Reklama
Reklama

Adam Małysz: Choroba zmieniła całe jego życie

Zakażony koronawirusem Adam Małysz (42 l.) nie kryje, że choroba przeorganizowała całe jego życie. Martwi się, by nie miała ona powikłań i nie trwała tygodniami. W wyborach polski skoczek głosował korespondencyjnie.

Adam Małysz w ostatnim czasie widywał się z wieloma osoba, przestrzegał przy tym wszystkich zasad bezpieczeństwa - nosił maseczkę, rękawiczki i zachowywał dystans. Mimo to nie udało się ustrzec przed koronawirusem.

O tym, jak się czuje i jak znosi izolację, opowiedział w najnowszym wywiadzie dla "Twojego Imperium", przy okazji apelując do ludzi, by nie bagatelizowali choroby i chronili drogi oddechowe.

"Nie spodziewałem się tego. W ogóle nie czułem się chory, nie miałem żadnych objawów. Zdecydowałem się na test tylko dlatego, że dowiedziałem się, że osoba, z którą miałem kontakt, ma koronawirusa. Pomyślałem jednak, że to będzie formalność, by uspokoić siebie i być w porządku wobec tych, z którymi ja się spotkałem. Rezultat badania był dla mnie wielką niespodzianką" - mówi Adam Małysz w wywiadzie dla "Twojego Imperium".

Reklama

Pytany, czy kwarantanna wymusiła na nim zmianę planów, potwierdza. Tuż po tym, jak poznał wynik testu, w Wiśle rozpoczęło się zgrupowanie reprezentacji polskich skoczków, w którym miał uczestniczyć. Z powodu izolacji musiał z niego zrezygnować.

"Musiałem ograniczyć całą aktywność. A ja przecież przez cały czas żyję w ruchu" - podkreśla. Przez chorobę zmuszony był przeorganizować całe życie, zwolnić. Więcej czasu poświęca rodzinie, z pracy jednak nie rezygnuje...

"W każdej sytuacji staram się szukać pozytywów, więc na pewno nie będę narzekał ani się nudził" - mówi Adam Małysz.

"Nie mogę pójść na skocznię i obserwować treningi zawodników z kadry, ale zostają mi inne obowiązki związane z pracą w Polskim Związku Narciarskim. Mam dom, a przy nim duży ogród, w którym zawsze jest co robić. Na pewno znajdę sobie jakieś zajęcia. A trochę czasu spędzonego u siebie, bez wyjazdów, też dobrze mi zrobi. Dodatkowo kwarantannę przechodzę z żoną, więc nie jestem odosobniony" - śmieje się.

Do izolacji jest przyzwyczajony - w marcu, po tym, jak wrócił z Norwegii, gdzie odbywały się zawody Pucharu Świata w skokach narciarskich, w domu spędził dwa tygodnie.

"Później, gdy sytuacja się poprawiła, wychodziłem na zewnątrz i bywałem w różnych miejscach, ale zachowywałem zasady bezpieczeństwa. Nosiłem maseczkę, rękawiczki. Unikałem niepotrzebnych spotkań i przypadkowych kontaktów. Czasami nie było jednak wyjścia. Jeździłem na przykład do szpitala w Cieszynie, któremu pomagam wraz z moimi sponsorami. Przekazaliśmy tej klinice maseczki i płyny do dezynfekcji, napoje energetyczne oraz słodycze".

Kontaktów z ludźmi mu nie brakuje. Jak mówi, mamy w końcu telefony, komunikatory. Ma apetyt jednak na wypad w góry czy na stok.

"Dziś można kontaktować się za pomocą różnych programów i aplikacji na telefon i komputer. Te sposoby wykorzystywałem wcześniej, będąc jeszcze zawodnikiem, a i teraz w codziennej pracy używam komunikatorów, więc nie ma dramatu. Chociaż, oczywiście, wolałbym pójść na wycieczkę w góry lub obserwować skoki na żywo niż gapić się w ekran.

(...) W trudnych momentach, gdyby nagle pogorszyło mi się zdrowie lub nastrój, będzie przy mnie żona Iza. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze, a kwarantanna się nie przeciągnie. Słyszałem o przypadkach, gdy trwała ponad miesiąc. Tego również bardzo chciałbym uniknąć" - kończy.

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Adam Małysz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy