Reklama
Reklama

Alicja Bachleda-Curuś potwierdza plotki. Zrobiła to "ku przerażeniu rodziców"!

Niepozorna kamienica w centrum Krakowa. Na pierwszy rzut oka nic nadzwyczajnego. Ale gdy przekroczy się próg drzwi wejściowych, gości czeka spore zaskoczenie.

W budynku niedawno przeprowadzono generalny remont. Na podłodze beżowy gres zdobiony mozaikami w starogreckie wzory, stylowe drewniane schody i duże podwójne drzwi do każdego mieszkania.

Do tego nowoczesne rozwiązania, pełna automatyka instalacji technicznych i monitoring. Wszystko najwyższej jakości. W tym miłym, luksusowym miejscu gniazdko uwiła dla siebie i synka Alicja Bachleda-Curuś.

Reklama

- Kupiłam niedawno mieszkanie w kamienicy przy Wawelu, które teraz dopieszczam - mówi aktorka w najnowszym wywiadzie dla "Twojego Stylu".

- Ku przerażeniu rodziców zresztą, bo pośredniczą w przelewach, więc znają wydatki. Renowacja starego mieszkania kosztuje fortunę. Za te same pieniądze mogłabym kupić mały apartament w Stanach, ale ja chcę mieć coś swojego tutaj. Nawet jeśli to nie jest racjonalna decyzja.

Mieszkająca na co dzień w Los Angeles aktorka postanowiła zainwestować pieniądze w Polsce, kupując apartament w sercu Krakowa, bo - jak mówi - "nie wyobraża sobie starości nigdzie poza Polską".

- Zwłaszcza że starość w Los Angeles jest smutna. Nie widzę tam wiekowych ludzi na ulicach, rzadko spotykam w parku rodziny z dziećmi i ich dziadkami. Staruszkowie są umieszczani w domach opieki. Przykre. Mam nadzieję, że mnie się to nie przydarzy. Ale to przecież odległa przyszłość. Na razie moje życie oscyluje wokół Stanów. Resztę los pokaże.

Czytaj dalej na następnej stronie...

Mieszkanie aktorki jest w doskonałej lokalizacji - 10 minut spacerem od Zamku Królewskiego na Wawelu.

Blisko stąd na Kazimierz, do rodziców i na Bulwary Wiślane - wyśmienite miejsce do długich spacerów, joggingu, jazdy na rolkach czy przejażdżek jednośladem, bo wzdłuż rzeki ciągnie się ścieżka rowerowa.

Alicja zajmuje w kamienicy mieszkanie na pierwszym piętrze. Ostatnio zresztą bywała w nim bardzo często, intensywnie promując polską produkcję "7 rzeczy, których nie wiecie o mężczyznach", w której zagrała jedną z głównych ról.

Aktorka od wielu lat mieszka za oceanem. Najpierw dzieliła życie między Stany Zjednoczone a Polskę. Ale sporo się zmieniło, kiedy związała się z hollywoodzkim gwiazdorem Colinem Farrellem.

Przyjście na świat dziś 6,5 rocznego syna Henry’ego Tadeusza mocno przywiązało ją do Los Angeles.

- Zapisałam syna do szkoły przy polskim kościele, by uczył się języka polskiego. Niestety, zniechęcił się, bo przez weekendowe zajęcia uciekały mu urodziny u kolegów i inne przyjemności - śmieje się aktorka.

- Teraz ja mówię do niego po polsku, on odpowiada mi po angielsku. Po polsku czytam mu bajki i wiersze. W tym języku też się modlimy. A to pozwala mojemu synkowi zabłysnąć w rodzinie. Kiedy przyjeżdżamy do Krakowa i przychodzą goście, recytuje: "Aniele Boży, Stróżu mój". Wszyscy się zachwycają, jak pięknie mówi po polsku. A ja mam nadzieję, że już wkrótce naprawdę zacznie mówić - opowiada Alicja Bachleda-Curuś.

Czytaj dalej na następnej stronie...

"7 rzeczy, których nie wiecie o mężczyznach" to pierwszy polski film od wielu lat, jaki nakręciła Alicja.

- Przybywałam na polski plan z obawami, bo dawno nie grałam w języku polskim. Ale zostałam tak ciepło i mile przyjęta. Było cudnie! Mam nadzieję, że będę bywać tutaj coraz częściej - dodaje.

Nie kryje, że za oceanem bardzo brakuje jej rodzinnego Krakowa. Kiedyś zawsze chodziła z przyjaciółką na wiśniówkę do Lochu Camelot w Zaułku Niewiernego Tomasza. Ostatnio wybrała się z tatą do knajpki Arlekin. To też rytuał, bo w dzieciństwie chodziła tam z dziadkiem i zawsze zamawiała puchar Fantazja.

W Ameryce tęskni też za polską literaturą!

- Trudno mi jest być z tym na bieżąco, choć staram się mieć kontakt przynajmniej internetowy. Teraz za radą przyjaciółki czytam książkę Małgorzaty Halber "Najgorszy człowiek na świecie". Fajnie napisana.

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Alicja Bachleda-Curuś
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama