! Oto jaki jest naprawdę!

Jeszcze niedawno, gdy okazało się, że na warszawskim Bródnie, w pobliżu szpitala powstanie drugi w stolicy "Budzik", tym razem dla osób dorosłych, Ewa Błaszczyk nie kryła radości. 

Teraz martwi się, że otwarcie placówki zaplanowane na pierwsze półrocze 2022 r. może okazać się niemożliwe. Obawia się, że pandemia koronawirusa pokrzyżuje jej szyki. 

Nie traci jednak nadziei, bo wie, że na pierwszej linii frontu stoi minister zdrowia, profesor Łukasz Szumowski, którego ceni jako człowieka, ale też wybitnego specjalistę. I któremu tak wiele zawdzięcza... 

Reklama

Artystka z niepokojem śledzi w mediach informacje o koronawirusie. Gdy na ekranie widzi zmęczoną twarz Szumowskiego z kilkudniowym zarostem i podkrążonymi oczami, dociera do niej, jak wiele wziął na swoje barki. Walka o sprzęt medyczny, wprowadzenie ostrych przepisów i przyjmowanie licznych ciosów od przeciwników przymusowej izolacji to tylko namiastka trudnych spraw, z którymi musi się zmierzyć...  

Czytaj więcej na następnej stronie...

"Wyzwanie jest ogromne, porównywalne w mojej psychice przynajmniej z tym, gdy na stole miałem umierającego pacjenta, ale musiałem przeprowadzić zabieg i doprowadzić do tego, żeby przeżył" - tak Łukasz Szumowski mówi o swojej roli w walce z koronawirusem. 

Stara się nie panikować i realnie oceniać możliwości. "I tak działał, od kiedy go znam. Nie ulegał emocjom"- wyznaje "Na żywo" Ewa Błaszczyk. 

Oboje widywali się wielokrotnie, bo jako szef resortu zdrowia wspierał budowę jej kolejnej kliniki  "Budzika" dla dorosłych na warszawskim Bródnie.

"Konkretny, odpowiedzialny, szczery, potrafi skupić się na rozmówcy" - zauważa. I dodaje: "Zawsze uważnie mnie słuchał, wiedziałam, że jak powie, że coś zrobi, to tak będzie, mogłam mu zaufać. Wydał mi się skromnym, mądrym człowiekiem, bez ogromnego ego. Kimś na miarę profesora Religi". 

Okazuje się, że w tych trudnych czasach pandemii minister przeżywa też bardzo osobisty dramat.

"Mama ma białaczkę, tata ma 86 lat, a ja codziennie chodzę do pracy"- wyznał. 

W opiece nad seniorami pomaga najstarszy z czwórki pociech państwa Szumowskich, syn Jan, student pierwszego roku Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. 

"To kochająca się rodzina, która stworzyła ciepły dom z tradycjami" - mówi "Na żywo" znajomy Anny Szumowskiej, która pracuje jako anestezjolog w Centrum Zdrowia Dziecka i szefuje Poradni Leczenia Bólu dla dzieci.

Czytaj więcej na następnej stronie...

W młodości, tuż po studiach, oboje pojechali do Kalkuty, by w jednym z domów założonych przez Matkę Teresę pracować z umierającymi. Święta miała im wtedy powiedzieć, że jeśli będą się modlić, to nic ich nie rozłączy. I tak jest. Religia wiele dla nich znaczy, tak też wychowują dzieci. W dobie pandemii próbują żyć normalnie. 

"Żona pisze SMS-y, wiadomości na Messengerze, WhatsAppie(...) Staramy się usiąść do kolacji zawsze, jak to jest tylko możliwe. Niezależnie, o której by to było" - zdradza kulisy rodzinnego życia Szumowski. 

Taką kochającą się rodzinę trzy dekady temu tworzyła też Ewa z mężem Jackiem Janczarskim. Jego nagła śmierć była dla aktorki ogromną tragedią. 

Kolejna przyszła kilka miesięcy później, gdy jej córka Ola przy połykaniu tabletki zakrztusiła się i wskutek niedotlenienia mózgu, zapadła w śpiączkę. To z myślą o niej aktorka stworzyła fundację "Akogo?", a potem kolejne "Budziki". 

Wierzy, że inwestycja na Bródnie też się uda. Tym bardziej przy wsparciu Szumowskiego. 

"Zaskoczył mnie swoją wiedzą o neutralnych komórkach macierzystych, którymi chcemy leczyć pacjentów" - wspomina aktorka. "Spokojnie używał argumentów, mówił: ‘To mamy, tego nie mamy, to będzie trudne, a to możemy połączyć z takim programem’. Wierzę, że kiedy minie najgorsze, znów się spotkamy i wspólnie obudzimy jeszcze wielu ludzi" - kończy z nadzieją Ewa Błaszczyk.


***
Zobacz więcej materiałów wideo:

Na żywo
Dowiedz się więcej na temat: Ewa Błaszczyk | Łukasz Szumowski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy