Reklama
Reklama

Andrzej Stękała: Od kelnera do bohatera. Historia życia skoczka to gotowy scenariusz na film

25-latek z Dzianisza został polskim bohaterem konkursu drużynowego, a po zdobyciu najcenniejszego trofeum w swojej karierze nie krył ogromnego wzruszenia. Kiedy zaproszono go do rozmowy, polały się łzy. "Nie wiem, czy coś powiem" - stwierdził.

Z trudem dobierał słowa. "Czemu mnie w ogóle wzięli do tego wywiadu, powinni kogoś innego wziąć. Troszkę ciężko mi się wypowiadać" - żartował przed kamerami. Dodawał, że w dzień turnieju mocno przeżywał swój start w zawodach.

"Andrzej strasznie denerwował się w hotelu. Kiedy przyjechał na skocznię, to trochę go puściło. Nie była to łatwa sytuacja dla niego. Zresztą o tym, jakie emocje w nim były, niech świadczy fakt, że miał łzy w oczach" - powiedział Adam Małysz.

Reklama

"Nie zrezygnuję z tej pracy"

Historia Stękały to gotowy scenariusz na film. Jeszcze niedawno jego głównym zajęciem było... kelnerowanie w jednej z restauracji w Zakopanem.

19 grudnia 2015 roku zaliczył debiutancki start w Pucharze Świata. Zdobył wówczas 27. miejsce. Nieco ponad miesiąc później wraz z kolegami zajął trzecie miejsce w zawodach drużynowych w Zakopanem.

Wydawać by się mogło, że jego kariera nabierze rozpędu, lecz tak się nie stało. Trenerem polskich skoczków został Stefan Horngacher, z którym Stękale nie było po drodze. Andrzeja wykluczono z kadry.

Był to dla niego bardzo trudny okres w życiu. Zmarł jego tata, bywały momenty załamania. Na szczęście miał wokół siebie życzliwych ludzi - rodzinę, przyjaciół i kogoś, kto w niego uwierzył i nie pozwolił zrezygnować ze skoków. Mowa o trenerze kadry B. Macieju Maciusiaku.

Stękała mógł trenować, ale nie przynosiło mu to żadnych dochodów. Musiał znaleźć pracę. W ten sposób trzy lata temu zatrudnił się jako pomoc kuchenna w zakopiańskiej "Chacie Zbójnickiej". Później awansował na kelnera i to stanowisko utrzymuje do dziś. Mimo sukcesów, jakie odnosi w sporcie, nie zamierza rezygnować z pracy.

"Nawet gdybym zarabiał nie wiadomo jakie pieniądze w skokach, to nie zrezygnuję z tej pracy, bo są tam ludzie, którzy bardzo mi pomogli i dołożyli też cegiełkę do tego wszystkiego" - wyjaśnił.

"Jest bardzo sumienny i pracowity. Od zawsze nazywaliśmy go ‘mistrzem’. Trzymaliśmy za niego kciuki i motywowaliśmy do spełniania marzeń. Teraz odniósł ogromny sukces. Życzymy mu więcej. Mam nadzieję, że po sezonie wróci do pracy" - mówi w rozmowie z "Faktem" Hanna Zapotoczna, właścicielka knajpki.

Miłych słów pod adresem Andrzeja nie szczędzą też koledzy z restauracji. Zwracają uwagę na jego wielkie poczucie humoru oraz świetne podejście do klientów. Ciekawostką jest, że podobno są ludzie, którzy do karczmy przychodzą głównie z względu na Stękałę.

"Jego potrawa numer jeden to udko z kaczki, a zaraz potem makaron z boczkiem. Za tak piękne wyniki przyrządzimy mu całą górę tych przysmaków. Zasłużył sobie na wszystko co najlepsze" - stwierdza szef kuchni.

Malunki na ciele

Co jeszcze wiadomo o Stękale? Jego wielką pasją jest motoryzacja, a idolem Lewis Hamilton. To dla niego tak ważna postać, że... na prawym przedramieniu wytatuował sobie jego wizerunek. "Dziarę" dopełnia napis po angielsku: "Mistrzowie się nie rodzą, oni się tworzą".

Na ten tatuaż Andrzej zdecydował się w maju zeszłego roku. Później zamarzył o kolejnym. Ten nowszy przedstawia legendę F1 Ayrtona Sennę. Jest również hasło: "Możesz latać wysoko".

Na tym skoczek nie poprzestał. Na jego łydkach powstał tatuaż z... Iron Manem.

Brat uchyla rąbka tajemnicy

Stękała chroni swoje życie prywatne. W sieci mało jest informacji "zza kulis". Brat skoczka zdradził, że Andrzej był "zupełnie innym człowiekiem, kiedy nie szło mu na skoczni".

"W słabych momentach bywa bardziej smutny niż zdenerwowany. Poza tym faktycznie jest pozytywnym facetem. Każdy sukces mocno wpływa na jego nastrój i formę. Dobre skoki powodują, że kolejne są jeszcze lepsze. Nakręca się" - wyjawił "Sportowym Faktom".

Zdradził, że na co dzień skoczka wspierają rodzina, paczka najbliższych przyjaciół oraz znajomi z karczmy.

"Kiedy wokół ma się dobrych kolegów z pracy, łatwiej jest skupić się na obowiązkach" - powiedział Janusz Stękała.

By zapomnieć choć na chwilę o zobowiązaniach i pracy, Andrzej ogląda Formułę 1, czyta wywiady z zawodnikami, zasięga informacji. Oprócz tego uwielbia też grać w League of Legends. "Wtedy jest zupełnie wyluzowany" - mówił brat sportowca.

Na koniec dodał, że on i cała rodzina z niecierpliwością czekają na powrót Andrzeja do domu. "Powitanie na pewno będzie huczne" - obiecał.

***

Trwa wielka loteria na 20-lecie Interii!

Weź udział i wygraj! Każdego dnia czeka ponad 20 000 złotych - kliknij i sprawdź!

W tym roku świętujemy swoje 20-lecie i mamy dla

Ciebie niespodziankę. Masz szansę wygrać wielką gotówkę już dziś! 

Zapraszamy do udziału w Multiloterii. Każdego dnia do wygrania minimum

20 000 złotych, a w wybrane dni grudnia nawet 40 000 złotych! Dołącz do

tysięcy Internautów biorących udział w grze! Kliknij link GRAM o duże pieniądze już teraz!

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Andrzej Stękała
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama