Reklama
Reklama

Anna Korcz po raz pierwszy opowiedziała o traumie po rozwodzie. To był koszmar!

Dopiero teraz dojrzała do tego, żeby szczerze opowiedzieć o najtrudniejszym momencie w jej życiu, rozwodzie z Robertem Korczem. 

- Byłam żoną zdradzaną przez wiele lat - wyznała Anna Korcz w wywiadzie przeprowadzonym przez Agatę Młynarską, tłumacząc dlaczego dzisiaj najważniejsza jest dla niej wierność.  

Aktorka najbardziej żałuje, że nie udało jej się utrzymać rodziny dla swoich córek Anny i Kasi. Rozwód rodziców był dla nich ogromną traumą.  

- Mój mąż przeprowadził poważną rozmowę na temat naszego rozstania z ośmioletnią wtedy córką. I to był olbrzymi błąd. Ania pamięta to do dzisiaj. Uczucie, jakby leżała pod gilotyną. Ona płakała, tata płakał - wspomina.

Reklama

Anna Korcz powtórzyła w swoim życiu scenariusz własnych rodziców. Jej mama rozstała się z tatą, kiedy miała zaledwie roczek.  

- Ojca znałam, ale niestety, umarł jako praktycznie obca mi osoba - mówi. Matka, skrzywdzona przez męża, nie przekazała jej pozytywnego obrazu mężczyzny. Wychowywała córkę sama, co w tamtych czasach spotykało się z dezaprobatą.  

- Czterdzieści pięć lat temu kobieta samotnie wychowująca dziecko była napiętnowana. Żyłyśmy z mamą w klimacie niepewności, wyobcowania. W dzieciństwie nie zawsze czułam się bezpieczna - wspomina. 

Tatę zastępował aktorce "dziadziunio", jak o nim mówi. Tadeusz Cedro był żołnierzem AK, dowódcą połączonych oddziałów "Limba-Setka" w Gorcach. - Wychował sobie dobrego żołnierza. Gdy tulił mnie do snu, prosiłam, by opowiadał o wojnie. Jest największą miłością mojego życia. Zawsze mówił mi, że jestem mądra i najpiękniejsza - wspomina.  

To właśnie takiego mężczyzny, który da jej bezpieczeństwo, szukała na życiowego partnera.  

Wydawało jej się, że komplet cech idealnego męża znalazła w cztery lata do niej starszym Robercie Korczu. Pobrali się zaledwie po roku znajomości.  

Kiedy Anna miała 21 lat, urodziła pierwsze dziecko. Była wówczas w szkole teatralnej. Miała za złe Robertowi, że nie włącza się w opiekę nad córeczką. - Wsparcie przyszło od profesorów z uczelni. Potraktowali mnie wspaniale. Tak zorganizowali zajęcia iegzaminy, że mogłam przygotowywać się do nich, łącząc obowiązki w domu i na uczelni. Pracę magisterską pisałam nocami. Kilka zdań i przerwa, ponieważ Ania budziła się wtedy dwanaście razy w nocy. Obroniłam się na czwórkę czy piątkę, co w tych okolicznościach było całkiem niezłym wynikiem - mówi.  

Jej mąż w międzyczasie zamienił medycynę na biznes. Interesy szły świetnie, a kiedy Ania miała sześć lat, na świat przyszła jej siostra Kasia.  

Choć pieniędzy im nie brakowało, aktorka nie chciała rezygnować z ambicji zawodowych. Zajęta karierą i domem w Rembertowie odczuwała zmęczenie.  

- Wieczorem jak najszybciej układałam córki do snu, żebym sama mogła jeszcze pożyć - opowiada.  

Kryzys w małżeństwie narastał, chociaż aktorka starała się jeszcze walczyć.  

- Byłam za młoda, za głupia, aby dyplomatycznie dyrygować naszym małżeństwem. Jednak decyzji o rozwodzie nie podjęłam pod wpływem emocji. Gdy dowiedziałam się, że przegrałam, próbowałam ratować związek. Były łzy, nieprzespane noce - wyznaje.  

Jednak w 2003 roku rozstała się z mężem. Pierwsze przyszły wyrzuty sumienia wobec córek.  

- Bałam się, że zabieram dzieciom poczucie bezpieczeństwa wynikające z bycia razem, w pełnej rodzinie - wspomina.  

Dziś Ania i Kasia zajmują się swoim przyrodnim bratem Jasiem, którego rozpieszczają do granic możliwości.  

Trzecie dziecko Anna Korcz urodziła kiedy miała 42 lata. To owoc jej miłości do Pawła Pigonia, z którym jest szczęśliwa od dziewięciu lat.  

Aktorka ceni sobie niezwykle dojrzałe macierzyństwo, każdą chwilę, którą może spędzić z dzieckiem. Ona sama nie ma już wielkich marzeń.  

- Teraz projektuję życie moim dzieciom i staram się, żeby to im wszystko się udawało - wyznaje Anna Korcz.

Dobry Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Anna Korcz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy